- Młodzież Wszechpolska przychodzi, rozrabia na wykładzie oficjalnym Adama Michnika. I kto jest winien? Nie Młodzież Wszechpolska, nie aktywista tej nacjonalistycznej, faszyzującej organizacji, tylko winien jest ten, kto staje w obronie wartości demokratycznych, prawdy (...) Kiedy składam wniosek o delegalizację Obozu Narodowo-Radykalnego, prokuratura milczy, kiedy składam wniosek, kolejne wnioski dotyczące Młodzieży Wszechpolskiej, również aparat państwowy milczy. Ja się czuję dzisiaj ofiarą. Ja się czuję dziś w polskim państwie niebezpiecznie. Polskie państwo nie chroni porządku konstytucyjnego, tylko chroni tych, którzy chcą ten porządek obalić - powiedział dziennikarzom Paweł Adamowicz.

Reklama

Prezydent Gdańska zapowiedział, że złoży apelację od wyroku Sądu Rejonowego w Gdańsku, a jak będzie trzeba to także kasację do Sądu Najwyższego oraz skargę do Trybunału Praw człowieka w Strasburgu. - Ten wyrok nie tylko mnie dotyka, ale także wszystkich uczestników tego spotkania, które zostało brutalnie przerwane przez grupkę pod sztandarami Młodzieży Wszechpolskiej - mówił.

- Ja oczekuję od państwa polskiego, że będzie chroniło porządku konstytucyjnego i będzie chroniło tych obywateli, jak mnie, którzy stają w obronie porządku konstytucyjnego. Mówienie, że naruszyłem nietykalność osobistą pana J. jest jakimś żartem. Mówienie, że obraziłem tego pana jest jeszcze większym żartem. Myśmy się poczuli obrażeni, te 300 osób, które przyszły na wykład Adama Michnika (...). To my jesteśmy ofiarą. A dziś z tego wyroku wynika, że ofiarą są agresorzy – i to jest sytuacja nienormalna i najzwyklejsza kpina. Ja się z tym nie zgadzam - podkreślił prezydent Gdańska

Adamowicz usłyszał wyrok za uderzenie działacza Młodzieży Wszechpolskiej. "Przemoc i wyzwiska nie przystoją prezydentowi Gdańska"

Sąd Rejonowy w Gdańsku skazując w piątek prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza na 2,5 tys. zł grzywny za poniżenie działacza Młodzieży Wszechpolskiej i naruszenie jego nietykalności osobistej uznał, że zachowanie prezydenta cechowała "znaczna społeczna szkodliwość".

Reklama

Wyrok nie jest prawomocny. Autorem prywatnego aktu oskarżenia jest 24-letni sekretarz koła Młodzieży Wszechpolskiej w Gdańsku Aleksander Jankowski.

Działacz MW oskarżył Pawła Adamowicza o to, że "stosując siłę fizyczną" uderzył go ręką w pierś - "powodując silną utratę równowagi" - oraz o "bezpośrednie utożsamienie jego osoby z faszyzmem". "A więc o takie zachowanie, które spowodowały znaczące naruszenie nietykalności cielesnej, poniżenie mojej osoby w opinii publicznej, oraz naraziły mnie na utratę zaufania potrzebnego do aktywnego udziału w miejskiej przestrzeni publicznej" - podkreślił.

Reklama

Sprawa dotyczy wydarzenia, do którego doszło 7 listopada 2017 r. w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku podczas wystąpienia Adama Michnika pt. "Dwie Niepodległości - 1918/1989 - wyzwania i bilans" w ramach Gdańskich Debat Obywatelskich. Są one częścią gdańskich i pomorskich obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Tuż po rozpoczęciu wykładu kilkuosobowa grupa działaczy MW chciała wręczyć Michnikowi w ramach happeningu wiaderko z substancją imitującą smołę.

Sąd podkreślił, że wyrok zapadł głównie w oparciu o dowód w postaci nagrania z telefonu komórkowego.

- Dbałość o poziom i kulturę debaty publicznej wymaga, aby zwłaszcza określenia nacechowane tak jednoznacznie pejoratywne jak "faszyści", były używane w sposób szczególne rozsądny i roztropny, zwłaszcza gdy używają je osoby publiczne, cieszące się autorytetem społecznym i politycznym, a niewątpliwie taką osobą jest prezydent Paweł Adamowicz – powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia, Aleksandra Siniecka-Kotula.

W ocenie sądu, nie można uznać, że w tej sprawie stopień szkodliwości społecznej był nieznaczny.

- Mimo wszystko prezydent Adamowicz jako osoba publiczna powinien zachowywać się w pewien określony sposób, stosowane wobec niego standardy są wyższe niż wobec przeciętnego obywatela. Ten czyn nie charakteryzował się nieznaczną społeczną szkodliwością czynu, która pozwalałaby na warunkowe umorzenie postępowania. Wręcz przeciwnie – zdaniem sądu – takie publiczne zachowanie osoby tak istotnej w Gdańsku jak Paweł Adamowicz z użyciem przemocy i wyzwisk - nie przystoi prezydentowi miasta Gdańska i w tym kontekście była to znaczna społeczna szkodliwość popełnionego przez niego czynu – zaznaczył sąd.

