Tomasz Zarycki z Warszawy w sierpniu tego roku zapłacił w internetowym sklepie wrocławskiej firmy Olimp 1300 zł za baterię do notebooka. "Po trzech tygodniach moje zamówienie zostało <zweryfikowane pozytywnie>, ale zażądano dopłaty 60 zł, bo <przypisano je do dostawcy, który ma aktualnie kłopoty z dostępnością towaru>" - mówi nam pan Tomasz. Odpisał, że w tej sytuacji rezygnuje i żąda zwrotu pieniędzy. "I tych nie zobaczyłem do dziś. Usłyszałem tylko, że ich nie dostanę z powodu awarii systemu" - opowiada.

Reklama

W grudniu szefowie Olimpa wysłali kolejny list do klientów od miesięcy oczekujących na zamówiony towar lub zwrot pieniędzy: "Jesteśmy zmuszeni poinformować, że prace nad odzyskaniem danych potrwają do 15 lutego 2009 r., zatem spora część środków zostanie zwrócona dopiero w nowym roku. Termin ten jest bardzo odległy i z pewnością spotka się z Państwa oburzeniem" - napisali.

Ale sprawdziliśmy: awaria nie przeszkodziła Olimpowi przyjmować nowych zleceń. Nasze pytanie o tę sprzeczność wywołało w firmie spore zamieszanie. "Mieliśmy problemy, ale już je rozwiązujemy. Sprawę załatwimy szybciej, bo w siedem dni" - powiedział nam Piotr Ruczewski z Olimpu.

Pan Tomasz być może odzyska pieniądze, ale sprawa firmy Olimp to tylko przykład nierzetelności, jakie spotykają internautów. "W tym roku skarg na sklepy internetowe znacznie przybyło. Nieterminowość, dostarczanie uszkodzonego towaru, ignorowanie reklamacji, a także zwykłe oszustwa" - mówi nam Michał Herde z Federacji Konsumentów. Jego zdaniem oszuści i naciągacze korzystają z tego, że sklepy internetowe wyrobiły sobie niezłą reputację: tanich i solidnych.

Reklama

Policja też dostrzega, że sieciowych wyłudzeń jest więcej - w 2005 roku odnotowano ich 2804, w 2006 - 3597, a w 2007 - 5787. "I to mimo tego, że drobnych przestępstw poszkodowani nie zgłaszają. Poza tym my notujemy liczbę przestępstw, a często jedno internetowe oszustwo oznacza setki ofiar" - mówi zajmujący się przestępczością komputerową Rajmund Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Problem w tym, że policja nie daje sobie rady ze ściganiem internetowych naciągaczy. Dzięki temu ci działają niemal bezkarnie. I to przez wiele lat.

"Kluczem jest lepsza egzekucja prawa przez policję oraz zachowanie zdrowego rozsądku przez klientów" - mówi Krzysztof Cieślik, poseł PO z sejmowej komisji infrastruktury.

Według ekspertów Centrum Superkomputerowo-Sieciowego, organizacji zajmującej się bezpieczeństwem w sieci, internauci mogą się bronić - trzeba wystrzegać się ofert tak "okazyjnych", że aż niewiarygodnych. I szukać opinii o sklepie na forach internetowych. Bo te zamieszczane na stronach sklepu, chwalące jego terminowość i rzetelność, są najczęściej wymyślone przez właścicieli. "Portale na Zachodzie coraz częściej używają programów sprawdzających podejrzane zachowanie uczestników handlu sieciowego, na przykład gwałtowne obniżki cen" - mówi Gerard Frankowski z centrum. "W Polsce te systemy dopiero raczkują" - dodaje.

Reklama

p

Po publikacji DZIENNIKA Tomasz Zarycki odzyskał pieniądze.