"Mamy nadzieję, póki nie ma dowodów czarno na białym" - powiedział szef rządu pytany o doniesienia pakistańskich mediów, według których porwany w Pakistanie Polak został zabity.
>>>Dowódca talibów: Ścięliśmy głowę Polakowi
Jak zaznaczył Donald Tusk, "część przedsięwzięć", które podjął rząd, "były i będą działaniami poufnymi". "Chciałbym prosić dziennikarzy i polityków, aby w tej sprawie powściągnąć jakiekolwiek emocje" - dodał.
"Wszystkie możliwości polityczne, operacyjne, logistyczne wykorzystaliśmy po to, żeby tej tragedii zapobiec" - podkreślił premier. Wyraził "pełną solidarność" z rodziną porwanego.
"Jeśli doszło do tragedii, tak jak się niestety tego wszyscy spodziewają, to będziemy z całą pewnością pamiętać o potrzebnej, koniecznej pomocy rodzinie" - powiedział premier. Dodał, że strona polska będzie prowadzić śledztwo w tej sprawie.
"Państwo polskie też będzie pamiętało o tym, żeby sprawiedliwość dosięgła tych, którzy byli sprawcami porwania i, nie daj Bóg, nieszczęśliwego finału" - powiedział Tusk.
"Proszę wszystkich o cierpliwość. Będziemy chcieli z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i naszymi służbami bardzo rzetelnie i odpowiedzialnie podchodzić do wszystkich sygnałów i informacji" - zapewnił szef rządu.
Jak powiedział, nie ma rządu na świecie, który płaci porywaczom okup. "Rząd, który decyduje się na płacenie okupu, skazuje kolejnych obywateli swojego państwa na groźbę porwania" - podkreślił premier.
Premier przypomniał, że porywacze stawiali żądania rządowi pakistańskiemu, który - jak zaznaczył - "nie potrafił tym żądaniom sprostać, czy nie chciał". Jak dodał, "miał poczucie" pełnego zaangażowania premiera Pakistanu. Podkreślił jednak, że razem z szefem MSZ Radosławem Sikorskim i polskimi szefami służb, miał wrażenie, że "służby pakistańskie czy państwo pakistańskie nie jest dzisiaj w najlepszej formie".
"W Pakistanie rzeczywiście mamy do czynienia z czasami gorącą, czasami zimną wojną domową, dużym rozgardiaszem" - ocenił Tusk.