Teraz, przed Pierwszą Komunią Świętą dziecka, zdarzył się cud. Rodzicom dziewczynki udało się zebrać z datków astronomiczną kwotę - 100 tys. zł i Monika dostała nowe ręce.

"Dziękuje Bozi za swoje szczęście" - mówi uradowana dziewczynka. I po raz pierwszy w życiu chwyta w dłoń szklankę z sokiem. Elektroniczne ręce dla Moniki skonstruowano w jednej z włoskich klinik. Kosztowały majątek, ale nie to jest przecież najważniejsze.

Reklama

Zanim zdarzył się ten cud, dziewczynka i jej rodzice długo walczyli z przeciwnościami losu. Nie należą do zamożnych. Mieszkają w skromnym drewnianym domku na końcu wsi. Jakby trosk było mało, los doświadczył ich jeszcze większym zmartwieniem. Ich długo wyczekiwana coreczka urodziła się bez obydwu rączek. "Na początku to była tragedia, ale postanowiliśmy się nie załamywać. Nauczyliśmy się z tym żyć" - mówi "Faktowi" mama Moniki, Zofia Duda.

Mimo kalectwa, Monika rozwijała się prawidłowo. Jest bardzo zdolna. Razem z innymi dziećmi poszła do szkoły i jest jedną z najlepszych uczennic. Ręce zastępują jej stopy, którymi potrafi doskonale się posługiwać. Nauczyła się za ich pomocą pisać, malować, a nawet zmywać naczynia.

Reklama

"Choć na co dzień Monika jest uśmiechnięta, to czasem przed snem pyta mnie: mamo, dlaczego nie mam rączek tak, jak inne dzieci?" - opowiada pani Zofia. "Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Zawsze w takich momentach zagryzałam wargi i obiecywałam sobie w duchu, że odmienię jej los" - dodaje mama.

Rodzice Moniki zaczęli zbierać pieniądze na specjalnym koncie. Na początku nie było tego za wiele. Zaczęli tracić nadzieję. "Gdy już nie wierzyliśmy, że uda się uzbierać wystarczającą kwotę, nagle na konto zaczęła płynąć pomoc" - wspomina pani Zofia Duda.

Marzenie całej rodziny spełniło się. Za 35 tysięcy euro zebrane na koncie udało się skonstruować w klinice w Bolonii supernowoczesne protezy. Dzieki nim dziewczynka może poruszać rękami i chwytać dłońmi przedmioty. "Jestem bardzo szczęśliwa. Chciałabym, jak inne dzieci, złożyć rączki i przyjąć w dłonie Pana Jezusa" - opowiada "Faktowi" dziewczynka, która właśnie idzie do komunii.

Razem z nią cieszy się cała wieś. Nikt z rodziców drugoklasistów nie zaprotestował, kiedy ksiądz Stanisław Szeliga, za zgodą proboszcza, zaproponował przesunięcie o dwa tygodnie Pierwszej Komunii - tak aby Monika mogła wziąć udział w uroczystości i złożyć dłonie w modlitwie do Pana Jezusa. "Już nie chcę innych prezentów. Te rączki mi wystarczą" - mówi zadowolona Monika Duda.