p

Philip Bobbitt*

Narodziny nowego porzadku świata

Pojawienie się XXI-wiecznego państwa rynkowego jest głównym motorem napędowym wojen z terrorem. Te same siły, które prowadzą do upodmiotowienia jednostki i wymuszają budowę państwa nastawionego na maksymalizację szans jednostki, wzmacniają również siły terroru, co zagraża modelowi państwa opartego na przyzwoleniu obywateli jako podstawowym źródle legitymacji. Głównym tego przykładem jest dostarczanie terrorystom broni masowego rażenia.

Reklama

Większość dzisiejszych społeczeństw rozwiniętych żyje w państwach narodowych. Struktura ta powstała w drugiej połowie XIX wieku, kiedy pojawiły się prawa wyborcze dla szerokich grup społecznych (w tym także dla kobiet), darmowe szkolnictwo publiczne, programy opieki społecznej oraz industrialne wojny totalne. Państwo narodowe opiera swoją legitymację na tym, że wzięło na siebie zadanie dbania o warunki życia swoich obywateli, których równe prawa do dobrobytu wywodzą się wyłącznie z przynależności do państwa. Państwo narodowe ustawiło się w opozycji wobec niczym nieskrępowanego rynku. Mówiło: dajcie nam władzę, a my podniesiemy wam poziom życia. Postęp gospodarczy i materialny, jaki się dokonał w XX wieku, świadczy o tym, że nie były to obietnice bez pokrycia. W okresie 1947 - 2000 światowe obroty handlowe wzrosły dwudziestokrotnie, a globalny PKB podniósł się o 700 procent. Mimo to w ciągu ostatniej dekady narastała świadomość, że państwo narodowe nie jest w stanie sprostać pewnym wyzwaniom i dlatego czeka nas przejście do innego modelu ustrojowego, a mianowicie państwa rynkowego.

Powstają nowe zagrożenia strategiczne wynikające z rozprzestrzeniania broni masowego rażenia i rakiet balistycznych dalekiego zasięgu. Obecnie nawet państwo, które nie ma wrogich sąsiadów, jest narażone na katastrofalne zamachy terrorystyczne, przed którymi nie może się skutecznie bronić. Globalizacja rynków umożliwia błyskawiczną migrację kapitału, redukuje autonomię państwa narodowego w dziedzinie polityki gospodarczej i monetarnej, jak również sprzyja szybkiemu wzrostowi gospodarczemu, który pociąga za sobą takie ponadnarodowe konsekwencje, jak zmiany klimatyczne i nierówności społeczne. Uniwersalizacja kultury (obejmująca gwarancje powszechnych praw człowieka) wynikająca z rozwoju telekomunikacji i transportu utrudnia państwu zadanie pielęgnowania kultury narodowej. Wszystkie te procesy podważają legitymację państwa narodowego, ponieważ obietnica stałego poprawiania warunków życia obywateli staje się coraz mniej wiarygodna. Paradoksalnie procesy te są konsekwencją największego sukcesu wspólnoty państw narodowych - zakończenia XX-wiecznej długiej wojny i triumfu demokracji parlamentarnych nad konkurencyjnymi ideologiami komunizmu i faszyzmu. Budowa międzynarodowego systemu handlu i finansów, wypromowanie praw człowieka jako obowiązującej normy, szybki rozwój przemysłowy prawie wszystkich państw północnych i wielu południowych, podniesienie poziomu życia, stworzenie międzynarodowej sieci telekomunikacyjnej oraz wynalezienie i zastosowanie broni masowego rażenia pozwoliło pokonać rywali i zdyskredytować ich systemy.

Ale te same technologie i strategie, które przyniosły nam sukces w epoce państwa narodowego, zrodziły wyzwania, którym ustrój ten nie potrafi podołać. W chwili swego największego triumfu parlamentarne państwo narodowe coraz gorzej radzi sobie z wypełnianiem swojej legitymizującej obietnicy. Państwa mają coraz większe kłopoty z zapewnieniem swoim społeczeństwom wzrostu równości, bezpieczeństwa i poczucia wspólnoty.

