W ciągu ostatnich mrozów poniżej 20 stopni zamarzło nawet jezioro Hańcza, najgłębsze w Polsce, ale nie Jeziora Konińskie. Tutaj, niczym w Brazylii czy Wietnamie, woda nigdy nie jest zimniejsza niż 7 st. C., a latem nagrzewa się nawet do 30 st. C. Wszystko przez tzw. wody zrzutowe elektrowni „Pątnów” i „Konin”, które używane są do chłodzenia urządzeń, a potem wypuszczane do jezior. Taką technologię stosuje sporo elektrowni w Polsce, ale w przypadku Konina skutki są widoczne gołym okiem. Powstał tu mikroklimat i środowisko niczym w tropikach.

Reklama

I nie ma się z czego cieszyć. - Stwierdziliśmy tu co najmniej 38 gatunków obcych, które normalnie w Polsce nie występują. 16 z nich jest szkodliwych dla naturalnego środowiska, pięć nie jest, a wpływ pozostałych dotychczas nie został zbadany - mówi nam Kamil Najberek z krakowskiego Instytutu Ochrony Przyrody PAN. Na dnie jezior znajdziemy na przykład ogromne ilości szczeżui chińskiej, małża, który dorasta nawet do jednego kilograma wagi. Z kolei z dorzecza Missisipi do Wielkopolski przywędrował (oczywiście z pomocą człowieka) buffalo czarny, ryba o długości sięgającej nawet 120 cm, a także inwazyjny żółw czerwonolicy. Są tu też azjatyckie tołpygi, amury, zanotowano już nawet pojedyncze sztuki tilapii nilowej, ryby, która w restauracjach podawana jest jako egzotyczna, a jej naturalne środowisko to afrykańskie rzeki. W Jeziorach Konińskich znaleźć też można wachlarz mniejszych gatunków z całego świata: jamochłonów, pierścienic, płazińców czy mszywiołów.

Jak gatunki z dalekich krain dostają się do naszej przyrody? Dane wskazują, że ponad 20% gatunków wykazanych z Jezior Konińskich zostało celowo wypuszczonych do wolnej przyrody. Przykładowo wpuszczają je do wody nierozważni akwaryści, którym znudziło się domowe akwarium. O ile w innych polskich jeziorach ciepłolubna roślina czy ślimak akwariowy zginie najpóźniej podczas pierwszej zimy, o tyle w Jeziorach Konińskich przetrwa bez problemu. A nawet może zacząć się rozmnażać.

- Te akweny to jedno z najpoważniejszych ognisk inwazji obcych gatunków w Polsce. Niektóre ze zwierząt i roślin wykazują zdolności adaptacyjne. Spędzają tu pierwsze lata i stopniowo przyzwyczajają się do chłodniejszego klimatu. Potem mogą kolonizować następne obszary - mówi prof. Zbigniew Głowaciński z IOP PAN, który prowadzi Księgę Gatunków Obcych w Polsce. - Przynajmniej 6 gatunków rozprzestrzeniło się już poza obszar tych jezior. Jeśli niczego nie zrobimy, mogą przynosić ogromne straty nie tylko dla środowiska naturalnego, ale również dla gospodarki człowieka. Przykładowo jamochłon Cordylophora caspia zarasta powierzchnie jeziorne i niszczy sieci rybackie.

Reklama

Problem inwazji dostrzegła już Unia Europejska. Do 2010 roku Polska musi opracować sposoby reagowania na gatunki obce. Tymczasem w konińskiej elektrowni nikt nic nie robi sobie z tego problemu i nawet nie myśli o obniżeniu temperatury wód zrzutowych trafiających do stawów. - Jeziora są stale monitorowane przez naukowców, którzy nie zgłaszają nic niepokojącego. A małż anodonta (szczeżuja - red.) ma zdolności filtracyjne wody, więc pomaga utrzymać ją w czystości - mówi Maciej Łęczycki z Zespołu Elektrowni Pątnów–Adamów–Konin SA i powołuje się na badania Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie. Sprawdziliśmy. Dyrektor ośrodka, prof. Bogusław Zdanowski, wymienia z pamięci przynajmniej kilkanaście gatunków obcych z konińskich jezior: Walisneria spiralna (roślina tropikalna), Melanoides tuberculatus (ślimak), czebaczek amurski, tołpyga pstra i biała, tilapia. Czy mogą one zagrażać polskiej przyrodzie? - Na razie nie ma na to dowodów - mówi prof. Zdanowski, ale po chwili dodaje: - Poza walisnerią. Są pierwsze sygnały, że może podlegać adaptacji. Jeśli rozprzestrzeni się na chłodniejsze wody, to będzie tragedia - mówi. Walisneria to roślina dobrze znana akwarystom. Już jej ogromne ilości pływają po powierzchni stawów konińskich zanieczyszczając wodę i zabierają tlen potrzebny do życia innym organizmom. Jeśli przystosuje się do polskich warunków, czeka to także inne jeziora w naszym kraju.