Inne / Wojciech Grzedzinski

I - jak ustalił DZIENNIK - wcale nie jest pewne, czy zrozumieją polską argumentację, że powojenne dekrety o uznaniu ich za wrogów narodu polskiego obowiązują do dziś.

Oficjalnie rzecznik niemieckiej ambasady w Warszawie John Reyels mówi: "Odmawiamy komentarzy, dopóki nowe prawo nie będzie gotowe". Jednak anonimowo przedstawiciel niemieckiego MSZ zapowiada: "Gdyby do tego doszło, to byłaby dyskryminacja".

Sprawa zaczęła się w zeszłym tygodniu, kiedy podczas wizyty w Izraelu premier Tusk zapowiedział, że ustawa o odszkodowaniach za mienie zagrabione przez władze komunistyczne odda sprawiedliwość wszystkim obywatelom przedwojennej Polski, niezależnie od tego, czy przyznawali się do narodowości żydowskiej, ukraińskiej czy niemieckiej.

Reklama

Wiceminister Łaszkiewicz mówi DZIENNIKOWI jednak, że planowane prawo nie obejmie Niemców i ich potomków. "Dekretami z 1944 i 1945 r. Niemcy, ale także przedwojenni polscy obywatele narodowości niemieckiej, zostali wywłaszczeni i wysiedleni, bo uznano ich za wrogów narodu polskiego. Odwracanie tych przepisów oznaczałoby podważenie całego porządku ustalonego w Poczdamie. My tego nie zrobimy" - podkreśla Łaszkiewicz.

Inne / fot. Michal Kolyga

Były szef MSZ Adam Rotfled uspokaja jednak: tak twardy język nie zniweczy rysującego się od kilku miesięcy ocieplenie na linii Warszawa - Berlin. "Kanclerz Schroeder już 1 sierpnia 2004 r. zapowiedział, że niemieckie władze nie będą występowały z roszczeniami za mienie utracone po wojnie. To oznacza, że i dla Republiki Federalnej bezmiar krzywd wyrządzonych Polsce odbiera Niemcom moralne prawo do dopominanie się o rekompensaty" – tłumaczy.

Tuż po wojnie część Niemców próbowała udowodnić, że nie współpracowała z hitlerowskim okupantem. Ale minister Łaszkiewicz przyznaje, że zwykle ich starania były ignorowane przez polskie władze. Jak uważa wielu historyków, dziś rozpatrywanie z osobna każdego przypadku byłoby niezwykle trudne. Część nie widzi nawet takiej potrzeby.

"Niemcy powinni być traktowani jak każda inna narodowość, ale w zwykłych czasach. A tamte czasy nie były normalne. Nie można nie zauważać, że wtedy groziła polskiemu narodowi wręcz biologiczna eksterminacja" - przekonuje Adam Rotfeld.

Reklama

Większość wysiedlonych po wojnie Niemców żyła na terenach, które przed 1939 r. należały do Rzeszy. Jednak nie wszyscy. W okresie międzywojennym około 750 tys. obywateli Polski uważało się za Niemców. Mieszkali głównie w Wielkopolsce, na Pomorzu, w Łodzi i Bielsku-Białej.

Szczególnie skomplikowana była sytuacja na Mazurach, Kaszubach, Śląsku, gdzie część autochtonicznej ludności po wojnie automatycznie została przez komunistów uznana za Niemców i wysiedlona.

p

Paczkowski: Wszystkich obywateli II RP traktujmy tak samo

JĘDRZEJ BIELECKI: Rząd chce wykluczyć polskich obywateli narodowości niemieckiej z reprywatyzacji. To słuszna decyzja?
ANDRZEJ PACZKOWSKI, historyk*:
Moim zdaniem nie. Przypadki były przecież bardzo różne. Wielu popierało okupację hitlerowską. Ale inni, jak stojący na czele Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego biskup Juliusz Bursche trafił do Oświęcimia, choć był narodowości niemieckiej. Nawet ci, którzy podpisali volkslistę, często robili to pod przymusem, w obawie przed represjami. Jeszcze inaczej wyglądała sytuacja na ziemiach przedwojennej Polski włączonych do Rzeszy – na Pomorzu, Śląsku, w Wielkopolsce. Tam okupant automatycznie wcielał do różnych kategorii narodowości m.in. po to, aby mieć rekrutów do Wehrmachtu. Po wojnie tych ludzi często uznawano za autochtonów i nieraz po procesie weryfikacji, pozwalano pozostać w Polsce. Ale Niemców z Generalnej Guberni, którzy byli na listach volksdeutschów, wydalano z kraju. Byli traktowani jak Niemcy z Wrocławia czy Gdańska, którzy nigdy z Polską nie mieli nic wspólnego.

To było tuż po wojnie. Trudno spodziewać się subtelności po ogromie zbrodni, jakie wyrządzili Niemcy.
Dziś jednak nie powinno się stosować odpowiedzialności zbiorowej. Wszystkich obywateli II Rzeczpospolitej należałoby traktować tak samo. Przecież wśród etnicznych Polaków, także byli tacy, którzy współpracowali z hitlerowskim okupantem. Potomkowie Eugeniusza Świerczewskiego, człowieka, który wydał gen. Grota Roweckiego, jeśli są, i chcieliby dopominać się o rekompensaty, teoretycznie mogliby zgodnie z założeniami ustawy to zrobić.

Ilu było przed wojną Polaków niemieckiej narodowości?
W 1919 roku około połowy Niemców mieszkających na ziemiach II Rzeczpospolitej postanowiło wyjechać do Rzeszy. Pozostało około 750 tysięcy, z których wielu od pokoleń mieszkało na Pomorzu, w Wielkopolsce, na Śląsku.

A mieszkańcy Mazur, Kaszub?
Tam wielu autochtonom pozwolono po wojnie pozostać. Jednak razili sposobem mówienia po polsku, obyczajowością, ewangelicką wiarą tych Polaków, którzy przybyli do tych regionów z innych części kraju. Nie pozwalano im kultywować własnych tradycji. Dlatego wielu zaczęło wyjeżdżać do RFN później, w latach 50., 60., 70.

Jak z problemem reprywatyzacji poradziły sobie inne kraje?
Nie ma prostych rozwiązań. Czesi poszli po jeszcze bardziej radykalne rozwiązania. Wydalili tuż po wojnie wszystkich swoich obywateli niemieckiej narodowości, którzy mieszkali w Sudetach.

*Andrzej Paczkowski, historyk PAN