Reklama

Nowy porządek konstytucyjny, który odzwierciedla wspomniane procesy, prędzej czy później zastąpi państwo narodowe. Ustrój ten potraktuje owe procesy jak wyzwania, którym tylko on jeden potrafi sprostać. Legitymacja państwa będzie oparta nie na zapewnieniu wszystkim dobrobytu, lecz na maksymalizacji możliwości jednostek oraz zastosowaniu metod militarnych niedostępnych dla państw narodowych. Już obserwujemy tego początki. Pojawiły się koncepcje, zgodnie z którymi nowy typ państwa będzie przypominał XXI-wieczną korporację, ponieważ będzie ono zlecało część swoich zadań na zewnątrz, w mniejszym stopniu polegało na prawie i regulacjach, a w większym na bodźcach ekonomicznych oraz reagowało raczej na zmienny i stale monitorowany popyt konsumencki niż na preferencje obywateli wyrażane w odbywających się względnie rzadko wyborach.

Państwa rynkowe mówią: dajcie nam władzę, a my wam damy nowe możliwości. W odróżnieniu od państwa narodowego państwo rynkowe nie chce odgrywać roli dostarczyciela i redystrybutora dóbr i usług. Państwa zarządzały kiedyś liniami lotniczymi, firmami telekomunikacyjnymi i monopolami radiowo-telewizyjnymi. Państwa rynkowe widzą siebie raczej w roli wspomagającego niż zarządcy. Na przykład walka z nędzą ma polegać nie na dawaniu zasiłków, lecz na zapewnianiu ludziom wykształcenia i możliwości zmiany kwalifikacji, aby mogli w pełni konkurować na rynku pracy. Wysokość emerytury nie jest ustalana przez państwo, lecz zależy od wpłaconych składek - co zwiększa odpowiedzialność, ale także możliwości jednostek. Armie mają się składać z ochotników opłacanych konkurencyjnie w stosunku do sektora prywatnego. Całkowita zamożność społeczeństwa ma być zmaksymalizowana, co pozwoli każdemu w jakimś stopniu się wzbogacić, podczas gdy zwiększanie dochodów konkretnej grupy (na przykład najbiedniejszych) metodą interwencji rynkowych hamuje rozwój gospodarczy i czasem może skutkować ogólnym zubożeniem. W świetle procesów demograficznych obserwowanych w rozwiniętym świecie (którego społeczeństwa szybko się starzeją) i przejmowania miejsc pracy w sektorze usługowym przez społeczeństwa słabiej rozwinięte tylko takie zmiany pozwolą na sfinansowanie programów socjalnych w przyszłości. Nowy porządek konstytucyjny, czyli państwo rynkowe, jeszcze się w pełni nie wykrystalizował, ale już widać oznaki tego, że nadchodzi.

Oprócz deregulacji gospodarki czeka nas również deregulacja rozrodczości w postaci uchylenia przepisów antyaborcyjnych i zakazujących stosowania antykoncepcji, jak również zgody na nowe techniki rozrodcze takie jak zapłodnienie in vitro. Państwa będą wykonywały wiele swoich funkcji za pośrednictwem organizacji pozarządowych i prywatnych firm, zezwolą na odwoływanie urzędników w drodze ogłaszanych ad hoc głosowań oraz uchwalanie i uchylanie przepisów w referendach i innych inicjatywach obywatelskich. Przepisy konstytucyjne będą stosowane elastycznie, na przykład prawo do zamieszkania na zamkniętym osiedlu będzie uzależnione od rezygnacji z posiadania broni. Może nawet dojść do tego, że dobrowolnie zawiązane wspólnoty lokalne będą mogły inaczej niż państwo regulować kwestie praw człowieka.

Państwo rynkowe jest bezklasowe i obojętne na różnice rasy, pochodzenia etnicznego i płci, ale nie uwzględnia również takich wartości jak szacunek dla starszych, poświęcenie, lojalność i rodzina. Z tej perspektywy widać, że Margaret Thatcher mimo dążeń do obniżenia podatków i racjonalizacji gospodarki była - podobnie jak Ronald Reagan - jednym z ostatnich przywódców państwa narodowego. Przywódcy ci mieli skłonność do centralizacji władzy (na przekór decentralizacyjnej retoryce), ponieważ pragnęli wykorzystać autorytet prawa do wyegzekwowania norm moralnych. I tak Reagan próbował zakazać aborcji, a Thatcher wprowadziła podatek pogłówny. Oboje opowiadali się za zaostrzeniem kar dla narkomanów. Oboje skutecznie spacyfikowali związki zawodowe i wykorzystywali dzielące społeczeństwo kwestie do mobilizowania poparcia politycznego, inaczej niż państwo rynkowe, które skupia się na jednostce, a nie grupie.

