Inne / GRZEGORZ NIEWIADOMSKI

Agata Rowinska: Historia Bogdana Ch. z Kutna wstrząsnęła całą Polską. Wzorowy ojciec, który jak twierdzą sąsiedzi bardzo dbał o swoje dzieci i je kochał, chwycił nóż i je zabił. Potem powiesił się na klamce. Jak mogło dojść do tej potwornej zbrodni? Dlaczego synowie stali się ofiarami, skoro to żonę podejrzewał o romans?
Zbigniew Nęcki*: To taka perwersyjna postawa. Ten mężczyzna kochał swoje dzieci. I być może zabił je, ponieważ wiedział, że dla kobiety, na której się zawiódł, najboleśniejsza będzie właśnie ich strata. Wiedział, że to ona będzie musiała żyć bez nich, a nie on. Wiedział, że skrzywdzi ją najmocniej, odbierając najukochańsze istoty, które nosiła pod sercem.

Reklama

Ale przecież to potworne! Jak po rozstaniu, czy zerwaniu więzi łączących parę, można zabić własne dzieci?
Żona być może nagle powiedziała: odchodzę i nagle nastąpiła tzw. reinterpretacja jej osoby. Można to porównać do sytuacji, w której odkrywamy, że nasz najbliższy przyjaciel jest złodziejem. Nagle zmieniamy o nim zdanie. Do tej pory kochająca żona, nagle stała się dla niego wrogiem. W jednej chwili zobaczył ją inaczej i inaczej zaczął ją oceniać.

I właśnie wtedy doznał impulsu, przyszło mu do głowy, że ukarze żonę w tak koszmarny sposób?
Uważam, że nikt normalny na rozpad związku nie reaguje w taki sposób. Ale wyobrażam sobie, że ten rozpad musiał jednak trwać już od jakiegoś czasu. Ten mężczyzna musiał czuć się źle, męczyć się. I pod wpływem wiadomości, że żona go zostawia, nagle popadł w emocjonalną ruinę. Kochał swoje dzieci, ale wiedział, że zadając im ciosy nożem, zada je też ostatecznie żonie. Która matka zniesie śmierci swoich dzieci? To dla niej niewyobrażalne cierpienie.

Reklama

Może w głowie Bogdana Ch. pojawiła się też myśl, że po śmierci jego i synów, dzieci będą razem z nim. Tymczasem żona zostanie sama?
To psychopatyczny sposób postrzegania rzeczywistości. Ten mężczyzna musiał być potwornie sfrustrowany, nie umiał już ocenić sytuacji. Nie umiał rozsądnie myśleć. Kochał swoje dzieci, ale postanowił, że one razem z nim umrą. Wiedział, że w ten sposób na zawsze zamieni życie żony w koszmar. I z przerażeniem muszę stwierdzić, że mu się to udało.

* Zbigniew Nęcki, profesor psychologii

>>>Są wyniki sekcji zwłok zamordowanych synów

Reklama

p

Co się dzieje w głowie człowieka, który zabija własne dzieci? "Moim zdaniem, ten mężczyzna nie widział dla siebie już żadnej szansy, nie miał nadziei na poprawę swojej sytuacji" - mówi "Faktowi" Bogdan Lach, policyjny ekspert. "W jego głowie pojawiła się potworna myśl, że skoro nie będą już razem szczęśliwi jako rodzina, to w ogóle ich już nie będzie. Dlatego postanowił unicestwić dzieci, czyli tych, których kochał najbardziej, a żonę pozostawić w rozpaczy" - dodaje ekspert.

Jego zdaniem, mężczyzna był pogrążony w potwornej depresji, mógł długo nie spać, stracił wiarę w siebie i w życie. "Być może żona powiedziała mu o rozstaniu, a to był dla niego potworny cios. Nie mógł pogodzić się z tym, że jego związek się rozpada" - uważa Bogdan Lach. "Gorączkowo zaczął szukać rozwiązania tego problemu i wybrał najbardziej brutalne. Jego zdaniem jednak w tym momencie najlepsze. Zabił dzieci, a potem siebie."

Psycholog podejrzewa również, że z żoną od jakiegoś czasu mogło się Bogdanowi Ch. nie układać. I choć pewnie podejmował już najróżniejsze próby, nie widział już szansy na zejście się z małżonką. Trudna rozmowa, a może nawet kłótnia tak mocno nim wstrząsnęła, że zaczął zabijać. Wtedy chwycił nóż kuchenny i wpadł w amok.

Ile determinacji musiał mieć, by zabijać dzieci jedno po drugim? Czy próbowały się bronić? Przecież dwójka z nich to były już nastolatki. Poza tym zabicie trójki osób trwa. "Człowiek w takim stanie ma bardzo dużo siły. Można wręcz powiedzieć, że są one nadludzkie. Trudno nad nim zapanować, sam nie wie, co robi i atakuje z zaskoczenia. W zasadzie nawet nie wie, kogo atakuje, chce tylko zabijać" - wyjaśnia Bogdan Lach.

"Podejrzewam, że mężczyzna ten musiał czuć się bardzo urażony i skrzywdzony przez swoją żonę. Musiały kierować nim potworne emocje. Świadczą o tym choćby rozległe rany, jakie zadał dzieciom. Przecież zabiłby je zaledwie jednym ciosem, nawet uderzeniem. Nie musiał sięgać po nóż" - przyznaje policyjny sycholog. "Ten mężczyzna w momencie, gdy postanowił zabić i sięgnął po nóż, wiedział, że unicestwi siebie i dzieci. Nic nie było go w stanie powstrzymać. Nie widział już żadnej nadziei. Nie zatrzymał go przy życiu żaden skrawek optymistycznej myśli" - dodaje ekspert.