W październiku 2008 r. 300 studentów zainauguruje rok akademicki w Zuma Rock University. "Na razie kupiliśmy działkę w samym sercu Nigerii. Jeszcze w tym roku uczelnia zostanie zarejestrowana i rozpoczną się prace budowlane" - mówi nam Karolina Wójcik, rzeczniczka Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej.
Pomysł narodził się dwa lata temu.

Reklama

Makary Stasiak, kanclerz WSHE, podczas konferencji naukowej spotkał się z prof. Abdullahim Mahdim, rektorem uniwersytetu w Gombe w Nigerii. Ten namówił go do otwarcia uczelni. Co przekonało Stasiaka do zainwestowania w tym kraju? Przede wszystkim ogromne zapotrzebowanie na naukę wśród tamtejszej młodzieży. Milion uczniów co roku walczy o indeksy szkół wyższych. W Nigerii na każdym kroku powstają prywatne uczelnie. Łódzka będzie jednak pierwszą zagraniczną.

"Jesteśmy pod wrażeniem waszej szkoły i tego, co nam zaoferowała. Mamy nadzieję, że to będzie dobry sygnał dla innych państw. Jesteśmy krajem rozwijającym się, zależy nam na wykształconych kadrach, chcemy, by rodacy uczyli się w kraju, a nie wyjeżdżali za granicę" - mówi DZIENNIKOWI Christopher Maijaki, asystent Juliusa Okojie, sekretarza wykonawczego nigeryjskiej komisji do spraw uniwersytetów.

Szkoła stanie w miejscowości Diko, nieopodal Abudży, stolicy Nigerii. WSHE chce zbudować całe miasteczko akademickie - z salami wykładowymi, domami studenckimi, obiektami sportowymi, restauracjami, sklepami. Pierwszych studentów przyjmie już w październiku za rok. Na początek nauka odbywać się będzie na dwóch kierunkach - informatyce oraz zarządzaniu i marketingu. W kolejnych latach mury uczelni mają też opuszczać ekonomiści, inżynierzy i lekarze. W pierwszym roku przyjętych zostanie 300 studentów. Czesne - 4 tys. dol. za rok.

Reklama

Prof. Nina Pawlak z Zakładu Języka i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi jednak, że Nigeryjczyków stać na płacenie tak wysokiej opłaty. "Inwestują w wiedzę, chętnie posyłają swoje dzieci na studia do Europy" - mówi Pawlak. "Jeśli polska uczelnia zaproponuje wysoki poziom kształcenia, to jest szansa, że szybko zyska renomę. Będzie traktowana jak europejska uczelnia, tyle że dostępna na krajowym gruncie. Nigeryjczycy chcą się uczyć. Liczą, że dobre wykształcenie pozwoli im na szybki awans społeczny. Cały kraj jest podzielony na 36 stanów. W każdym ma działać co najmniej jeden uniwersytet" - dodaje.

Karolina Wójcik, rzeczniczka WSHE: "Planujemy ścisłą współpracę między naszymi uczelniami. System stypendialny pozwoli najzdolniejszym studentom nigeryjskim na kontynuowanie nauki w Łodzi. Również polscy studenci uzyskają możliwość wyjazdu do Afryki". Na pewno do Nigerii pojadą polscy wykładowcy. Afrykańska odnoga WSHE będzie opierała się niemal w stu procentach na naszych nauczycielach akademickich. Dopiero za kilka lat pałeczkę przejmą Nigeryjczycy.

"Musi to jednak potrwać. Afrykanie będą przyjeżdżać do Polski na staże i kursy. Planujemy też wymianę naukową" -zdradza Karolina Wójcik. Czy projekt skazany jest na sukces? Prof. Tadeusz Markowski z Wydziału Zarządzania i Marketingu Uniwersytetu Łódzkiego jest raczej sceptykiem. Twierdzi, że uczelnia może mieć problem ze znalezieniem chętnych do wyjazdu do Afryki. "Czasy, kiedy można było naprawdę dobrze zarobić na wyjazdach do państw Trzeciego Świata, już dawno minęły. Do tego życie tam bywa uciążliwe" - uważa profesor Markowski. "Nie sądzę, by renomowany naukowiec decydował się na taką podróż w niepewne. Ja na przykład powiedziałbym <absolutnie nie>" - dodaje.

Reklama

Nina Pawlak dorzuca: "Nigeryjczycy szukają lekarzy, informatyków, specjalistów od zarządzania, którzy pomogą wykształcić ich kadry. Jednak odkąd spadła wartość miejscowej waluty, naukowcom coraz mniej opłaca się wyjeżdżać do pracy w Afryce". Zdziwiona pomysłem kształcenia afrykańskich studentów jest też Ewa Kafarska z resortu nauki i szkolnictwa wyższego.

"Uczelnia w żaden sposób nie informowała nas o swoich planach. Gdyby to miała być zagraniczna filia, szkoła musiałaby uzyskać zgodę naszą oraz MSZ. To nie takie proste, na pewno procedury potrwałyby kilka miesięcy" - mówi Kafarska. Jak by na to nie patrzeć, inwestycja łódzkiej uczelni to ciekawy eksperyment. Jeśli się powiedzie, na pewno znajdzie wielu naśladowców.