Twórcy wystawy „Bodies... The Exhibition” mają jednak wyśmienite humory: tylko pierwszego dnia ich ekspozycję obejrzało ponad 2 tys. osób. – Daje to nam drugie miejsce w Europie, jeśli chodzi o frekwencję. Tylko w Dublinie przyszło więcej osób – chwali się Kamila Koźbiał-Kraszewska z agencji PR, która obsługuje wystawę.

Reklama

Ekspozycja to trzynaście obdartych ze skóry i wypreparowanych ludzkich postaci, 250 organów i zarodki z każdej fazy życia płodowego. Tłumów nie odstraszyły nawet wysokie ceny biletów. – Nie jestem lekarzem, ale mój dziesięcioletni syn pasjonuje się biologią. Może właśnie tutaj zdecyduje ostatecznie o swojej przyszłości, a nie po dwóch latach studiów, kiedy pójdzie na zajęcia anatomii – mówi Marcin Baczewski, który wraz z żoną i dwoma synami przejechał na wystawę z odległego o 150 km od Warszawy Sierpca.

Koźbiał-Kraszewska twierdzi, że ludzie, którzy odwiedzili ekspozycję, reagowali pozytywnie. Takich opinii próżno jednak szukać wśród etyków i obrońców praw człowieka. Co więcej, warszawska prokuratura dostała już trzy zawiadomienia o możliwości zbezczeszczenia zwłok przez organizatorów „Bodies... The Exhibition”. Złożyli je rzecznik praw obywatelskich, główny inspektor sanitarny oraz dwóch posłów PiS: Mariusz Błaszczak i Artur Górski. Zgodnie powołują się oni na przepisy mówiące, że zwłoki ludzkie można tylko grzebać lub kremować albo przekazać „w publicznych celach dydaktycznych” uczelniom. – Ata wystawa ma jedynie epatować zwłokami ludzkimi – twierdzi Mariusz Błaszczak z PiS.

Podobnie uważają byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego. Marek Safjan, Jerzy Stępień i Andrzej Zoll wydali w tej sprawie specjalne oświadczenie. „Państwo chroni godność nie tylko obywateli polskich. (...) Godność przysługuje nie tylko żyjącym, ale także zmarłym” – napisali.

Reklama

Twórcy ekspozycji, broniąc się przed zarzutami, tłumaczą, że ich dzieło to znakomita lekcja anatomii. – Teraz tą szczególną wiedzę mogą także zdobyć osoby zupełnie niezwiązane ze środowiskiem medycznym – tłumaczy dr Roy Glover z Uniwersytetu w Michigan, który pełni obowiązki dyrektora ds. medycznych wystawy. Jednak eksperci nie mają złudzeń. – Z analiz, jakie przeprowadzili przedstawiciele naszych uczelni medycznych, wynika, że o edukacyjnym charakterze nie ma mowy. Wystawę stworzono ku rozkoszy gawiedzi i dla zysku. Odwiedzają ją tłumy, tak jak kiedyś tłumy ściągały na egzekucje – mówi Jan Orgelbrand z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Twórcy ekspozycji tłumaczą, że zwłoki pochodzą z zakładu plastynacji w Chinach, a umarli zgodzili się na takie ich wykorzystanie. To tłumaczenie odrzucają przedstawiciele Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Istnieją podejrzenia, że władze Chin handlują organami straconych więźniów – mówi Halina Bortnowska-Dąbrowska z rady fundacji.