Jak zapowiedział w marcu prezes PiS Jarosław Kaczyński, w kwietniu odbędzie się ostatni marsz pamięci w ramach tzw. miesięcznicy smoleńskiej. Dodał, że poprzedzające marsze msze św. w intencji ofiar katastrofy, które odbywają się w warszawskiej Archikatedrze św. Jana, będą nadal odprawiane. Dotąd odbyło się 95 miesięcznic.

Reklama

Zdaniem ks. Zielińskiego, modlitwa za zmarłych jest zawsze potrzebna i nie ma takiego momentu, kiedy można by jej zaprzestać - chyba że ktoś zostanie wyniesiony na ołtarze. Jednakże - jak podkreślił - od modlitwy za ofiary katastrofy smoleńskiej należy odróżnić marsze pamięci.

- Marsze miały charakter polityczny; były czymś zastępczym wobec innych form upamiętnienia katastrofy smoleńskiej, których odmówiono. Przypuszczam, że nie odbywałyby się przez tyle lat, gdyby pomnik ofiar został wcześniej zbudowany - zaznaczył.

W ocenie ks. Zielińskiego, "brak w Warszawie pomnika prezydenta Kaczyńskiego i wielu wysokich przedstawicieli państwa polskiego był czymś nienormalnym, zwłaszcza że w innych miastach takie pomniki stoją". - W tej chwili pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej na pewno powstanie, więc każdy, kto będzie chciał złożyć kwiaty - niekoniecznie w miesięcznicę - czy w inny sposób wyrazić pamięć, będzie mógł to zrobić - podkreślił.

Reklama

Ks. Zieliński odniósł się także do medialnych zarzutów, że marsze są "próbą budowania religii smoleńskiej". W jego opinii, jest to określenie "obraźliwe dla ludzi, którzy uczestniczyli w miesięcznicach". - Trzeba pamiętać, że elementem miesięcznic są msze św., a w centrum Eucharystii znajduje się ofiara Chrystusa - podkreślił.

Jednocześnie przyznał, że oprócz upamiętnienia ofiar katastrofy, miesięcznice były "elementem tożsamościowym obozu nazwanego później obozem dobrej zmiany". - Tak być nie powinno. Przecież w katastrofie smoleńskiej zginęli także członkowie innych opcji politycznych. Problem polega na tym, że ówczesna władza - ze względów czysto partyjnych - odcięła się od pamięci o ofiarach, więc pamięć pozostała tylko po jednej stronie - i teraz mamy, to co mamy - zaznaczył redaktor naczelny tygodnika "Idziemy".

Przypomniał, że podczas miesięcznic miały miejsce "bluźniercze" wydarzenia. - To wszystko było wyreżyserowane przez ludzi, którym się marzyło tworzenie życia publicznego bez nawiązania do religii. Ci ludzie bardzo się zawiedli, kiedy po katastrofie smoleńskiej okazało się, że Polacy ważne chwile przeżywają w odniesieniu do treści religijnych, w jedności z Kościołem. Dlatego rozpoczęto kampanię zohydzania i ośmieszania świętości - stąd krzyż z puszek, sikanie na znicze i rozmaite prowokacje. To był protest sfrustrowanych ludzi przeciwko przeżywaniu patriotyzmu i jednoczenia się narodu wokół symboliki i obrzędowości chrześcijańskiej - ocenił ks. Zieliński.

Reklama

Dodał, że blokowanie miesięcznic przez Obywateli RP, którzy od grudnia 2016 r. urządzają na trasie przemarszu kontrmanifestacje, to "hucpa polityczna".

- Pamiętam czasy, kiedy równolegle do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - które w czasach "Solidarności" okazało się patriotyczne - powołano Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej. Nazwa zdawała się wskazywać na coś patriotycznego i niekomunistycznego, ale to pozory. Dziś wydaje mi się, że jest to powtórzenie tego manewru, kiedy za powoływaniem się na Rzeczpospolitą ukrywają się skrajnie lewicowe organizacje, których zadaniem jest hucpa. Trzeba sobie zadać pytanie: czy tzw. antyfaszyści lub Obywatele RP są naprawdę przeciw systemom totalitarnym, czy też są ich pogrobowcami? - pytał ks. Zieliński.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria Kaczyńska oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.