Instalacja odstraszająca "sikaczy" działa w windach już w dwóch kieleckich blokach. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", pomysł był prosty. Kiedy wandal zaczyna oddawać mocz, czujnik uruchamia alarm, zatrzaskuje drzwi. Delikwent na uwolnienie musi poczekać do przyjazdu odpowiednich służb. Przy okazji jednak wręczą mu one mandat.

Reklama

Czy to działa? "Muszę przyznać, że czujniki się sprawdziły, choć przy pierwszym alarmie było duże zamieszanie" - mówi "Gazecie Wyborczej" Mirosław Młynik, administrator osiedla w Kielcach. "Mieliśmy dwa przypadki złapania winowajcy na gorącym uczynku, a potem zapanował spokój" - dodaje.

Cena tego spokoju wcale nie była wygórowana. Jak pisze gazeta, koszt wykrywacza moczu wraz z instalacją to 2,5 tysiąca złotych.

Nad kieleckim rozwiązaniem zastanawiają się juz służby miejskie z Krakowa. Na początku czujniki miałyby być zainstalowane na rondzie Mogilskim.