Dane statystyczne łatwo znaleźć: portal Pracuj.pl od początku roku zanotował niemal 30-proc. spadek ogłoszeń o pracę na Wyspach. Inne portale zauważają za to zainteresowanie polskich emigrantów pracą w Polsce. "W ostatnim czasie aż 20 proc. więcej mamy użytkowników z Anglii i Irlandii, którzy szukają posady w kraju" - mówi Witold Wrodarczyk z Jobland.pl.

Reklama

Oto, jak sprawa wygląda na miejscu.

Kryzys w Wielkiej Brytanii najbardziej dotknął te branże, które mocno zasilali Polacy, czyli budownictwo, hotelarstwo i gastronomię, przemysł motoryzacyjny i finanse.

Marianna ma 45 lat i w Anglii jest od roku. Pochodzi ze wsi pod Zamościem. Pracuje w Birmingham. Zmieniała zajęcie parokrotnie. Teraz już zdążyła odczuć kryzys na własnej skórze. "Do tej pory praca była zawsze, nawet po kilka ofert. Kończyło się jedną, była druga. Teraz od trzech tygodni siedzę w domu i nie wiem, co robić" - mówi. Dotknęła ją coś, z czym pokolenie emigracji 2004/2005 nigdy nie miało w Anglii do czynienia: kryzys rynku pracy, jeden z najpotężniejszych w Europie. "Jeśli ktoś stracił teraz pracę, to ma o wiele więcej problemów ze znalezieniem kolejnej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich kilku lat" - mówi przedstawiciel młodej organizacji Poland Street Robert Nowakowski.

Reklama

Ale takie głosy słychać wszędzie. Iwona i Robert, polskie małżeństwo mieszkające w Londynie, już są ofiarami kryzysu. Biuro, w którym pracowała Iwona, upadło kilka miesięcy temu, szef Roberta już wspomina o zwolnieniach. "Jeśli i ja stracę posadę, chyba wrócimy do Polski" - mówi 35-latek z Torunia.

Budowlanka - polska specjalność - też trzeszczy. "Brytyjczycy, którzy na kryzysie stracili dużo pieniędzy, rezygnują z remontów, jeszcze gorzej jest u deweloperów, którzy zwalniają pracowników" - relacjonuje właściciel firmy budowlanej w Londynie Lucjan Stygor.

Zdaniem wielu to pewne. O plany powrotów zapytał około 15 tys. swoich emigracyjnych klientów bank ING Śląski. Co piąta z przepytanych osób odpowiedziała, że planuje w najbliższym czasie powrót do Polski.

Reklama

Centrum Stosunków Międzynarodowych szacuje, że exodus może objąć 200 tys. repatriantów, czyli połowę tych, którzy w najbliższym czasie mogą stracić pracę. "Powrócą najnowsi emigranci, którzy nie są tam jeszcze tak zakorzenieni, osoby gorzej wykwalifikowane i ze słabszą znajomością języka" - mówi przedstawicielka centrum prof. Krystyna Iglicka.

Tendencję pokazują też dane brytyjskiego instytutu IPPR. Według nich w pierwszej połowie 2008 r. zarejestrowało się o 36 proc. mniej pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej.

p

ALEKSANDRA KANIEWSKA: Kryzys ekonomiczny zmieni życie emigrantów?
NAOMI POLLARD: Emigracja, zwłaszcza zarobkowa, zawsze w dużym stopniu zależna była od aktualnej sytuacji gospodarczej. Dane z ostatnich dwudziestu lat pokazują, że dwie recesje - z lat 80. i 90. bardzo silnie zahamowały przypływ imigrantów na Wyspy. Ale musimy też pamiętać, że wtedy dotyczyło to osób z kontynentu afrykańskiego, Indii czy Karaibów, którzy byli dużo mniej mobilni niż Polacy. Jeśli przyjeżdżali, to w większości po to, żeby zostać. Często całe rodziny.

Czyli z Polakami może być inaczej? Jeśli zabraknie pracy, po prostu uciekną do Polski?
Jeśli w Polsce będzie bardziej obiecująco pod względem ekonomicznym - jest to wysoce prawdopodobne. Migracja z Polski po jej przystąpieniu do Unii jest bardzo specyficzna, bo większość osób przyjechała tu z założeniem, że nie zostaje na dłużej. Z badania przeprowadzonego niedawno wśród Polaków, którzy już wrócili do kraju, wynika, że ponad 75 proc. z nich było na Wyspach mniej niż rok. Zarobić pieniądze i wrócić. Jeśli wśród tych, którzy zostali w Wielkiej Brytanii, jest wielu z takim nastawieniem, to w przypadku poważnego kryzysu będą szukać możliwości zarabiania gdzie indziej. Często w Polsce, bo to ich dom.

Najwyższe od 11 lat bezrobocie w Wielkiej Brytanii zupełnie oczyści rynek pracy z imigrantów?
Myślę, że niekoniecznie. Emigranci z Polski wypełnili pewną lukę na rynku pracy. Wykonują zajęcia, którymi Brytyjczycy nie chcieli się zajmować. Pewne sektory na pewno ucierpią, ale inne - na przykład rolnictwo czy przetwórstwo żywności, w których to branżach pracuje wielu migrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, zawsze będą potrzebować rąk do pracy.

*Naomi Pollard - pracownik naukowy departamentu migracji w Institute for Public Policy Research.