Ekshumacja Jacka jeszcze się nie odbyła, w tej chwili jest tak, że czekam na zgromadzenie Trybunału Konstytucyjnego, który orzeknie w tej sprawie. Ja jednak będę o spokój ciała mojego męża walczyła - mówiła w "Kropce nad i" na antenie TVN24 wdowa po podporuczniku BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej, Krystyna Łuczak-Surówka.

Reklama

Jej zdaniem, ekshumacja jest w pełni bezzasadna mimo, że zdaje sobie sprawę, że na ciele jej męża mogą być fragmenty DNA innych ofiar. Nie spodobał jej się też pomysł śledczych, by wszystkie akta śledztwa digitalizować i wysyłać rodzinom ofiar. Wyraziłam bardzo ostry sprzeciw, przede wszystkim przeciwko temu, że tam są również informacje tajne. Na przykład ja sobie nie życzę czytać informacji dotyczących innych osób - stwierdziła. Uznała też, że takie postępowanie jest niegodne, bo nie chciałaby zobaczyć zdjęć męża w trumnie. I co ja wtedy zrobię? Jak ja to przeżyję? - pytała kobieta.

Odpowiedziała też na słowa prezesa PiS, który po tym,jak ekshumacje wykryły zaniedbania przy sekcjach zwłok mówił o barbarzyństwie polskich i rosyjskich władz. Przypomniała bowiem, co działo się siedem lat temu. To był dla nas wszystkich duży szok. Pamiętam ten moment bardzo dobrze, właściwie każdą minutę. Jestem pełna pokory i wdzięczności dla wszystkich osób, które wtedy o nas zadbały - mówiła. Politycy ze wszystkich stron zgadzali się co do tego, że należy zrobić wszystko, byśmy mogli naszych bliskich szybko i godnie pochować. Ja przypomnę, że to też trwało kilka tygodni, nie była to standardowa procedura. To nie była kwestia pośpiechu, to była kwestia pewnego szoku, ogromu nieszczęścia - podsumowała.