Wysoki kurs złotówki odstrasza Niemców tradycyjnie spędzających krótkie urlopy w Polsce. Jeśli załamie się rynek tanich linii lotniczych, z których korzystają turyści ze Skandynawii, Wielkiej Brytanii czy Irlandii, to całe turystyczne regiony kraju czeka zapaść.

Reklama

Szefowa marketingu bieszczadzkiego ośrodka wypoczynkowego w Arłamowie Renata Tandyrak jeszcze rok temu martwiła się, jak pomieścić w pokojach wszystkich gości z Ukrainy, Rosji i Białorusi. Dziś jedna trzecia pokoi jest pusta. "Nie odbywają się sympozja, nie udały się zawody sportowe, bo nasi goście nie dostali na czas wiz. Schengen oznacza dla nas ogromne straty" - mówi DZIENNIKOWI.

To, co w ośrodkach wczasowych widać gołym okiem, potwierdzają cyfry. Choć według prognoz Instytutu Turystyki z 2007 r. ogólna liczba przyjazdów turystów miała wzrastać - z 15,7 mln w 2007 r. do ponad 20 mln w latach 2012 i 2013, to, jak podaje GUS, do Polski przyjechało o 10 proc. turystów mniej niż roku temu. Z Ukrainy o 34 proc., z Rosji o 25 proc., a z Białorusi o 37 proc. mniej.

Na Mazurach i Pomorzu też nie jest lepiej. To tradycyjne regiony, gdzie przed rokiem zarabiano na turystach z Niemiec średnio 150 zł od osoby dziennie. W tym roku ulubione przez nich pensjonaty stoją niemal puste. Właścicielka pensjonatu "Caligula” w Mikołajkach Krystyna Zakrzewska tylko załamuje ręce. "Jeszcze dwa, trzy lata temu ludzie wyprowadzali się z własnych mieszkań, żeby wynajmować kwatery Niemcom, dziś zostały po nich tylko tabliczki <Zimmer>” – mówi DZIENNIKOWI specjalista z Instytutu Turystyki Witold Bartoszewicz, który nie ma wątpliwości, że Niemców wypłoszył wysoki kurs złotówki. "Nie opłaca im się przyjeżdżać nawet na zakupy, ceny wyrównały się, a czasem u nas jest nawet drożej" - uważa.

Reklama

Wiele jednak wskazuje na to, że może być jeszcze gorzej. Trzeci rodzaj gości, po tych ze Wschodu i z Niemiec, którzy najczęściej odwiedzają Polskę, to mieszkańcy krajów Unii Europejskiej, którzy przylatują tanimi liniami lotniczymi. A tanie linie właśnie przeżywają kryzys. Sky Europe wycofały się z Polski, a Centralwings i WizzAir zredukowały połączenia. "Jeśli żadna z tanich linii nie wybiera Polski, ale naszych sąsiadów, na swoje bazy, to jest to najlepszy dowód na to, że nie jesteśmy atrakcyjni" - dodaje.

Według naszych rozmówców Polska, która traci markę taniego miejsca, musi szybko walczyć o wyrobienie sobie image’u atrakcyjnego miejsca.

Zdaniem eksperta od marketingu Anny Proszowskiej-Sali pozycja Polski jest w tej dziedzinie bardzo słaba. "Europejczycy kojarzą nas z papieżem i Wałęsą, to wspaniałe skojarzenia, ale one nie przyciągają turystów" - mówi.

Za przykład wykorzystania marki może służyć Nowa Zelandia. Po premierze "Władcy Pierścieni”, hollywoodzkiego hitu, który był kręcony w nowozelandzkich plenerach, kraj na Antypodach odwiedziło o 300 proc. więcej turystów niż zwykle. A o tym, że w Polsce był kręcony inny hit - "Opowieści z Narnii” - nie wie prawie nikt.