Firmę Pier&Gio założył Włoch Piergiorgio Lavezzi. Była to agencja reklamowa, która na polski rynek miała wprowadzić napój Aloe Vera z Korei Południowej. Zajmowała się też kupowaniem powierzchni reklamowej na prywatnych samochodach.

Oferta wyglądała rewelacyjnie. Po podpisaniu kilkuletniej umowy i zgody na oklejenie samochodu miesięcznie można było dostać nawet 888 złotych. Wystarczyło tylko, że samochód jest czysty i co miesiąc przybywa mu na liczniku co najmniej tysiąc kilometrów.

Reklama

Ale był jeden haczyk. Na początek należało fimie zapłacić 2600 złotych prowizji. Za co? Tego nikt nawet nie próbował klientom wyjaśnić. A klientów było dużo. Oferta była bardzo atrakcyjna i szeroko dyskutowana na przykład na motoryzacyjnych forach dyskusyjnych. Firma otwierała kolejne biura w większych miastach Polski. Co ciekawe, większość klientów przewidywała, że firma to klasyczna piramida finansowa. I że właściciel zniknie za kilka miesięcy.

Ludzie jednak byli łasi na łatwy zarobek, więc z dnia na dzień klientów przybywało. Część naiwnie wierzyła, że to nie oszustwo. Inni wprost twierdzlii, że chcą zarobić zanim właściciel postanowi uciec z pięniędzmi. Nie zdążyli. Lavezzi, jak informuje RMF FM, zniknął dzisiaj. Klienci, którzy pojawili się w biurach w całej Polsce zastali kłódki na drzwiach. Milczą firmowe telefony. Pod centralą w Gdańsku pojawiła się policja. Funkcjonariuszka spisała dane zgromadzonych tam ludzi. Oświadczyła, że czeka też na zgłoszenia oszukanych. A tych mogą być setki.

Reklama