Wszystko zaczęło się jeszcze, kiedy Kasia była w szóstej klasie szkoły podstawowej. Ksiądz widząc, że dziewczynka ma problemy w domu, zaproponował jej przeprowadzkę do szkoły z internatem.

Reklama

– To nie była szkoła z internatem, tylko puste mieszkanie jego matki, która jest za granicą. Zapisał mnie do gimnazjum salezjańskiego przy ulicy Witkiewicza w Szczecinie. Mówił, że pedagog z tej szkoły to najlepsza przyjaciółka jego mamy – opowiada dziewczyna w "Dużym Formacie". - Ks. Roman kazał mi w szkole z nikim nie rozmawiać i od razu po lekcjach wracać do tego mieszkania.

Wiadomo, że duchowny dziewczynkę więził, bił, poniżał, zmuszał do brania leków (działały jak psychotropy) i gwałcił, po czym spokojnie mówił: - Jadę. Mam mszę wieczorną w Stargardzie.

Często zabierał mnie na plebanię w Stargardzie. Jedliśmy obiad ze wszystkimi księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie reagował. Ja byłam bardzo drobną dziewczynką, wszyscy widzieli, jaka jest między nami różnica wieku, a księża się nie dziwili, że śpię u niego. Jak chciałam skoczyć z okna z ósmego piętra, to powiedział, że opętał mnie szatan. Zabrał mnie do znajomego egzorcysty w Szczecinie i nawet tam poprosił o wspólny pokój na noc – wspomina.

Reklama

Kiedy dziewczyna zaszła w ciąże, to załatwił wizytę u ginekologa.

- Po roku i paru miesiącach zawiózł mnie do rodziców. Nie pamiętam, jaki był powód, może gdzieś wyjeżdżał. Rodzice bardzo dziękowali mu za dotychczasową pomoc i liczyli na więcej. Powtórzył mi jeszcze, że jak cokolwiek ujawnię, to zrobi ze mnie kurwę – dodaje Kasia.

Reklama

Do procesu jednak doszło, a duchowny został aresztowany w 2008 roku. "W jego laptopie znaleziono treści pedofilskie i korespondencję z innymi dziećmi. Podczas rozprawy ksiądz Roman B. przyznał się do zarzucanych mu czynów", można też przeczytać w "Dużym Formacie".

Skazano go na osiem lat bezwzględnego więzienia. Teraz jest księdzem w Puszczykowie koło Poznania. "Szaleństwo! Dlaczego najpierw coś ustalają, a potem zamykają ludziom usta? Ksiądz Roman działa też w internecie, prowadzi profil na Facebooku jako Roman Bee (czyli ang. pszczółka). Uczył moją córkę, moją siostrzenicę i wiem od nich, że ma kontakt z młodzieżą. Dlaczego nie siedzi w więzieniu? Przecież nie poszedł tam za skradziony cukierek w sklepie!", podaje lokalne forum.

– Bo w polskim wymiarze sprawiedliwości dziecko to nie jest "dobry" świadek – komentuje biegła sądowa, która prosi o anonimowość. – Najlepszy świadek to wykształcony mężczyzna po czterdziestce. Dziecku z założenia nikt nie wierzy. Nie wystarczy, że Kasia nie miała tendencji do konfabulacji, musiałaby chyba nagrać rozmowę z panią Anetą dyktafonem, żeby uznano to za dowód. Na szczęście w sprawie księdza znaleziono treści pedofilskie w jego telefonie i laptopie. Gdyby zdążył się ich pozbyć, możliwe, że nigdy nie trafiłby do więzienia. On miał rację, gdy mówił, że dziecku nikt nie uwierzy.

Dziś ksiądz nie tylko odprawia msze, ale też pisze do dzieci na FB.Po publikacji "Gazety Wyborczej" ma sprawować tylko prywatne msze. "Tego rodzaju czyny, jak mówił papież Franciszek, to coś więcej niż czyny niegodziwe; grzechy nadużyć seksualnych w stosunku do nieletnich ze strony duchowieństwa są wstrząsem dla wiary w Boga i pokładanej w nim nadziei", napisał abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański i przewodniczący Episkopatu Polski.