Tuż po wypadku do szpitala w Świdnicy trafiły 34 osoby. 14-letniego chłopca z obrażeniami czaszki do Wrocławia odwiózł śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W tej chwili w placówce w Świdnicy jest 12 rannych: dziesięcioro dzieci i dwie osoby dorosłe.

Reklama

>>> "Po wypadku działy się dantejskie sceny"

"Dziś wypisaliśmy już do domu dwie osoby, a jeden z pacjentów został przeniesiony do szpitala w Wałbrzychu na oddział neurochirurgiczny" - mówi dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego "Latawiec" w Świdnicy Jacek Domejko. Stan jednego z dzieci jest ciężki, pozostałych pacjentów - stabilny.

Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi świdnicka prokuratura. 60-letniemu mężczyźnie, który kierował autokarem, grozi do ośmiu lat za kratkami za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Kierowcy nie można na razie przesłuchać - leży w szpitalu ze złamanym obojczykiem. Zgodę na przesłuchanie muszą wyrazić lekarze.

Reklama

Jak tuż po wypadku relacjonował świadek, wysoki jednopoziomowy autokar wbił się w prawidłowo oznakowany wiadukt. W wyniku uderzenia zdarte zostało około 10 metrów dachu. Część foteli została całkowicie zniszczona, przednia szyba wypadła.

>>> Prokurator o wypadku: To brak wyobraźni

"Nie widać żadnych śladów hamowania. Autokar jest na świdnickich numerach, zatem kierowca musiał wiedzieć o wiadukcie. Może zapomniał, że jedzie tak wysokim autobusem" - relacjonował świadek.