Warszawski hipermarket przy ul. Modlińskiej. Skończyłam zakupy i z pełnym wózkiem podjeżdżam do kasy, nad którą wisi informacja, że kobiety ciężarne obsługiwane są poza kolejnością. Ale kolejka ludzi z płaskimi brzuchami całkowicie blokuje dostęp do kasy. Ustawiam się więc pokornie na końcu i nie korzystam ze swych uprawnień, mimo że w pewnej chwili robi mi się słabo i muszę przykucnąć, mocno pochylając głowę w dół.

Reklama

Nagle słyszę z tyłu sobą stanowczy głos: ”Rodzę za 11 dni, nastałam się w kolejkach przez 9 miesięcy, dosyć tego” - mówi kobieta z brzuchem jeszcze większym od mojego i przeciska się do kasjerki. Po krótkiej konsternacji szczupli ludzie robią miejsce dla nas obu, więc podjeżdżamy do kasy. Wiem, że mamy do tego prawo, jednak czuję się nieswojo.

Zaraz po wyjściu z hipermarketu uświadamiam sobie, że zapomniałam kupić cukinię, więc zachodzę jeszcze do osiedlowych delikatesów. Pani w średnim wieku, widząc, że zmierzam do kasy, przyspiesza i triumfalnie dojeżdża do mety pierwsza. A ja mogę się już tylko dziwić, że kobieta w ciąży przestała być w Polsce świętością. ”Jesteśmy coraz większymi indywidualistami, więc dajemy sobie przyzwolenie na to, by nasze prawa liczyły się bardziej niż prawa innych” - tłumaczy socjolog prof. Małgorzata Fuszara. Jej zdaniem złe traktowanie ciężarnych wynika przede wszystkim z braku dobrego wychowania.

Ja tymczasem jadę po południu na drugą stronę Wisły na spotkanie z koleżanką. W autobusie ścisk, okna zamknięte na głucho, zaduch. Stoję dłuższą chwilę, słaniając się na nogach, i dopiero gdy miejsca próbuje mi ustąpić starsza pani, podrywa się także młody chłopak, który wcześniej nie odrywał wzroku od książki. Na miejscu oznaczonym krzyżykiem spokojnie siedzi nastolatek, trzymając na kolanach nastoletnią koleżankę.

Reklama

Wieczorem próbuję jeszcze szczęścia na poczcie przy ul. Targowej. Chcę zapłacić rachunki i wysłać list polecony. Rozglądam się bacznie, bo pamiętam, że kiedyś w urzędach wisiały tabliczki, że kobiety w ciąży obsługiwane są poza kolejnością. Teraz ich nie ma. Jak mówi uprzejma urzędniczka, zniknęły ostatecznie jakieś 2 lata temu. Na poczcie wydają wprawdzie klientom numerki, ale w kolejce muszę odczekać 40 min. Siedzę na twardym krzesełku i boli mnie kręgosłup. Kręcę się i wzdycham ciężko, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi.

Co gorsza, pilnie potrzebuję siusiu, a w całym budynku poczty nie ma żadnej toalety. Nie tylko zresztą w tym. ”W całej Warszawie jest tylko jedna publiczna bezpłatna toaleta” - mówi Anna Pietruszka-Dróżdż z Fundacji MaMa. I wylicza: ”W urzędach powinno być też więcej krzeseł oraz wywieszki, że kobiety w ciąży przyjmuje się poza kolejnością. A poza tym niech wreszcie ktoś pomyśli o zainstalowaniu tam toalet i ustawieniu baniaków z wodą do picia!”

Właśnie dlatego działaczki Fundacji MaMa rozpoczęły ogólnopolską akcję „Odmienny stan, odmienne traktowanie”. Chcą przypominać urzędnikom, ale także zwykłym Polakom, że kobiety w ciąży mają specjalne potrzeby - szybciej się męczą, cierpią na duszności i bóle kręgosłupa.
”Kobieta w ciąży jest fizycznie słaba, trzeba wykrzesać z siebie trochę empatii i wczuć się w jej sytuację” - przekonuje szefowa fundacji Sylwia Chutnik.