Zderzenie między nowym i starym ustrojem nada życiu politycznemu nieprzyjemną agresywność, która może być doskonałą pożywką dla terroryzmu. Można powiedzieć, że talibowie byli reakcją państwa narodowego na pojawianie się państw rynkowych, natomiast Al-Kaida stanowi próbę zawłaszczenia nowego porządku konstytucyjnego.

Ale nawet w krajach rozwiniętych daje się zauważyć reakcję przeciwko tym procesom zmian ustrojowych. Zwolennicy starego porządku czują się oszukani, a ich z pozoru niewytłumaczalny opór wobec zmian złości zwolenników nowego porządku. Ci pierwsi nie do końca wierzą w szczerość tych drugich, ponieważ propozycje piewców państwa rynkowego całkowicie ignorują głęboko zakorzenione przekonania o tym, w jaki sposób państwo powinno służyć wartościom wyznawanym przez społeczeństwo. Propozycje te - takie jak prawne uznanie małżeństw homoseksualnych czy prywatyzacja emerytur - wydają się pozorowane i nieodpowiedzialne.

Ustrój najważniejszych państw z reguły pozostaje stabilny dłużej niż przez jedno stulecie. Tak się wszakże składa, iż wkraczamy w jeden z rzadkich okresów sejsmicznych zmian - od XX-wiecznego państwa narodowego do XXI-wiecznego państwa rynkowego. Oznaki tej transformacji to między innymi stosowanie technik rynkowych dla uzupełnienia, a czasem zastąpienia regulacji prawnych.

Jedną z konsekwencji tego cedowania funkcji państwa na inne podmioty jest ogromny wzrost znaczenia mediów - a co za tym idzie dramaturgicznego oddziaływania terroryzmu. Kiedy media, które informują i przekonują społeczeństwa, stają się silniejsze, różnego rodzaju ruchy dążą do ich wykorzystania. W epoce państwa rynkowego terroryzm stanie się teatralnym, widowiskowym przedłużeniem dyplomacji.

Zaskakujące i w większości nieprzewidziane procesy przeobrażają kontekst strategiczno-prawny, w którym funkcjonują państwa. Po pierwsze, wyłoniła się globalna siatka terrorystyczna, tworząc wirtualne państwo, która bardziej przypomina międzynarodową sieć franczyzową niż scentralizowane i zmilitaryzowane państwo narodowe. Wcześniejsze grupy terrorystyczne naśladowały państwo, które pragnęły zniszczyć, i teraz jest podobnie - nowy typ organizacji terrorystycznej wygląda jak państwo rynkowe, którego terroryści są wrogami. Terroryści również zlecają swoje operacje na zewnątrz, dostarczając lokalnym komórkom plany zamachów, broń i środki finansowe. Podobnie jak sam rynek, siatka jest globalna, nie terytorialna. Po drugie, państwa rynkowe są znacznie zamożniejsze niż narodowe, ale bardziej narażone na atak. Po trzecie, kiedy produkcja broni biologicznej i jądrowej, jak również kontrola nad nią, zaczyna się wymykać z rąk bogatych i silnych państw, które miały na nią monopol, broń ta staje się towarem jak każdy inny. Powstał już podziemny rynek najpierw komponentów, a potem głowic i rakiet.

Powstanie państwa rynkowego nie tylko rodzi reakcję terrorystów, ale również stwarza warunki dla XXI-wiecznego terroryzmu, dużo niebezpieczniejszego od swoich wcześniejszych postaci.

W ciągu minionych dwóch dekad podstawowa infrastruktura bankowo-finansowa, naftowo-gazowa, energetyczna, telekomunikacyjna, transportowa i administracyjna uległa fundamentalnym zmianom. Kiedyś było tylko drobną uciążliwością, jeśli w trakcie transakcji bankowej wysiadł prąd, teraz może to oznaczać całkowitą niemożność świadczenia usług finansowych. Awaria linii telefonicznych może sparaliżować ruch powietrzny i morski. Elementy infrastruktury, które niegdyś były funkcjonalnie i geograficznie rozdzielone, teraz są połączone i radykalnie zautomatyzowane. Zaowocowało to wzrostem bogactwa, ale jednocześnie spadkiem bezpieczeństwa. Węzłowe elementy nowej infrastruktury są znacznie bardziej łakomym celem ataku niż mosty czy elektrownie z epoki przemysłowej. Posługując się narzędziami wojny informatycznej, zamachowcy mogą zatkać linie telefoniczne, zaburzyć kontrolę lotów czy działanie komputerów na statkach i w pociągach. Hakerzy mogą zdalnie zmienić receptury leków w zakładach farmaceutycznych, zmienić ciśnienie w gazociągach czy zablokować strony internetowe instytucji państwowych.

