W pozwie o ochronę dóbr osobistych Marczuk domagała się 20 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy i 80 tys. zł odszkodowania za poniesione szkody materialne. Chciała też zasądzenia nakazu przeprosin, które CBA i prokuratura miałyby na swój koszt opublikować w ośmiu mediach - prasie, telewizji i portalach internetowych. Przeprosiny i wyrazy ubolewania miałyby dotyczyć naruszenia dobrego imienia, reputacji, godności i prawa do prywatności Weroniki Marczuk, co nastąpiło w wyniku niesłusznego zatrzymania i niezgodnych z prawem czynności operacyjno-rozpoznawczych.

Reklama

W 2015 roku ruszył proces, który na żądanie pełnomocnika Marczuk, mec. Michała Wawrykiewicza toczył się za zamkniętymi drzwiami. Prawnik uzasadniał, że dla jego klientki "sprawa niesie tak wielki ładunek emocjonalny, że roztrząsanie jej w mediach i nawet obecność na korytarzu fotoreportera oraz funkcjonariuszy policji spowodowała nawrót bardzo ciężkich emocji". Podkreślił, że w sądzie będą też poruszane szczegóły z jej życia osobistego.

Sąd w czwartek oddalił pozew Marczuk i obciążył ją kosztami procesowymi. Sąd, z uwagi na rozpoznanie sprawy z wyłączeniem jawności, nie przedstawił ustnego uzasadnienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Marczuk - radca prawny, w swoim czasie obracająca się też w środowisku celebrytów - stała pod zarzutem powoływania się na wpływy oraz żądania i wzięcia łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Miało chodzić w sumie o 450 tys. zł, z których - według CBA - miała przyjąć pierwszą transzę 100 tys. zł. Groziło jej do 8 lat więzienia. Razem z nią został zatrzymany ówczesny prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusław Seredyński (który nadal walczy przed sądem I Instancji o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie).

Reklama

CBA zatrzymało Weronikę Marczuk we wrześniu 2009 r. Sąd odmówił wtedy aresztu i zwolnił ją za kaucją. Działania wobec niej prowadził m.in. agent CBA Tomasz Kaczmarek.

Reklama

W styczniu 2011 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie uznała, że Marczuk nie dopuściła się płatnej protekcji i miała prawo do wynagrodzenia za doradztwo przy prywatyzacji WN-T. Śledztwo umorzono z braku cech przestępstwa, zarzuty wobec niej i Seredyńskiego wycofano. Prokuratura wszczęła zaś wtedy śledztwo wobec działań CBA, bo miała "istotne wątpliwości" co do legalności działań Biura wobec Marczuk.