Mieszkańcy wsi Ostrów w okolicach Garwolina już przyzwyczaili się, że mieszkające na ich polach szaraki noszą obroże z nadajnikami. Rozwidlenie obecnego koryta i starorzecza Wisły naukowcy uznali za idealne miejsce do eksperymentu - od trzech lat wypuszczane są tu na wolność zające wyhodowane w niewoli. Co trzy dni z anteną podąża za nimi Magdalena Misiorowska ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Antena pozwala ustalić losy każdego z 65 szaraków biorących udział w eksperymencie. A także przyczyny tak dużej śmiertelności wśród tych zwierząt. Jeszcze na początku lat 90. mieliśmy w Polsce ponad milion zajęcy, dziś jest ich o połowę mniej.

Reklama

Gdy pojawiamy się na terenie badań, niemal natychmiast zjawia się starszy mężczyzna na rowerze. "Widziałem jednego, kicał w brzózkach - mówi. - Mieszkańcy chętnie współpracują, choć czasami próbowali zmylić mnie kłusownicy" - tłumaczy Misiorowska. Ale to nie kłusownictwo jest główną przyczyną śmiertelności, która wśród młodych zajęcy sięga nawet 80 proc. Naukowcy są zgodni, że jednym z poważniejszych wrogów zajęcy są lisy. Populacja szaraków zaczęła drastycznie spadać, gdy w lasach zaczęto rozrzucać szczepionkę przeciwko wściekliźnie dla ich największych wrogów.

W sumie na terenie eksperymentu znajduje się siedem lisich nor, pięć borsuczych i jedna jenota. Akurat borsuk zającom nie zagraża, bo woli dżdżownice, ale doprowadza nas na kolejne ogromne niebezpieczeństwo dla szaraków. Szukając jego nory, trafiamy na dół wypełniony śmieciami. Jeden, drugi, i kolejne. Do jednego z takich dołów doprowadza nas pikanie odbiornika.

Co zabiło tego zająca dokładnie nie wiadomo, ale szybki rozwój cywilizacji jest jedną z głównych przyczyn wysokiej śmiertelności szaraków. Pod kołami samochodu zginął wprawdzie tylko jeden zając z obrożą, ale o wiele groźniejsza dla nich mechanizacja rolnictwa. Młode mają zakodowane, by siedzieć w trawie i czekać, aż minie niebezpieczeństwo. Siedzą więc nawet, jeśli nad nimi przejeżdża ciągnik z kosiarką. W Niemczech dostrzeżono ten problem i dzień przed żniwami trzeba przepłaszać zwierzęta, a samo koszenie odbywa się od środka pola na zewnątrz.

Reklama

Wędrując po terenie eksperymentu, słyszymy też "normalne" pikanie. Kilka zajęcy znalazło spokojne enklawy w zagajnikach, niektóre doczekały się potomstwa. Badania wskazują, że koło Ostrowa dzięki wysiedleniom udało sie utrzymać populację na stałym poziomie, podczas gdy w większości kraju liczba zajęcy ciągle spada. A jeśli dodamy do tego zawodność techniki, to wyniki mogą być jeszcze lepsze. Kilkanaście zajęcy doczekało już wyczerpania się baterii w ich nadajnikach i wiodą życie bez nadzoru naukowców. Jeszcze inne wybrały wolność i aby uciec od permanentnej inwigilacji, zdecydowały się na przeprawę przez Wisłę. Tam nie można ich już namierzyć.

p

0,5 mln
Tyle zajęcy żyje dziko w całej Polsce. Na początku lat 90. ich populacja liczyła 1,1 mln osobników, a jeszcze w 1970 r. było ich ponad 3,2 mln.

Reklama

218 tys.
Tyle lisów żyje w polskich lasach, choć jeszcze dwie dekady temu było ich 55 tys. Tak gwałtowny wzrost liczebności populacji drapieżników to wynik zrzucania szczepionek przeciwko wściekliźnie, która wcześniej je dziesiątkowała.

20 proc.
Tyle dzikich zwierząt ginących pod kołami samochodów to właśnie zające. Winny jest przede wszystkim brak specjalnych przepustów dla zwierząt pod naszymi drogami.

270 zł
Tyle kosztuje dziki zając sprowadzany do Polski ze Słowacji. Importowane są osobniki młode, ale już dorosłe, między 8 a 12 miesiącem życia.