Wciąż nie istnieje technologia, która pozwoliłaby ustalić, skąd wyszedł dany cyberatak. Liczba internautów wynosi dzisiaj około 120 milionów, z czego 70 milionów mieszka w USA. Szacuje się, że za pięć lat do sieci będzie podpięty miliard osób, z których dwie trzecie będą pochodzić spoza Ameryki. Większość słuchaczy podyplomowych studiów z informatyki w USA to cudzoziemcy - wielu z nich powróci do swoich macierzystych krajów, nierzadko wrogich wobec Ameryki. Wszystkie te możliwości nie uszły uwagi Al-Kaidy: Fuad Hussein mówi o czwartym etapie 20-letniego planu tej organizacji, który przewiduje, że do 2013 roku "Al-Kaida osiągnie zdolność techniczną i organizacyjną do przeprowadzania elektronicznych ataków, które zachwieją fundamentami gospodarki amerykańskiej".

Dzięki symulacjom i realnym doświadczeniom wiemy, że takie ataki mogą poważnie zakłócić funkcjonowanie lotnictwa cywilnego, doprowadzić do wielodniowego zawieszenia notowań na dużej giełdzie czy zahamować dostawy gazu do dużego miasta w zimie, a zbieg takich wydarzeń wywołałby polityczną i gospodarczą panikę, jakiej nie widzieliśmy od ostatniej wojny światowej. Do tych zagrożeń dochodzi możliwość użycia broni biologicznej przenoszonej nie bombowcami czy rakietami, lecz na przykład awionetkami do nawożenia pól czy wwiezienie do portu brudnej bomby jądrowej niewielką i niebudzącą podejrzeń jednostką.

Ponadto zjawisko przenoszenia produkcji w inne miejsca doprowadziło do lawinowego wzrostu gęstości zaludnienia ośrodków miejskich, co zwiększa potencjalną siłę rażenia zamachów terrorystycznych. We współczesnych czasach bogactwo jest ściśle powiązane z wymianą informacji. Mogłoby się wydawać, że w epoce zdalności (connectivity) fizyczna bliskość nie ma większego znaczenia, pojawia się jednak coś, co nazwano paradoksem zdalności. Mówi on, że w miarę, jak postępy elektronicznej telekomunikacji zwiększają zakres i prędkość wymiany informacji na odległość, potrzeba bezpośredniego kontaktu między ludźmi nie maleje, a w odniesieniu do decydentów nawet rośnie. W niezliczonych reklamach telewizyjnych widzimy prezesa, który opala się na egzotycznej plaży, mając dostęp do dokumentów i korespondencji, jak również możliwość prowadzenia rozmów za pośrednictwem internetu, ale jeśli prezes chce być pierwszą osobą, która dowie się o nowym kontrakcie, jeśli pragnie pozyskać nowych klientów czy wyrobić sobie posłuch u podwładnych, to nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. W powszechnej opinii zjawisko to ma ważne konsekwencje z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli.

Zdalność nie uwolniła nas od potrzeby osobistej koordynacji działań i pozyskiwania informacji. Nawiasem mówiąc, dotyczy to również terrorystów z epoki państwa rynkowego. Jak zauważył Peter Neumann: "Internet ułatwił sympatykom terrorystów angażowanie się w ich działania, ale trzon sieci dżihadystów wciąż opiera się na osobistych relacjach, które trzeba podtrzymywać i wzmacniać, zwłaszcza w odniesieniu do najważniejszych pośredników, bez których operacje terrorystyczne na dużą skalę byłyby niemożliwe".

