Nie pamięta, kiedy jej syn po raz pierwszy wrócił do domu z płaczem. Pamięta za to doskonale słowa, które po wielu godzinach namawiania udało jej się z niego wydusić. Po lekcji wf. koledzy kazali mu położyć się na podłodze w szatni. Dlaczego? Bo asfalt musi leżeć. – I nagle do mnie dotarło. Podarte okładki zeszytów, połamane kredki. Zrozumiałam, co od miesięcy przechodziło moje dziecko – mówi Joanna. Jej syn miał wtedy osiem lat, był w III klasie podstawówki. – Boże, jak ja się wściekłam. Zrobiłam w szkole awanturę – wspomina. Jej mąż pochodzi z Tunezji. Zdecydowali się na życie w Polsce, bo tak miało być łatwiej. I rzeczywiście do pewnego momentu tak było. Dziś Joanna wybiera anonimowość, nawet za cenę bezkarności winnych. Dlaczego? – Jeśli powiem, co naprawdę myślę, jutro przeczytam wpis pod swoim nazwiskiem w sieci, pojutrze będę musiała zamknąć profil na Facebooku, a za tydzień...

Reklama

Przesadza? Po wydarzeniach w Ełku, gdy pod barem z kebabami zginął Polak, zawrzało. Na celowniku znaleźli się wszyscy muzułmanie. "Powiem wam, że to są ludzie niebezpieczni, dla których kłamstwo jest jak drugi oddech. Ja ich znam i wiem jedno, nie należy się z muzułmanami zadać, bo są brudasami ile razy by się nie myli" – pisze pod jednym z artykułów opisujących tamte wydarzenia Violetta. To dość łagodna opinia. Są i takie, które nawołują do "ostatecznego rozwiązania kwestii muzułmańskiej w Polsce". – Ta okolica schodzi na psy. Widziała pani, kolejni beżowi bar otworzyli. Jak tak dalej pójdzie, będę musiała monitoring założyć – mówi właścicielka osiedlowego warzywniaka. Dlaczego? Bo przyjdą, zgwałcą, okradną.

Polski rasizm, ksenofobia, nacjonalizm nie są już marginalnym zjawiskiem. To, co jednych szokuje, dla innych jest uzasadnioną reakcją. – Patrząc na to, co się dzieje w Europie, nie można wymagać od nas bierności. To jest Polska, nie Bruksela. Nie ma malowania kolorową kredą po chodniku, tylko ostre "nie". Gdyby Europejczycy 15 lat temu reagowali tak, jak Polacy, być może dziś nie byłoby fali zamachów, napastowania kobiet podczas sylwestra w Kolonii, burd na ulicach – mówi Mateusz Pławski, rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej.

Nie można mieć za złe ludziom tego, że zaczęli się bać – wtóruje Szymon Wiśniewski z mazowieckiej MW. Przekonuje, że społeczeństwa azjatyckie, afrykańskie czy bliskowschodnie mają inną mentalność. Czują respekt tylko przed tymi narodami, które okazują swoją siłę. Nie będą darzyli szacunkiem ludzi bezwolnych.

Reklama

Mateusz i Szymon mówią, że są nacjonalistami. Uważają nacjonalizm za najwyższy przejaw patriotyzmu. – Przyjmowanie pod swój dach tej dziczy musi prowadzić do tragedii. Państwa wielokulturowe targane są setkami konfliktów wewnętrznych. Polska przetrwa, jeśli pozostanie jednolita etnicznie. Musimy o to walczyć – przekonuje Mateusz Pławski.