Tym, co nas wyjątkowo brzydzi, jest bicie dzieci. ”To karygodne. Dla podnoszenia ręki na dziecko nie ma żadnego usprawiedliwienia” - zgodnie twierdzi niemal całe polskie społeczeństwo. Szkopuł w tym, że te piękne deklaracje nie mają potwierdzenia w życiu codziennym. Bicie wprawdzie stanowczo potępiamy, ale nadal bijemy. Nie pomagają kampanie społeczne, a wszelkie próby wpisania zakazu przemocy fizycznej wobec dzieci do ustawy wywołują gwałtowny sprzeciw.
”Wszyscy już doskonale wiemy, że bicie nie jest akceptowane. Dlatego głośno je potępiamy, ale w domu po cichu dalej robimy swoje wedle zasady ”jeden klaps nikomu nie zaszkodzi” - uważa pedagog Maria Kolankiewicz.

Reklama

Takim właśnie klapsem karci od czasu do czasu swego 5-letniego syna 32-letnia Karolina, urzędniczka spod Warszawy. ”Są dni, gdy Jędrek doprowadza mnie do szewskiej pasji. Zdarza się, że mu wtedy solidnie przyłożę. Potem jest mi bardzo głupio, bo tak czysto teoretycznie uważam, że bić dziecka nie należy” - opowiada. W rozmowach ze znajomymi Karolina nigdy nie przyznaje się do agresji wobec dziecka.

Szczególnie obłudni jesteśmy jednak w kwestii zdrady małżeńskiej. Z sondażu CBOS wynika, że aż 91 proc. ankietowanych nie akceptuje romansu z osobą zamężną. Wystarczy jednak zajrzeć do badań znanego seksuologa, prof. Zbigniewa Izdebskiego, by dowiedzieć się, że do zdrady przyznaje się 26 proc. mężczyzn i co szósta kobieta w Polsce. I wcale nie przeszkadza im w tym deklarowany konserwatywny system wartości. 33-letni Andrzej z Łodzi głośno opowiadał znajomym, że mężatki są dla niego świętością, jednak nie przeszkodziło mu to w nawiązaniu romansu z mężatką z kilkuletnim dzieckiem. Tym związkiem jednak nikomu się nie chwalił, a kochance tłumaczył, że jest jego chwilową słabością. Co ciekawe, kiedy romans się zakończył, Andrzej - ku uciesze kolegów, którzy doskonale znali prawdę - błyskawicznie na nowo stał się obrońcą tradycyjnych wartości.

Kolejna sprawa, w której bardzo trudno jest pogodzić idealistyczne poglądy z rzeczywistością, to oddawanie rodziców do domów starców. Bo choć szalenie nas oburza, gdy ktoś powierza matkę czy ojca domowi opieki, jednak te instytucje od lat pękają w szwach. Zdaniem socjologa prof. Janusza Czapińskiego to znowu przykład polskiej hipokryzji, bo ludzie pozbywają się rodziców z wygody: chcą robić karierę, dorabiać się, a starzy lub chorzy rodzice im w tym najzwyczajniej przeszkadzają.

Reklama

Zupełnie inaczej widzi jednak sprawę prof. Tomasz Grodzicki, krajowy konsultant ds. geriatrii. Jego zdaniem nie ma aż tak dużego dysonansu między tym, co myślimy, a tym, jak postępujemy.
”Owszem, listy oczekujących do domów starców są coraz dłuższe, a domy opieki są przepełnione. Ale to wynik zbyt małej liczby takich ośrodków w Polsce” tłumaczy. ”Polacy oddają rodziców tylko wtedy, kiedy są przyciśnięci do muru. Nie robimy tego dla przyjemności czy wygody, ale dlatego że nie mamy warunków do opieki i jesteśmy przymuszeni sytuacją” - dodaje Tomasz Grodzicki.

Jak wynika z badań CBOS, takich spraw, w których deklarowane poglądy rozmijają się ze stanem faktycznym, jest znacznie więcej. Życie na kocią łapę? To ohyda - uważa aż co piąty Polak, ale w tym samym sondażu do wspólnego mieszkania z partnerem bez ślubu przyznaje się aż 9 proc. ankietowanych. Podobnie ma się sprawa z seksem przedmałżeńskim.