Sprawa wyszła na jaw przypadkiem. W sprawozdaniu zamieszczonym na stronach internetowych z posiedzenia Komitetu Ochrony Roślin (KOR) PAN Uniwersytetu Rzeszowskiego pojawiło się stwierdzenie: "W drodze do Rzeszowa dzięki uprzejmości firmy Monsanto członkowie KOR zwiedzali pola doświadczalne z odmianami kukurydzy, w tym genetycznie modyfikowanej”.

Reklama

Monsanto to amerykański koncern, jeden z największych na świecie producentów nasion GMO. Informację tę przeczytał Paweł Połanecki, były wiceszef sejmiku mazowieckiego i niezależny ekspert od upraw roślin genetycznie modyfikowanych (GMO). I nie namyślając się długo, złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście.

"Nie ma wątpliwości, że plantacje kukurydzy genetycznie modyfikowanej, którą wizytowali członkowie Polskiej Akademii Nauk, są nielegalne, a ich obowiązkiem było natychmiastowe powiadomienie o tym organów ścigania" – mówi Połanecki. W rozmowie z DZIENNIKIEM przypomina: Polska jest krajem wolnym od GMO. Ustawa z 2001 roku O organizmach genetycznie modyfikowanych nakazuje plantatorowi otrzymanie zgody z Ministerstwa Środowiska na obsianie pola roślinami GMO.

Reklama

A jak sprawdził DZIENNIK, ministerstwo nie wydało jednak w tym roku ani jednego zezwolenia na uprawę GMO. Co więcej, firma Monsanto otrzymała wyraźną odmowę na takie zasiewy. Mówi o tym dokument ministerstwa z 10 kwietnia. Skąd zatem uprawy? Profesor Stefan Pruszyński, przewodniczący KOR, w rozmowie z DZIENNIKIEM twierdzi, że pole, które wizytowali, znajduje się pod Łańcutem. Jak określił profesor, kukurydzą obsadzony był duży połać ziemi. "Ale nie umiem powiedzieć, ile mogło być hektarów" - mówi Pruszyński.

Czy uprawa jest legalna? Zdaniem Pruszyńskiego tak. "Ale dokładnie nie wiem, bo kukurydzę posadziła firma Monsanto, wszystkie pozwolenia mają oni". Połaniecki nie ma jednak wątpliwości: "Tu chodzi o korupcję naukową, kto jak kto, ale uczeni powinni wiedzieć, jakie zagrożenia dla środowiska, a przede wszystkim zdrowia, niesie GMO". Teoretycznie. Bowiem z informacji zebranych przez DZIENNIK wynika, że uprawy żywności modyfikowanej genetycznie nie tylko już w Polsce istnieją, ale są też intensywnie promowane przez wielkie koncerny. Dr Zbigniew Hałat, epidemiolog i żywieniowiec, precyzyjnie opisuje kulisy szkoleń i sympozjów, które organizują zwolennicy GMO w Polsce. "Zaproponowano mi udział w dyskusji o GMO. Miałem dostać aż 1600 zł za godzinę prelekcji, ale nie skorzystałem" - mówi Zbigniew Hałat.

Czy zatem jego zdaniem można mówić o korupcji? "Użyłbym raczej określenia: silny lobbing" - odpowiada. Jego zdaniem niektórzy zwolennicy GMO biorą pieniądze z koncernów. Jak mówi, dotyczy to nie tylko naukowców, ale także rolników, którzy decydują się na nielegalną uprawę takich roślin.

Problem jest poważny. Przepisy Unii Europejskiej nakazują restrykcyjna kontrolę roślin GMO. Raz bowiem wprowadzone do ekosystemu, są nieusuwalne. Polska od lat próbuje bronić się przed uprawami GMO. Premier Kazimierz Marcinkiewicz zadeklarował to w swoim expose. Podobnie jak Jarosław Kaczyński. Także Donald Tusk położył w expose nacisk na ochronę środowiska.

Upraw GMO zakazała ustawa z 2001 roku. Sejm poprzedniej kadencji ponowił zakaz. Nie można też sprowadzać pasz wyprodukowanych z nasion zmodyfikowanych. Skąd te restrykcje? Po pierwsze, zdaniem niektórych ekspertów takie plantacje mogą zagrażać osobom chorym na alergię. Po drugie, jak mówi poseł do parlamentu Europejskiego Janusz Wojciechowski, dla naszego rolnictwa opinia producenta czystej żywności to ważny konkurencyjny atut. "Produkty z Polski postrzegane są nie tylko jako ekologiczne, ale przede wszystkim wolne od GMO. Nie możemy tego stracić!" - mówi Wojciechowski. Właśnie dlatego już wszystkie sejmiki wojewódzkie ogłosiły uchwały o zamiarze utworzenia stref wolnych od GMO. Czyżby bezskutecznie? "Metodą faktów dokonanych próbuje się wprowadzić do Polski te uprawy" - ostrzega Hałat. Paweł Połanecki mówi jeszcze ostrzej: "W grę wchodzą olbrzymie pieniądze. Koncerny na lata wiążą producentów roślin GMO".

GMO

Określenie GMO pochodzi od angielskiego terminu genetically modified organism (organizm zmodyfikowany genetycznie). Skrótem tym określa się rośliny i zwierzęta, których DNA zostało celowo zmienione przez człowieka. Dzięki wyłączaniu lub zwiększaniu aktywności poszczególnych genów biotechnolodzy potrafią sprawić, by poszczególne cechy modyfikowanego organizmu uległy zmianie. W ten sposób można na przyład uzyskać bardziej plenne odmiany zbóż.

Inny rodzaj manipulacji genetycznych stosowanych w GMO to wszczepianie do DNA organizmu genów pochodzących od zupełnie innego organizmu. Dzięki obcym fragmentom DNA organizm może stać się np. bardziej odporny na choroby lub niekorzystny wpływ środowiska. Ten rodzaj manipulacji genetycznych stosuje się często wobec roślin uprawnych. Dzięki nowym genom pochodzącym od innych gatunków roślin, a nawet zwierząt, zboże staje się bardziej odporne na susze lub potrafi wytwarzać substancje odstraszające szkodniki. Niektóre organizmy modyfikowane genetycznie są wykorzystywane jako żywe fabryczki leków. Tak właśnie działają specjalnie zmienione szczepy bakterii, które potrafią produkować ludzką insulinę – hormon niezbędny w leczeniu cukrzycy.