Jeleniogórska prokuratura ponownie przesłuchała kilkudziesięciu pracowników Jelfy. Ich zeznania dowodzą, że w firmie powszechnie łamano procedury dotyczące bezpieczeństwa przechowywania leków. Corhydron, lek dla alergików i astmatyków, mógł być zamieniany nie tylko ze śmiertelnie niebezpieczną skoliną, co wykrył DZIENNIK, ale również z fenicortem (leczy astmę, anemię i reumatyzm), TFX (wzmacnia odporność organizmu między innymi przy leczeniu stwardnienia rozsianego) lub aciclovirem (lek przeciw opryszczce).

Reklama

"Mieliśmy dużo sygnałów, że corhydron był złej jakości" - mówi Violetta Gryszkiewicz, naczelnik wydziału ds. przestępczości gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. "Zaczęliśmy sprawdzać, dlaczego. Okazało się, że fiolki z lekami identycznie wyglądającymi, jak corhydron 100, stały w tym samym magazynie obok siebie. Wszystkie nie miały etykiet. Jest prawdopodobne, że dochodziło do zamiany różnych leków. Zrobiliśmy oględziny, przeprowadziliśmy pomiary. Fiolki, kapsle, proszek do sporządzania roztworu - wszystko wyglądało identycznie".

Tym razem pacjenci nie muszą się jednak obawiać o swoje życie. Gdy 8 listopada 2006 roku DZIENNIK ujawnił największy skandal w historii polskiego przemysłu farmaceutycznego, cała partia podejrzanych fiolek została wycofana z rynku.

Przypomnijmy wydarzenia sprzed dwóch lat. W jeleniogórskiej Jelfie zamieniono corhydron ze zwiotczającą mięśnie skoliną używaną podczas zabiegów chirurgicznych. Fabryka najpierw usiłowała ukryć aferę, a później przekonywała, że pomylono tylko jedno opakowanie leku.

Reklama

Do dziś prokuratura zgromadziła 30 fiolek, wewnątrz których zamiast corhydronu wykryto skolinę. Jest jedna ofiara śmiertelna - 75-letni rolnik Bernard S. ze wsi Adamów w województwie świętokrzyskim. Kilkunastu innych pacjentów, którym pomyłkowo wstrzyknięto skolinę, lekarze odratowali. Bernard S. udusił się, bo w małym wiejskim ośrodku zdrowia nie było respiratora.

Prokuratura ma zamiar prześwietlić jeszcze 140 tysięcy ampułek corhydronu 250, badania prowadzą biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. W kolejce czeka jeszcze ponad 430 tysięcy fiolek corhydronu 100 i 72 tysiace corhydronu 250. Akta sprawy liczą już ponad 1200 tomów. Mimo upływu dwóch lat prokuratura nie postawiła nikomu zarzutów. Dlaczego?

"Musimy przebadać każdą fiolkę z dawką 250 miligramów" - tłumaczy prokurator Gryszkiewicz. "Z dokumentacji lekarskiej pacjentów wytypowaliśmy kilka podejrzanych serii. Numer serii oznacza datę produkcji i przekłada się na odpowiedzialność karną konkretnych osób" - dodaje.

Jelfa zapewnia, że dziś zamiana leków w fabryce jest niemożliwa. "W ciągu ostatnich dwóch lat firma była kilkanaście razy kontrolowana przez nadzór farmaceutyczny" - mówi Iga Niewiadomska, rzecznik Jelfy. "Rygorystycznie przestrzegamy wszelkich procedur" - podkreśla.