KLARA KLINGER: Od jak dawna mierzy pani ból?
JADWIGA PYSZKOWSKA*: Od ponad 30 lat. Kiedy w latach 70. pisałam doktorat na temat sposobów oceny bólu, musiałam go obronić na innej uczelni, bo na mojej macierzystej nikt nie traktował bólu jako poważnej dziedziny naukowej. Wiele osób mówiło mi, żebym się nie ośmieszała i dała sobie z tym spokój. Tak było do czasu, aż założyłam drugie w Polsce centrum leczenia bólu. Dopiero tam mogłam spokojnie używać papierowej miarki do oceny jego natężenia.

Reklama

Ta miarka wydaje się bardzo subiektywna. Każdy może zaznaczyć na niej, co chce.
To prawda, ta skala jest subiektywna. Bo tylko i wyłącznie chory jest w stanie ocenić swoje cierpienie. Nie zrobi tego za niego - choćby bardzo chciał - ani lekarz, ani nikt inny. Oznacza to tylko, że dla jednej osoby ten ból jest do zniesienia, dla innej nie. Ale jeśli ból mierzymy regularnie, ten subiektywny pomiar staje się obiektywny. Widzimy bowiem przebieg leczenia bólu pacjenta. Właśnie ocena kolejnych pomiarów pokazuje, czy lek pomaga.

A czy pacjenci nie mają tendencji do zawyżania swojego bólu?
To raczej lekarze mają tendencje do zaniżania bólu, jaki odczuwają pacjenci. Lekarze często uważają, że pacjent się nie zna. I nawet jeżeli mówi im, że bardzo cierpi, ignorują jego ból, przepisując zbyt małe dawki albo zbyt słabe środki. Taki brak zaufania do pacjenta to najczęstsza przyczyna nieudzielenia mu właściwej pomocy.

Da się porównać poziom bólu Kowalskiego i Nowaka?
Absolutnie nie. Ale da się powiedzieć jedną rzecz: jeżeli obaj po zażyciu środków przeciwbólowych nadal odczuwają ból na 6, to znaczy, że środki nie zadziałały. I nie zadziałają środki przeciwbólowe typu paracetamol, więc trzeba podać coś mocniejszego.

Reklama

Jak pacjenci reagują, gdy wyciąga pani z kieszeni fartucha miernik bólu?
Są wdzięczni, że po raz pierwszy dostają narzędzie do opowiedzenia, co oznacza ich cierpienie. Jeżeli podaję choremu miarkę, mówiąc: jeżeli 0 to brak bólu, a 10 to ból, którego nie da się wytrzymać, to każdy bez wahania wskaże dokładnie tyle, na ile go boli. W poradni leczenia bólu, żeby dobrze zdiagnozować ból, poświęcamy pacjentowi godzinę, a nawet półtorej. Przy kolejnej wizycie powtarzamy niektóre pytania i dopiero to daje pełny obraz pozwalający na przepisanie odpowiednich leków.

Ale przecież środki przeciwbólowe są zazwyczaj uniwersalne, takie same na ból głowy czy zęba.
Na każdy ból jest inny środek. Źle dobrany antybiotyk nie leczy. Tak samo jest z bólem. Gdy pacjent mówi, że boli go głowa, muszę się najpierw dowiedzieć, czy ból jest piekący, kłujący, czy inny. Czy ktoś by zaordynował insulinę bez pomiaru glukozy? Nie. Więc dlaczego przepisuje się środki przeciwbólowe bez uprzednich pomiarów?

*Jadwiga Pyszkowska jest kierownikiem Zakładu Medycyny i Opieki Paliatywnej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Jako anastezjolog od lat mierzy pacjentom ból.