Sprawą licznych yłączeń przez PKP Intercity pociągów z ruchu zainteresowała się Magdalena Błeńska z Koła Poselskiego Republikanie (do lutego – Kukiz’15). Złożyła interpelację, w której domaga się, by minister infrastruktury Andrzej Adamczyk odpowiedział, jaka jest przyczyna tych wyłączeń i czy resort monitoruje sprawę. Chodzi o pociągi ze zintegrowanym napędem - jak Dart, Flirt i Pendolino - bez podziału na lokomotywę i wagony (zwane też ezetami).
Dla pasażerów zastępowanie ezetów to problem. Po pierwsze, z powodu opóźnień. Po drugie, wiąże się z podstawieniem składu wagonowego: czasami nieprzystosowanego do przewozu osób na wózkach i bez części barowej.
Posłanka przygotowała interpelację na podstawie informacji PKP Intercity o zastępczych pociągach skierowanych na trasy w miejsce ezetów, które uległy awariom albo zostały uszkodzone. Wynika z nich, że od początku roku do końca maja Intercity musiało zastępować pociągi 465 razy, z czego aż 60 proc. przypadków dotyczyło dartów. PKP Intercity ma ich 20. Tyle samo ma pociągów Flirt produkowanych przez Stadlera w Mińsku Mazowieckim – te wypadły jednak znacznie lepiej. Podobnie jak i Bydgostia, czyli starszy skład Pesy, których po torach jeździ siedem.
Zapytanie do ministra infrastruktury zawiera wyłącznie dane o pociągach kategorii IC, bo dotyczy ezetów, które są dotowane przez Ministerstwo Infrastruktury w ramach umowy z PKP Intercity. Gdyby uwzględnić też francusko-włoskie Pendolino, których PKP IC też ma 20 i które jeżdżą na zasadach komercyjnych (w ramach kategorii EIC), wtedy udział Darta w ogólnej liczbie wyłączeń z ruchu wynosi 55 proc.
Reklama
Pesa nie zgadza się z tymi wyliczeniami. Wyłączenia to głównie wypadki komunikacyjne, zderzenia ze zwierzyną i efekty wandalizmu – twierdzi Maciej Grześkowiak, szef promocji Pesy. Jak wylicza, w maju wskaźnik niezawodności wynosił 97 proc., czyli zgodnie z umową. Marta Ziemska, rzecznik PKP Intercity, potwierdza, że większość długotrwałych wyłączeń dartów spowodowana jest naprawami uszkodzeń powstałych np. w trakcie kolizji. Ale na drugim miejscu są usterki pojazdu - dodaje.
Reklama
Jak już informowaliśmy w DGP, umowa przewoźnika z producentami Darta, Flirta i Pendolino zakłada, że codziennie powinno jeździć 18 na 20 pociągów (dwa zostają w rezerwie). Z analizy rozkładów wynika, że w I kw. pasażerów woziło tylko 14 pociągów Pesy. Te dane częściowo tłumaczą, dlaczego w maju PKP Intercity zrezygnowała z opcji dokupienia 10 dartów, mimo że miała taką możliwość w ramach wartego 1,3 mld zł kontraktu z 2014 r.
Jaki jest powód wysokiej awaryjności dartów? To zupełnie nowa polska konstrukcja, która powstała w szalonym tempie. Pesa miała na opracowywanie prototypu, wyprodukowanie pociągu i jego homologację zaledwie 13 miesięcy.
PKP Intercity zapowiada, że zamierza kupować pociągi na innych zasadach. Planujemy wdrożyć model, w którym po wyprodukowaniu pojazdów nastąpi ich kontrolowana eksploatacja. Wykonawca i przewoźnik będą diagnozować i usuwać wszelkie usterki - podaje spółka. W podobny sposób pociągi kupują np. Deutsche Bahn. W Polsce ma do tego posłużyć specjalny program NCBR zakładający finansowanie wspólnych przedsięwzięć przewoźników i producentów taboru. Zapowiedzi Ministerstwa Rozwoju są takie, że wystartuje on w III kwartale.
Sensei przeszedł do rady nadzorczej
Tomasz Zaboklicki, założyciel Pesy Bydgoszcz i wieloletni prezes koncernu, przekazał kierowanie firmą wiceprezesowi Robertowi Świechowiczowi. Sukcesja była przygotowana od półtora roku. Zaboklicki będzie kontrolował to, co dzieje się w jego spółce z pozycji członka rady nadzorczej.
59-letni Tomasz Zaboklicki lubi rywalizację: trenował karate, otrzymał też tytuł senseia (trenera). Karierę zaczynał w 1983 r. w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego PKP w Bydgoszczy. Najpierw był specjalistą ds. ekonomicznych, w 1991 r. załoga wybrała go do rady nadzorczej. Rok później wydzielony z PKP zakład przekształcił się w spółkę akcyjną Skarbu Państwa. Wtedy pieniędzy brakowało nawet na pensje. W 2001 r. Zaboklicki i sześć osób z kierownictwa Pesy wykupili zakład od państwa, tworząc spółkę menedżerską i zaciągając kredyty pod zastaw prywatnych majątków.
Dzisiaj Pesa to lider produkcji taboru w Polsce. Grupa jest jednak w niełatwej sytuacji i szuka inwestora. Grożą jej kary umowne (np. 100 mln zł w arbitrażu w związku z kontraktem na darty). Pesa ma za sobą rekordowy pod względem wpływów 2015 r. (3,1 mld zł), chociaż zakończony stratą netto 130 mln zł. W 2016 r. przychody grupy spadły prawie trzykrotnie. Wyniku netto producent na razie nie podaje.