Minister środowiska chce definiować, co jest organizacją ekologiczną, która może występować jako strona społeczna przy ważnych inwestycjach ekologicznych.

Ta definicja wyklucza Greenpeace, NGO i inne fundacje. Ponadto minister Szyszko planuje karać więzieniem wszystkich, którzy utrudniają wydanie urzędniczych decyzji mających wpływ na środowisko - podaje Radio ZET.

Reklama

Zdaniem Greenpeace planowane zmiany są zamachem na społeczną kontrolę nad budową spalarni odpadów czy wycinką lasów.

W resorcie Jana Szyszki przygotowany został zabójczy dla polskiej przyrody pakiet nowelizacji kluczowych ustaw. Po wejściu w życie proponowanych przepisów środowisku naturalnemu w Polsce grozi katastrofa, a dodatkowo nasz kraj może stracić miliardy euro z funduszy europejskich - pisze Greenpeace w komunikacie na swojej stronie internetowej.

Reklama

I wylicza, że projekt ministerstwa zakłada między innymi:

- likwidację Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska wraz z Regionalnymi Dyrekcjami i zastąpienie ich nową instytucją o ograniczonych kompetencjach,

- drastyczne ograniczenie stronie społecznej możliwości działania w kwestiach ochrony środowiska,

Reklama

- zniesienie kontroli nad działaniami Lasów Państwowych.

Dokumenty ministerstwa środowiska możesz zobaczyć tutaj>>>

Dziennik.pl: Na swojej stronie internetowej publikujecie dokumenty ministerstwa środowiska zawierające pakiet zmian w kluczowych ustawach...

Paweł Szypulski, Greenpeace Polska: Nie chcę zdradzać, w jaki sposób dotarliśmy do tych dokumentów. One nie są jeszcze ogłoszone. Nie ma tego na RCL-u (Rządowe Centrum Legislacji - przyp.red.). To jest bardzo duży pakiet zmian - trzy ustawy, które będą nowelizowane, teksty ustaw rzędu 50 stron. Niestety, praktyka ostatnich miesięcy pokazuje, że rząd takich rzeczy nie udostępnia w rozsądnych terminach do konsultacji. Żeby nie sięgać daleko wstecz, zaledwie parę dni temu ministerstwo środowiska ogłosiło konsultacje do projektu rozporządzenia drewna energetycznego, bardzo ważny przepis, i te konsultacje trwały 3 dni.

Co z waszego punktu widzenia jest najbardziej groźne w tym pakiecie zmian?

Groźne jest to, że tak naprawdę to kompleksowe podejście do rozmontowania systemu ochrony przyrody w Polsce, na które składają się dwa główne elementy. Z jednej strony przestaną istnieć Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska, zniknie GDOŚ (Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska). A to są bardzo kompetentne instytucje. Pracują w nich eksperci, którzy przez lata udowodnili, że potrafią skutecznie dokonywać ocen oddziaływania inwestycji na środowisko. Z drugiej strony ministerstwo chce rozmontować społeczny nadzór nad inwestycjami, które mogą mieć negatywny wpływ na środowisko i chce drastycznie ograniczyć organizacjom społecznym możliwość udziału w postępowaniach administracyjnych. Wszystkie fundacje, na przykład z samego faktu bycia fundacją, nie będą mogły brać udziału w postępowaniach. Znikają dwa główne filary nadzoru - z jednej strony urzędowy, z drugiej społeczny.

Alarmujecie również ws. Lasów Państwowych...

Tak, w niektórych obszarach. W związku ze zniknięciem RDOŚ i GDOŚ ich kompetencje zostaną przeniesione do różnych organów: do nowego organu, który powstanie w zamian, a inne rzeczy trafią bezpośrednio do ministerstwa czy wojewodów. Część kompetencji związanych z gospodarką leśną znajdzie się bezpośrednio w rękach Lasów Państwowych. Ten dwupodział, który istniał do tej pory, czyli Lasy zarządzające terenami i mające jakiś rodzaj kontroli nad sobą w niektórych sprawach związanych z działalnością RDOŚ, znika. Lasy Państwowe będą miały pełnię władzy w swoich rękach.

Po co waszym zdaniem wprowadzane są te zmiany?

To się wpisuje w większy obraz. Mówiąc wprost, uważam, że jest to wyraz kurczenia się swobód obywatelskich i pilnowania procesów, które w naszym kraju następują. Kluczowe jest to, że ministerstwo zarządzane przez Jana Szyszko, ma taką wizję podejście do środowiska, w której my nie chronimy naszego dziedzictwa przyrodniczego. Nie dbamy o to, co możemy ocalić, tylko wyzyskujemy przyrodę, która nas otacza. I ona ma być podporządkowana partykularnym interesom, tu, teraz, bez żadnej dbałości o przyszłość.

Co te zmiany mogą oznaczać dla przeciętnego Kowalskiego? Jak on je odczuje?

Po pierwsze może mieć problemy z funduszami unijnymi. Skuteczność GDOŚ i RDOŚ polega między innymi na tym, że dokumentacja, które sporządzały te instytucje była najwyższej klasy i spełniała unijne wymagania. My musimy przestrzegać prawa krajowego i unijnego, żeby mieć dostęp do środków UE na inwestycje strukturalne. Każdy z nas, jeśli takie przepisy wejdą i znikną te instytucje, może to odczuć dość mocno, bo zostaną zablokowane pieniądze unijne, które pomagają nam się rozwijać. To uderzy w nas wszystkich. Po drugie, mieszkańcy w walce z inwestorami, którzy chcą postawić jakąś uciążliwą inwestycję na ich terenie, stracą sprzymierzeńca, który im w tej walce pomagał.

Inne
Inne