Sąd orzekł wobec naukowca utratę biernego prawa wyborczego i zakaz pełnienia funkcji publicznych przez cztery lata. Saletra ma też zapłacić część kosztów sądowych, w kwocie 5 tys. zł.

Sąd zgodził się na podawanie danych osobowych lustrowanego.

Reklama

Prokurator pionu lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej zarzucił Saletrze, że w 2008 r. – kiedy pełnił funkcję wicedyrektora Instytutu Nauk Politycznych kieleckiej uczelni - zataił w złożonym wówczas oświadczeniu lustracyjnym, iż w latach 1984-87 był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, o pseudonimie "Tadeusz".

Sąd w aktach sprawy miał teczkę pracy i personalną "Tadeusza". Wynika z niej - wg IPN – że lustrowany podpisał zobowiązanie do współpracy, sporządził też 17 informacji dla funkcjonariuszy, z czego 12 własnoręcznie. Prokurator Instytutu uznał, że kontakty lustrowanego z SB były bezpośrednie, świadome, tajne i cykliczne, a funkcjonariusze pozyskiwali je operacyjnie - co wypełnia warunki stwierdzenia "kłamstwa lustracyjnego".

Reklama

Obrona wykazywała, że współpraca Saletry z SB była fikcją, a niemal wszystkie notatki sporządzali sami funkcjonariusze, a chodzić miało o polepszanie statystyk, aby mogli wykazać się przez swoimi przełożonymi.

Według sądu, Saletra w październiku 2008 r. złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Jak uzasadniała sędzia Bogna Kuczyńska, materiał dowodowy – przedstawiony przez prokuratora i uzupełniony w sądzie - pozwolił na takie rozstrzygniecie "w sposób niebudzący wątpliwości".

Sąd ustalił, że w toku współpracy lustrowanego z SB, która miała miejsce przez ok. 2 lata, sporządził on - oprócz zobowiązania o współpracy - także 12 pisemnych informacji. Według sądu, jedna z nich jest na tyle ogólna, że nie może stanowić podstawy ustaleń o współpracy. W całości sąd podzielił opinię biegłego, który badał dokumenty i "w sposób kategoryczny i niebudzący wątpliwości" określił, które zostały własnoręcznie sporządzone przez Saletrę.

Jest niewątpliwe, że lustrowany wiedział, że ma do czynienia ze Służbą Bezpieczeństwa – wynika to z jego wyjaśnień, także ze zobowiązania do współpracy. Na pewno przekazywał informacje Służbie Bezpieczeństwa. Była to współpraca zmaterializowana, tajna – uzasadniała sędzia.

Reklama

Saletra nie chciał rozmawiać w sądzie z dziennikarzami. Jego pełnomocnik, mecenas Damian Sucholewski, zapowiedział złożenie apelacji.

Naukowiec na początku procesu oświadczył, że jego oświadczenie jest prawdziwe i podkreślił, że nie był tajnym współpracownikiem SB.

Zarazem przyznał przed sądem, że w czerwcu 1984 r. podpisał zobowiązanie, ale według niego było ono innej treści niż to, które znajduje się w dokumentach. Jak wyjaśniał, podpisał je, bo obawiał się o rodzinę, i nie chciał ciągłych wizyt funkcjonariuszy, którzy chcieli od niego donosów. - Nie zamierzałem przekazywać żadnych informacji. Myślałem, że to zobowiązanie które podpisałem, będzie wystarczające dla obrony mojej rodziny. Nie były to tajne spotkania – dodał.

Jak mówił Saletra, jeden z funkcjonariuszy SB próbował na nim wymuszać przekazywanie informacji ze środowiska szkoły, w której wówczas pracował. Dodał, że dla spokoju napisał informacje ogólne, które "chyba" pochodziły z gazety. "Nie miałem zamiaru nikomu szkodzić" – podkreślił na pierwszej rozprawie.

61-letni Saletra jest historykiem. W latach 80. pracował w jednej z kieleckich szkół średnich i w Wyższej Szkole Pedagogicznej (poprzednik UJK) w Kielcach.

W 2007 r., uzyskał habilitację z nauk humanistycznych. Specjalizuje się w zakresie historii administracji oraz historii politycznej i wojskowości. W 2008 r. objął stanowisko profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym Jana Kochanowskiego w Kielcach (poprzednik UJK). Został wówczas też wicedyrektorem ds. naukowych w Instytucie Nauk Politycznych na tej uczelni, a w 2012 r. wybrano go dziekanem Wydziału Zarządzania i Administracji UJK (przekształconego w 2015 r. w Wydział Prawa, Administracji i Zarządzania). W 2016 r. Saletra uzyskał reelekcję.

Saletra w 1979 r. wstąpił do PZPR. W latach 1990–1993 pełnił funkcję przewodniczącego Socjaldemokracji RP w Kielcach. W wyborach w 1991 r. uzyskał mandat posła na Sejm I kadencji - został wybrany w okręgu kieleckim z listy SLD. W latach 1994-1998 był radnym miejskim w Kielcach.