Mąż i dzieci Anny Kalaty od ponad 10 lat toczyli z Państwowym Zakładem Ubezpieczeń sądowy spór o wypłatę odszkodowania po wypadku samochodowym. Co ciekawe, ślimacząca się całą dekadę sprawa kilka miesięcy po kluczowym dla Netzla głosowaniu nabrała przyspieszenia - czytamy w "Newsweeku".

Reklama

Głos Kalaty uratował Netzla

PZU zawarło z rodziną pani minister ugodę sądową, na podstawie której firma wypłaciła ponad milion złotych. "Rzeczywiście, prezes Netzel przedstawił sprawę zarządowi" - przyznaje w rozmowie z "Newsweekiem" Jolanta Strzelecka, była wiceprezes ubezpieczyciela.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kilka miesięcy wcześniej Anna Kalata uratowała skórę Jaromirowi Netzlowi. Gdy 19 grudnia 2006 roku Komisja nadzoru Finansowego decydowała, czy Netzel będzie nadal zasiadał w fotelu prezesa PZU, na pozytywnym wyniku głosowania zaważyło właśnie poparcie minister pracy. Głosowanie zakończyło się wynikiem 4:3 dla Netzla.

Reklama

"Osoba, której najbliżsi byli w sporze z PZU, nigdy nie powinna zasiadać w organach nadzorujących spółkę i prowadzić rozmów w spornej sprawie" - mówi "Newsweekowi" profesor Antoni Kamiński, założyciel polskiego oddziału Transparency International, organizacji, która tropi korupcję. Nazywa to krótko: konflikt interesów.

"Nie znałem pani minister"

Były prezes PZU bagatelizuje sprawę i nie łączy tych dwóch faktów. "W grudniu 2006 roku, gdy zapadała decyzja KNF, nie wiedziałem o sprawie rodziny Anny Kalaty, a jej samej nie znałem" - tłumaczy "Newsweekowi". Jak dodaje, roszczenia rodziny byłej minister były zasadne i sąd mógł przyznać w tej sprawie o wiele większe odszkodowanie niż milion złotych. Nawet 100 milionów. Stąd ugoda.

"Zarząd PZU wydał więc dyrektywę, by - gdy roszczenia są zasadne - zawierać ugody. Inaczej narażałoby to firmę na koszty postępowań, które często przewyższały kwotę, jakiej pierwotnie domagali się poszkodowani" - twierdzi Jaromir Netzel.