Czy patronem Teatru Nowego w Łodzi nie będzie już Kazimierz Dejmek? Możliwe, bo chce tego jego syn, Piotr - także związany z teatrem i telewizją. W liście otwartym - o którym poinformowało radio TOK FM - zwrócił się do Kropiwnickiego "ze stanowczym życzeniem wykreślenia nazwiska (…) ojca (…) z nazwy teatru (…)".

>>>Prezydent Łodzi: Gdzie masz ch... czapkę?

Skąd ten protest? Chodzi o sprzeciw wobec atmosfery, która zapanowała w teatrze, odkąd odwołano ze stanowiska dyrektora artystycznego placówki Zbigniewa Brzozę. Piotr Dejmek - podobnie jak wielu jego kolegów artystów - uważa, że zarówno sam fakt odwołania Brzozy, jak i sposób przeprowadzenia tej operacji był skandalem.

"Niezależnie od tego, co myślę o p. Brzozie, z którym miałem do czynienia jeden jedyny raz w życiu (był to nieprzyjemny kontakt zawodowy), fakt, że już po roku jego artystycznego dyrektorowania, coś dobrego w Nowym zaczęło się dziać, jest wystarczającym powodem, by prosić go o to, by zechciał ten teatr prowadzić dalej, a nie wyrzucać w atmosferze prowincjonalnego skandalu" - czytamy w liście Dejmka, który opublikowała gazeta.pl.

Ta atmosfera prowincjonalnego skandalu to konsekwencje decyzji Kropiwnickiego o przeprowadzeniu referendum w teatrze, w którym jego pracownicy mogli zadecydować, czy Brzoza zostaje, czy też nie. Nie został, bo przeciw dyrektorowi zagłosowało 52 osoby. Problem w tym tylko, że 50 osób, w lwiej części członków zespołu artystycznego (a więc głównie aktorów) na referendum nie przyszło.

"Decyzja Pana Prezydenta jest smutnym dowodem Pańskiej, Pańskich urzędników i Pańskich doradców niekompetencji w kwestiach związanych z prowadzeniem teatru. Bo nie wierzę, że odwołanie p. Brzozy jest wynikiem walki o jakieś stołeczki dla jakiś <swoich>. Zresztą, cóż to ma za znaczenie jak mawiał mój Ojciec. Po raz kolejny (po kompromitującym epizodzie dyrekcji Grzegorza Królikiewicza) szarga Pan zawodowy dorobek Kazimierza Dejmka, stąd stanowcza prośba wyrażona w pierwszym zdaniu mego listu" - napisał Dejmek.









Reklama