Biegli, przesłuchiwani przez prokuratorów, obciążają się nawzajem. - Jeden z lekarzy potwierdził, że w kartach pracy podano fikcyjny czas, jaki miał zostać poświęcony przez medyków na przygotowanie ekspertyzy - mówi nam osoba znająca kulisy śledztwa.

Reklama

Śledztwo dotyczy rzekomego zawyżenia przez 15 biegłych kosztów opinii uzupełniającej, przygotowywanej w toku procesu, jaki lekarzom ze Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie wytoczyła rodzina Jerzego Ziobry. Liczący 23 strony tekstu oraz 29 stron zdjęć oraz cytatów i odwołań do pierwotnej ekspertyzy materiał został wyceniony na prawie 372 tys. zł.

Dwa dni temu do mieszkań biegłych ze Śląskiej Akademii Medycznej weszła policja, która pod nadzorem prokuratury zabezpieczała dokumenty. Ciekawostką jest fakt, że śledztwo w tej sprawie od maja nadzoruje Małopolski Wydział Zamiejscowy elitarnego departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. Wątpliwości śledczych wzbudziła nie tylko kwota, której za ekspertyzę domagali się biegli, ale również wykazywany czas jej przygotowania - jeden z nich wyliczył, że nad jedną stroną pracował bez przerwy 660 godzin, czyli prawie miesiąc, zakładając, że poświęcałby na to 22 godziny dziennie.

Śledztwo ma związek z toczącą się od 10 lat sprawą śmierci ojca obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Rodzina Jerzego Ziobry oskarża czterech lekarzy krakowskiego szpitala o popełnienie błędu, który doprowadził do jego śmierci w lipcu 2006 roku. WIĘCEJ O KONTROWERSJACH W TEJ SPRAWIE >>>

Reklama