Przypomnijmy: utworzenie 12 metropolii to pomysł rządu PiS podchwycony przez ekipę Donalda Tuska. Po reformie gminnej z początku lat 90. i po następnej, kilka lat później, reformie wojewódzkiej i powiatowej ma to być tzw. trzeci etap zmian administracyjnych w kraju. Metropolie mają utworzyć największe polskie miasta oraz otaczające je gminy - np. metropolia warszawska ma się składać z około 50 gmin.

Reklama

Gra idzie o wysoką stawkę. Według projektu ustawy przygotowanego przez MSWiA metropolie otrzymają wielomilionowe dotacje z budżetu państwa i dochody z zatrzymanych podatków. To nie wszystko - ponieważ Bruksela faworyzuje wnioski złożone przez duże organizmy terytorialne, aglomeracje łatwiej sięgną po unijne dotacje.

Wizja eldorado mocno podziałała na wyobraźnię szamorządowców. Rozpoczęła się bitwa. Pod presją samorządów MSWiA zmuszone było zwiększyć ich liczbę z planowanych początkowo 7 do 12. Jednak puszkę Pandory otworzyli dopiero politycy PSL, którzy walcząc o wpływy w terenie, zażądało wpisania do ustawy 16 aglomeracji - tyle, ile jest województw. Efekt był taki, że dziś o status metropolii walczy 18 miast.

"Gdyby rząd chciał utworzyć jedynie kilka największych metropolii, to nawet byśmy nie marzyli, by taki status zyskać. Ale skoro ma być ich znacznie więcej, to my nie będziemy gorsi" - mówi DZIENNIKOWI pełniący obowiązki prezydenta Olsztyna Tomasz Głażewski, który do metropolii olsztyńskiej chce włączyć aż 40 gmin - ponad jedną trzecią wszystkich w województwie warmińsko-mazurskim. Bojowe nastroje panują również w 141-tys. Rybniku, który nie zmieści się w potężnej paromilionowej aglomeracji śląskiej. "Skoro metropolią ma zostać 170-tys. Rzeszów, to dlaczego nie Rybnik? Przecież 670-tys. aglomeracja rybnicka istnieje od dawna" - twierdzi prezydent Rybnika Adam Fudali.

Reklama

Do walki zaangażowali się również politycy, którzy jak w 1998 r. zwęszyli możliwość zdobycia popularności. Na przykład starania Olsztyna wspiera miejscowa posłanka PO Lidia Staroń.

Losy aglomeracji rozstrzygną się w pierwszej połowie lipca, gdy w Sejmie odbędzie się głosowanie nad ustawą.