Rejsowym autokarem z tanecznych zawodów w Berlinie wracało 29 pasażerów i kierowca. Przed godziną 9:00 rano autobus nagle zjechał z autostrady. Warunki na drodze były w tym czasie dobre - jezdnia była czarna, nie padał ani deszcz, ani śnieg. Możliwe więc, że zmęczony jazdą kierowca przysnął, jednak nie jest to jeszcze wersja oficjalna.

Reklama

Policja ma już tachograf, czyli urządzenie, które rejestruje między innymi, jak długo jedzie kierowca i czy robi sobie przerwy na odpoczynek. Wiadomo już, że dwie godziny przed wypadkiem kierowca zrobił sobie 50-minutową przerwę. Nie wiadomo jednak, czy miał zmiennika.

Na pokładzie feralnego autobusu były dzieci i młodzież w wieku 13-20 lat. Autobus pochodził prawdopodobnie z okolic Rzeszowa. Działa specjalna infolinia, pod którą można uzyskać informacje o rannych. Bezpłatny numer telefonu to 0 800 163 136. Numer telefonu do świetlicy, gdzie przebywają zdrowe osoby, to 077 453 01 20, zaś do szpitala - 077 44 33 999.

W dwóch szpitalach, na oddziałach ortopedii i chirurgii, jest wciąż 15 osób. Stan rannych jest stabilny - uspokajają lekarze. Szpital opuściło już natomiast 12 lżej rannych osób. .

Reklama

Po wypadku autostrada w kierunku Katowic była nieprzejezdna. Strażacy potrzebowali pięciu godzin na wyciągnięcie autokaru z rowu. Ruch na trasie wraca już do normy.

Wypadek autokaru na A4 to niestety nie ostatni dziś dramat na polskich drogach. Na trasie z Lublina do Białegostoku, w miejscowości Rzeczyca, czołowo zderzyły się dwa samochody osobowe. Nissan micra, w którym trwała nauka jazdy, prawdopodobnie wpadł w poślizg, zjechał na lewy pas i uderzył w fiata seicento. Na miejscu zginęła pasażerka fiata. Kierowca tego auta oraz cztery osoby z nissana są w szpitalu. Jedna z tych osób jest w stanie ciężkim.

Wcześniej w Łodzi, na skrzyżowaniu ulic Kopcińskiego i Narutowicza, wjechały w siebie fiat punto i ford escort. Autami podróżowało w sumie dziewięć osób. Wszystkie lekko ranne są w szpitalu.