"Pieszczotliwie mówiłem na niego Tate" - wspomina w rozmowie z "Faktem" artysta. To właśnie tragicznie zmarły Lech Marchelewski namówił piosenkarza na kursy pilotażu i to on go egzaminował. Potem z jego rąk Wiśniewski otrzymał patent pilota. "Miał być nawet ojcem chrzestnym mojej córeczki Etienette, ale niestety nie mogliśmy zgrać terminów" - dodaje.

Reklama

Piosenkarz poznał grupę pilotów z zespołu Żelazny w 2003 r. "Niestety, wtedy też spotkała tych dzielnych ludzi tragedia" - kontynuuje w "Fakcie" swoją opowieść Wiśniewski. 2 czerwca 2003 r. podczas lotu szkoleniowego zginęło dwóch pilotów, Marek Dubkiewicz i Sebastian Chrząszcz.

"Już wtedy pasjonowałem się lotnictwem" - dodaje piosenkarz. "I przybity tą śmiercią napisałem wtedy <Requiem dla Żelaznego>. Był nawet koncert poświęcony ich pamięci, na którym poznałem Lecha".

Od tego momentu rozpoczęła się dla Michała Wiśniewskiego wielka przygoda z przestworzami. "Fakt" przypomina, że piosenkarz od dawna ćwiczył na komputerowych symulatorach lotu. Ale to właśnie Lech przekonał go, że latanie na monitorze to nie to samo, co pobyt w przestworzach.

Reklama

To wtedy Wiśniewski obiecał sobie, że kiedyś zdobędzie prawdziwą licencję pilota. "Lech to był serdeczny człowiek i wielki przyjaciel" - zamyśla się Michał. "I nigdy nie przypuszczał, że zginie taką śmiercią. Nie lubił nawet żartów na ten temat. A lotnicy często sobie je powtarzają, bo mają specyficzne poczucie humoru" - dodaje.

Michał jako dziecko nie miał możliwości poznać swego prawdziwego ojca, więc traktował Lecha Marchelewskiego nie tylko jako instruktora. On był dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Był niemal jak ojciec - zauważa "Fakt". "Przy nim czułem się pewnie. Słuchałem jego rad, przyjmowałem uwagi. Kiedyś razem z nim wykonywałem nawet rozetę, czyli tę niebezpieczną figurę akrobatyczną, która w Radomiu przyniosła mu śmierć" - wspomina Michał.

"Byłem oczywiście tylko pasażerem, ale nic a nic się nie bałem. Przy Lechu zawsze można było czuć się bezpiecznie!". Na koniec swych zwierzeń "Faktowi" Michał przypomina sobie słowa "Requiem dla Żelaznego":

Reklama

Bóg chciał stało się
choć żal serce rwie
to On nadał kurs Wam do nieba
pewnie nie chciał być sam
potrzebował Was tam
tylko czemu już dziś powiedz nam?




"Nigdy przez głowę nie przeszłaby mi myśl, że po czterech latach znów przyjdzie mi wykonać tę pieśń. I to na cześć mego największego autorytetu nie tylko w dziedzinie lotnictwa" - kończy opowieść Michał Wiśniewski.