Według rozpisanego co do minuty planu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, miał on wylądować w Tbilisi, z lotniska pojechać do Pałacu Prezydenckiego Saakaszwilego, stamtąd do opery, wrócić do pałacu i na lotnisko, skąd miał lecieć do Warszawy - twierdzi "Gazeta Wyborcza"

Reklama

"O tym, że ten plan został zmieniony, dowiedzieliśmy się, kiedy pod Pałacem Prezydenckim prezydent Saakaszwili wsiadł do samochodu naszego prezydenta i od razu pojechali do obozu gruzińskich uchodźców w Metechi. To wtedy, pod pałacem, prezydent Kaczyński musiał zdecydować, że zmienia plan wizyty" - wynika z relacji źródła gazety.

"Wyborcza" twierdzi, że prezydenci zmieniali trasę, a trasa nie była przygotowana przez gruzińską ochronę. Według informatora dziennika, niedopuszczalne było, że prezydenci jechali jednym samochodem i że polska ochrona, decyzją Gruzinów, jechała dopiero w piątym wozie za Lechem Kaczyńskim.