Krótko przed godz. 8.30 z cmentarza w asyście policyjnych radiowozów oraz samochodów Żandarmerii Wojskowej wyjechał karawan z trumną kolejnej osoby, która zginęła w katastrofie smoleńskiej, ekshumowaną z grobu na Wojskowych Powązkach. Trumna ma trafić do Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie pobrane zostaną próbki do badań DNA, histopatologicznych, toksykologicznych i fizykochemicznych; przeprowadzona też zostanie tomografia, która posłuży do określenia obrażeń i przyczyn śmierci oraz sekcja zwłok.

Reklama

To piąta ekshumacja przeprowadzana w ostatnim czasie w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. We minionym tygodniu przeprowadzono ekshumację wiceministra kultury Tomasza Merty i przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka. Tydzień wcześniej na Wawelu ekshumowano parę prezydencką - Lecha i Marię Kaczyńskich.

Według Prokuratury Krajowej 83 ekshumacje są niezbędne wobec popełnionych wcześniej błędów; chodzi m.in. o możliwą zamianę szczątków ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. i nieprawidłowości w opisie stwierdzonych obrażeń w dokumentacji sporządzonej przez stronę rosyjską. Do końca roku prokuratura zaplanowała przeprowadzenie 10 ekshumacji, a zakończenie wszystkich - jesienią lub zimą 2017 r.

PAP / Bartłomiej Zborowski

Do Prokuratury Krajowej wpłynęły kolejne dwa zażalenia, sprzeciwy dotyczące ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej; w sumie jest ich już 22. Także Rzecznik Praw Obywatelskich otrzymał trzy skargi dot. planowanych ekshumacji. Prokuratura od początku stoi na stanowisku, że przepisy Kodeksu postępowania karnego nie przewidują możliwości złożenia zażalenia na decyzję o ekshumacjach. Wskazywał na to m.in. podczas specjalnej konferencji w Prokuraturze Krajowej nt. śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek.

Reklama

Decyzje dotyczące ekshumacji spotkały się ze sprzeciwem części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. W październiku ponad 200 osób, członków rodzin 17 ofiar, zaapelowało do wszystkich ludzi dobrej woli, duchownych i przedstawicieli władz o powstrzymanie ekshumacji ich bliskich. "Stajemy samotni i bezradni wobec bezwzględnego i okrutnego aktu" - napisali w liście otwartym. Pod listem podpisali się m.in. członkowie rodzin: Ewy Bąkowskiej, Leszka Deptuły, Grzegorza Dolniaka, Artura Francuza, Jarosława Florczaka, Pawła Krajewskiego, Andrzeja Kremera, Barbary Maciejczyk, ks. Adama Pilcha, Katarzyny Piskorskiej, Agnieszki Pogródki-Węcławek, Arkadiusza Rybickiego, Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, Leszka Solskiego, Jolanty Szymanek-Deresz, Wiesława Wody, Edwarda Wojtasa. List ten skierowali też do prezydenta Andrzeja Dudy.

Reklama

Niezmienne w tej sprawie jest też stanowisko Kościoła Prawosławnego, którego arcybiskup, prawosławny ordynariusz WP, gen. dyw. Miron Chodakowski zginął w katastrofie smoleńskiej. Abp Miron spoczywa w prawosławnym monasterze w Supraślu. Według przedstawicieli Cerkwi ekshumacja byłaby "zbezczeszczeniem jego zwłok".

Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoczął badanie sprawy ekshumacji na gruncie prawa cywilnego. Bliscy siedmiu ofiar katastrofy smoleńskiej uznali decyzje prokuratury o ekshumacjach za naruszenie ich dóbr osobistych jakimi są pamięć i kult osoby zmarłej. W pierwszej kolejności wnosili oni o zabezpieczenie przez sąd ich powództwa przez zakazanie prokuraturze ekshumacji. Sąd oddalił ich wnioski o zabezpieczenie (nie przesądza to finału sprawy cywilnej - przyp. red.). Sąd przyznał, że ponowne wydobycie ciała z grobu może naruszać kult zmarłych, ale wskazał zarazem, że wnioskodawcy nie uprawdopodobnili bezprawności naruszenia ich dóbr. "Nie uprawdopodobnili w żaden sposób, że sam proces ekshumacji, zarządzonej postanowieniem prokuratora z dnia 7 października 2016 r., miałby odbyć się w sposób nie licujący z należytą wydobyciu zwłok z grobu powagą i godnością, jak również poszanowaniem szczątków ludzkich" - zaznaczono.

PAP / Bartłomiej Zborowski

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego, który zajmował się transportem najważniejszych osób w państwie. Wiosną 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.

PAP / Bartłomiej Zborowski