W 2007 roku ludność miejska świata po raz pierwszy w dziejach prześcignęła liczebnie ludność wiejską. W 1900 roku proporcje te wynosiły 15 do 85. Teraz w miastach mieszkają trzy miliardy ludzi - tyle samo, ile wynosiła cała populacja naszej planety w 1960 roku. W dziesiątkach miast liczba ludności wzrosła w minionym trzydziestoleciu 10-krotnie. 16 miast liczy ponad 10 milionów mieszkańców. Generalnie biorąc, w minionym półwieczu najszybciej urbanizowały się kraje osiągające najlepsze wyniki gospodarcze, a miasta o najszybszym przyroście populacji oferują najwyższy poziom życia. W 2000 roku na świecie było prawie 40 miast o liczbie ludności przekraczającej pięć milionów. Dla terrorysty są to bardzo kuszące cele.

Państwa rynkowe nie tylko dostarczają terrorystom model globalnej sieci stosującej outsourcing, ale również umożliwiają utowarowienie broni masowego rażenia i ułatwiają dostęp do informacji, które pozwalają jednostkom i małym grupom organizować zamachy z destrukcyjnymi skutkami nieproporcjonalnymi do posiadanych środków. Wreszcie rozwój telekomunikacji pozwala - za pomocą internetu czy sprawnie nakręconych filmów wideo - werbować rekrutów i rozbudzać w nich nienawiść, uprzedzenia i pragnienie spektakularnej destrukcji.

Postęp techniczny szybko obniża próg dostępności broni masowego rażenia, zwłaszcza jądrowej i biologicznej, jak również broni masowego zakłócania, zwłaszcza radiologicznej i cybernetycznej. Poza tym wraz ze wzrostem popytu i spadkiem kosztów stałych maleje cena tej broni.

Jeszcze większe powody do niepokoju dają stałe postępy biotechnologii, z powodu których produkcja biotoksyn i wirusów staje się coraz tańsza, a ich użycie jako broni coraz łatwiejsze. Na razie jednak prawdopodobieństwo katastrofalnego w skutkach zamachu terrorystycznego z użyciem biotechnologii jest niewielkie, ponieważ bakterie i toksyny groźne dla potencjalnych ofiar są groźne również dla samych terrorystów. Rozpowszechnianie się technik manipulacji mikrobiologicznej oznacza jednak, że nie możemy spać spokojnie. Dobrze wyszkolone osoby będą mogły zmieniać strukturę cząsteczkową występujących w naturze wirusów, tak aby wywoływały śmiertelne choroby zakaźne.

Terroryści epoki państwa rynkowego pozyskają broń masowego rażenia. W przeszłości mieliśmy państwa terroru, który był dla nich środkiem do celu. Robespierre mógłby równie dobrze przemawiać w imieniu Stalina, Hitlera czy Mao. Co ciekawe, niektóre państwa, podobnie jak XXI-wieczni terroryści, będą dążyły do wytworzenia stanu permanentnego terroru. Jeśli chodzi o broń masowego rażenia, państwa posługują się nią jako narzędziem odstraszania. Iran czy Irak nie planowały ataku na Waszyngton bądź Londyn, lecz chciały zapobiec interwencji USA i Wielkiej Brytanii po ich inwazji na słabych regionalnych sąsiadów. W epoce zimnej wojny broń masowego rażenia zapobiegała wzajemnej anihilacji, teraz ma chronić nowe nabytki terytorialne państw drapieżnych. Przejście od jednego porządku konstytucyjnego do drugiego zajmie kilka dziesięcioleci.

Państwo rynkowe może przybrać wiele postaci. Jeśli wierzyć lekcjom historii, transformacja nie dokona się bez gwałtownych konfliktów. W przeszłości do tego rodzaju transformacji doprowadzały epokowe wieloletnie wojny. Niewykluczone, że wojny z Al-Kaidą, talibami i reżimem Saddama Husajna były pierwszymi bitwami tego nowego konfliktu.

Philip Bobbitt

© Alfred A. Knopf

przeł. Tomasz Bieroń

p

*Philip Bobbitt, (ur. 1948), amerykański prawnik, filozof i pisarz. Profesor na uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Pracował w zespole doradców prezydenta Jimmy'ego Cartera, doradzał senackiej komisji ds. afery Iran - Contras, pracował również w administracji prezydentów George'a Busha seniora oraz Billa Clintona. Do jego najważniejszych prac należy monumentalne dzieło "The Shield of Achilles: War, Peace and the Course of History" (2002) traktujące o przemianach prawa konstytucyjnego i międzynarodowego we współczesnym świecie. Książka stała się źródłem inspiracji dla takich polityków, jak Tony Blair czy Hillary Clinton. W tym roku Bobbitt wydał "Terror and Consent: the Wars for the Twenty-first Century".