MW kontra prezydent Gdańska. Świadkowie: Chcieliśmy wręczyć Michnikowi pudełko, Adamowicz zaczął nas popychać

Media

Czterech świadków zeznawało we wtorek przed Sądem Rejonowym w Gdańsku w procesie, w którym działacz Młodzieży Wszechpolskiej w prywatnym akcie oskarżenia zarzuca prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi, że ten go poniżył nazywając faszystą oraz naruszył nietykalność cielesną.

Autorem prywatnego aktu oskarżenia jest 24-letni sekretarz koła Młodzieży Wszechpolskiej w Gdańsku, Aleksander Jankowski.

Działacz MW oskarżył Pawła Adamowicza o to, że "stosując siłę fizyczną" uderzył go rękę w pierś - "powodując silną utratę równowagi" - oraz o "bezpośrednie utożsamienie jego osoby z faszyzmem". - A więc o takie zachowanie, które spowodowały znaczące naruszenie nietykalności cielesnej, poniżenie mojej osoby w opinii publicznej, oraz naraziły mnie na utratę zaufania potrzebnego do aktywnego udziału w miejskiej przestrzeni publicznej - podkreślił.

Sprawa dotyczy wydarzenia, do którego doszło 7 listopada 2017 r. w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku podczas wystąpienia Adama Michnika pt. "Dwie Niepodległości - 1918/1989 - wyzwania i bilans" w ramach Gdańskich Debat Obywatelskich. Są one częścią gdańskich i pomorskich obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Tuż po rozpoczęciu wykładu kilkuosobowa grupa działaczy MW chciała wręczyć Michnikowi w ramach happeningu wiaderko z substancją imitującą smołę.

- Chcieliśmy wręczyć Michnikowi to pudełko i wtedy Paweł Adamowicz zaczął nas odpychać w stronę wyjścia. Mnie też popchnął, zaczął klaskać w dłonie i podjudzać publiczność, która zaczęła krzyczeć "won" i "faszyści". Aleksandra prezydent najbardziej odpychał, raz tak mocno, że stracił równowagę - mówiła przed sądem 20-letnia studentka Natalia M., należąca do MW od ponad dwóch lat.

Kolejny świadek, 22-letnia studentka Joanna W., członek MW od trzech lat, podkreśliła, że prezydent Gdańska nie tylko ich wyzywał, ale też i popychał. - Nie spodziewałam się takiej reakcji zebranych i prezydenta, oczekiwałam raczej kulturalnej wymiany zdań, a nie popychania - dodała.

Doradca prezydent Gdańska, redaktor naczelny „Przeglądu Politycznego”, 61-letni Wojciech Duda, zeznał, że to działacze MW zachowywali się groźnie jak bojówka.

- Nie nazwałbym tego happeningiem, tylko próbą przerwania naszego wydarzenia. Ta grupa agresywnie szła w kierunku Adama Michnika, trzymając jakiś przedmiot w rękach, a Paweł Adamowicz zasłonił własnym ciałem jego osobę i zwracał się do działaczy Młodzieży Wszechpolskiej o opuszczenie sali. Widziałem, jak prezydent krzyczał "won" i "faszyści", ale przede wszystkim widziałem jego działania, aby oddzielić członków MW od prelegenta. Ja też klaskałem i skandowałem, bo nie zgadzam się na to, że MW odwołuje się do faszyzmu polskiego z lat przedwojennych - mówił Duda, który jest współorganizatorem Gdańskich Debat Obywatelskich.

W jego ocenie, dzisiejsza MW nie jest organizacją faszystowską. - Ale odwołuje się do niektórych wątków Młodzieży Wszechpolskiej z pierwszej połowy lat 20., która była wtedy radykalnym zwolennikiem faszyzmu włoskiego. Nie uważam, że członkowie MW to faszyści, ale ich zachowanie odwoływało się do przemocy, która nie może mieć miejsca w przestrzeni publicznej. Skandując "faszyści", nie miałem na myśli Mussoliniego, ale tradycję polityczną, która jest tradycją przemocy, wiążącą się z politycznym radykalizmem, który może przybrać zarówno lewicowe, jak i prawicowe cechy - powiedział Duda.

Na wtorkowej rozprawie prezydent Gdańska był nieobecny, reprezentował go adwokat. Na następnej rozprawie 2 lipca ma być przesłuchanych dwoje ostatnich świadków.

Pod koniec kwietnia na pierwszej rozprawie akt oskarżenia ze strony działacza MW Adamowicz prezydent Gdańska określił jako "humorystyczny". - Jeżeli ktoś się zapisuje do organizacji politycznej i nacjonalistycznej, to musi się liczyć z tym, że będzie oceniane jego zachowanie. I pan Jankowski ma pretensje, że publiczność nazwała go faszystą? To jest po prostu przedszkole. W akcie oskarżenia napisał nawet, że jego równowaga została naruszona - na filmie widać wyraźnie, że na dwóch nogach trzyma się bardzo sprężyście. Jesteśmy świadkami tego, że za pieniądze podatników marnuje się czas ważnego funkcjonariusza publicznego, samorządowca, ale i też czas sędziego, który być może miałby do rozstrzygnięcia ważniejsze sprawy - ocenił.

W marcu sąd zaproponował obu stronom zawarcie kompromisu, ale mediacje się nie powiodły.