Władze Krakowa były zaskoczone, gdy Lesław Fijał, skarbnik miasta, wyliczył, że dziura budżetowa sięgnie w tym roku niemal 247 mln zł. "Musimy jak najszybciej ograniczyć wydatki" - przestrzegał Fijał. Wiadomo już, że mieszkańcy dłużej poczekają na otwarcie nowej pieszej kładki przez Wisłę czy Hali Stulecia Cracovii. Ich budowa - wbrew zapowiedziom - nie rozpocznie się w tym roku.

Reklama

Prezydent Wrocławia Rafał Dudkiewicz też zastanawia się, jak załatać 200-milionową dziurę budżetową. "Oszczędności zaczęliśmy od siebie. W tym i przyszłym roku podwyżek dla pracowników ani przyjęć do pracy w urzędzie nie będzie" - twierdzi Paweł Czuma z wrocławskiego ratusza. To jednak za mało, dlatego cięcia dotkną także m.in. komunikację miejską - nie będzie pieniędzy na nowe autobusy czy tramwaje.

Na mocne ograniczenie wydatków musieli się również zdecydować samorządowcy w Gdańsku. Na razie o prawie 60 milionów złotych. Szkoły mogą zapomnieć o remontach, a urzędnicy o podwyżkach. Kierowcy nieprędko też pojadą Nową Wałową, jedną z głównych inwestycji drogowych. Jej realizację przesunięto na przyszły rok. "Faktycznie, jedynym wyjściem jest mocne przyhamowanie z inwestycjami" - przyznaje Jolanta Cieśla z magistratu w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie w miejskim budżecie zabrakło ponad 53 mln zł. W tym roku nie będzie więc modernizacji miejskiego deptaka, nie rozpoczną się też prace przy rozbudowie amfiteatru.

O ograniczeniu inwestycji myśli także Opole, gdzie braki sięgają prawie 50 mln zł. Których konkretnie? Ostatecznych decyzji jeszcze nie podjęto. Przed trudną decyzją staną niebawem także władze Warszawy. Już wiadomo, że na realizację wieloletniego planu inwestycyjnego do 2013 roku zabraknie trzech miliardów złotych.

Reklama

W tych miastach, w których dziury budżetowej jeszcze nie ma, nikt nie śpi spokojnie. W Poznaniu teoretycznie w tej chwili sytuacja jest dobra, bo w kasie miejskiej jest nadwyżka. Ale z szacunków skarbnika wynika, że jeśli miasto nie ograniczy inwestycji, to pod koniec roku zostanie z... 646-milionowym deficytem. "Wstępnie planujemy zmniejszyć środki na budowę dróg lokalnych. Przesuniemy też o rok realizację linii tramwajowej na dworzec Poznań-Wschód" - informuje nas biuro prasowe Urzędu Miasta Poznania.

W niektórych miejscowościach oszczędności nie wystarczą. Władze Wejherowa zdecydowały się zaciągnąć 12 mln zł kredytu. Radom chce wyemitować obligacje na kwotę 160 mln zł. Tymczasem eksperci ostrzegają: w przyszłym roku wcale nie będzie lepiej. "Budżety będą musiały być budowane jeszcze oszczędniej. Przewidujemy, że właśnie wtedy w samorządy najmocniej uderzy kryzys. Cięcia w 2010 roku będą z pewnością trudne, bo samorządowców czekają wybory lokalne. A w takiej sytuacji często, żeby przypodobać się wyborcom, władze śmielej wydają pieniądze" - zauważa Danuta Kamińska z Unii Metropolii Polskich.

Skąd wzięły się niespodziewane pustki w miejskich kasach? "Mniej pieniędzy spłynęło z podatków PIT i CIT" - wyjaśnia Kamińska. Z szacunków jej organizacji wynika, że tylko w 12 największych miastach w Polsce wpływy z tego tytułu są już teraz mniejsze o ponad dwa miliardy złotych. "Żaden z włodarzy nie przewidywał tak czarnego scenariusza. Przecież już na początku roku, kiedy dochodziły poważne sygnały o kryzysie, wydatki w budżetach miast były planowane bardzo oszczędnie. Jednak teraz okazuje się, że i to nie wystarczyło" - podkreśla Kamińska.