Stanisław Kania przyznał, że przygotowania do stanu wojennego podjęto za jego wiedzą i zgodą. Zarazem zapewniał, że przygotowania te nie wynikały z zamiaru jego wprowadzenia. "Liczyliśmy się z taką ewentualnością. Czyniłem jednak wszystko, by go nie wprowadzać" - oświadczył.

Reklama

81-letni Kania to trzeci podsądny - po generale Wojciechu Jaruzelskim i generale Tadeuszu Tuczapskim - który nie przyznał się przed Sądem Okręgowym w Warszawie do zarzutów. IPN zarzucił Kani udział w "związku przestępczym o charakterze zbrojnym mającym na celu popełnianie przestępstw" - za co grozi mu pięć lat więzienia.

Zdaniem IPN, przynależność do związku przestępczego potwierdza fakt podpisania przez Kanię w marcu 1981 roku dokumentu zatytułowanego "Myśl przewodnia stanu wojennego" oraz wytycznych o działaniach administracji państwowej w warunkach stanu wojennego.

Przed sądem Kania podkreślił, że "Myśl przewodnia" stwierdzała, iż stan wojenny to "ostateczność po wyczerpaniu wszelkich środków politycznych". Zapewnił, że to, co robił, służyło przede wszystkim ochronie Polski przed "grozą interwencji" Układu Warszawskiego, która - jego zdaniem - była realna.

Reklama

Były pierwszy sekretarz KC PZPR zaprzeczył zarzutowi IPN, że ówczesne władze od początku planowały stan wojenny, by zlikwidować "Solidarność". "To bezsens; chodziło o osiągnięcie zdolności do przeciwstawienia się paraliżowi gospodarki" - zapewnił.

Odrzucił także twierdzenia IPN, że to dzięki "niemocy władzy" doszło do porozumień sierpniowych w 1980 roku. Zwrócił uwagę, że po raz pierwszy w socjalizmie strajk zakończył się porozumieniem z władzą, a on sam uznał wtedy, że członkowie PZPR "mogą i powinni wstępować do <Solidarności>".

Kania ma kontynuować wyjaśnienia 5 grudnia. Tak jak inni oskarżeni, zapowiedział, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratora IPN.