Zadaniem szkoły nie jest wychowywanie erudytów, jest kształcenie ludzi, którzy dysponują pewnymi umiejętnościami. Dwie wydają mi się podstawowe.

Reklama

Pierwsza to umiejętność rozpoznawania aluzji, napomknień, cytatów, które funkcjonują w społecznej komunikacji i znaczą przez to, że zostały wyjęte z arcydzieł. Kiedy posiadacz matury słyszy zdania w rodzaju: "Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą" czy "Cóż tam, panie, w polityce?", powinien umieć je rozpoznać jako przytoczenia.

Umiejętność druga jest chyba jeszcze ważniejsza, nazwałbym ją sztuką czytania trudnych tekstów. Na kanon lektur takie właśnie teksty składać się powinny. Myślę przede wszystkim o poezji. Również dlatego, że jest ona najmocniejszą stroną literatury polskiej. Wyobrażam sobie swojego rodzaju wielką antologię, która zacząć się powinna od "Trenów" i wyboru innych wierszy Kochanowskiego, zawierać niewielki zestaw liryki barokowej (Sęp-Szarzyński, Morsztyn), a z poezji oświecenia - fragment "Monachomachii" Krasickiego i wiersze religijne Karpińskiego.

No i potem romantyzm! Tutaj trzej genialni poeci - Mickiewicz, Słowacki, Norwid - powinni być reprezentowani jak najszerzej. "Pan Tadeusz" znajdzie się ze względu na rozmiary poza antologią, powinien być czytany w całości, "Beniowski" zaś w reprezentatywnym fragmencie. No i potem wiek XX. W szkolnej antologii zamieściłbym następujących poetów: Leśmiana, Tuwima, Iwaszkiewicza, Przybosia, Baczyńskiego, Miłosza, Szymborską, Różewicza. Jeśli chodzi o dramat, do kanonu wprowadziłbym "Dziady" (we fragmentach), któryś z dramatów Słowackiego (albo Kordiana, albo "Balladynę") i oczywiście "Wesele".

Reklama

Kolejna sprawa to proza. Zalecałbym dwie powieści w całości: "Lalkę" i "Ferdydurke". Sugerowałbym przygotowanie antologii noweli (opowiadanie to też mocna strona polskiej literatury); umieściłbym utwory następujących pisarzy (z możliwością wyboru, jeśliby było ich za dużo): Prusa, Sienkiewicza, Orzeszkowej, Konopnickiej, Dygasińskiego, Żeromskiego, Struga, Dąbrowskiej, Nałkowskiej, Iwaszkiewicza, Schulza, Borowskiego. Pozostawiłbym trochę wolnego czasu lekcyjnego na utwory najnowsze. Tu wybór powinien być dowolny, zależnie od zainteresowań nauczyciela i uczniów i, rzecz jasna, tego, co się dzieje w literaturze.

Zdaję sobie sprawę, że położenie nacisku na poezję sprawić może kłopoty, bo porządna jej analiza jest szczególnie trudna. Warto jednak podjąć wysiłek. Dużo tu zależy od formatu i osobowości nauczyciela. Winien on tak omawiać utwory należące do kanonu, by uczniów przekonać, że są to dzieła ciekawe i warte lektury, a zajmowanie się nimi nie ma nic wspólnego z pańszczyźnianym wysiłkiem, stanowi po prostu przyjemność.