Zdaniem "Moskowskijego Komsomolca", "faktycznie decyzję o podejściu do lądowania w tak trudnych warunkach meteorologicznych załoga podjęła niesamodzielnie". "Ze stenogramu widać, że jeden z pasażerów, który przebywał w kabinie pilotów, przez cały czas ingerował w proces sterowania samolotem" - zauważa gazeta.

Reklama

"Sądząc po tym, że orientował się w sytuacji w powietrzu i wskazaniach przyrządów, można przyjąć, iż był to dowódca Sił Powietrznych Polski Andrzej Błasik. Przy czym - nie tylko artykułował rekomendacje, lecz także wydawał komendy" - dodaje.

"Na przykład, o 10.20.40,4 (8.20.40,4 czasu polskiego) mówi on dowódcy samolotu: +I jeden poziom zostaw+. A ten mu się podporządkowuje" - cytuje "MK" stenogram.

"Albo inny fragment rozmów - 10.34.22,4 (8.34.22,4) Dowódca statku powietrznego: +Automat+; 10.34.23,9 (8.34.23,9) Mechanik pokładowy: +I automat włączony+; 10.34.29,4 (8.34.29,4) A (Nieokreślony Rozmówca): +400 redukuję+; 10.34.33,9 Drugi pilot: +Jest 400+. Nasuwa się pytanie: dlaczego drugi pilot odpowiada +Jest!+ nie swojemu (bezpośredniemu) dowódcy, który, nawiasem mówiąc, w tym momencie żadnych komend mu nie wydawał, lecz jakieś +nieokreślonej osobie+? I jak to można nazwać, jeśli nie ingerencją w proces sterowania samolotem?" - pisze.

Reklama

"Co więcej, także sam dowódca (maszyny) stale dziękuje tej +nieokreślonej osobie+ za to, że ona cały czas podpowiada, jak postępować" - wskazuje "MK".

"Tego, kto +wkurzy się, jeśli jeszcze+ raz lotnicy nie posadzą samolotu, jak miało to miejsce w Tbilisi w czasie wydarzeń sierpnia 2008 roku, możemy się tylko domyślać. Jednak z wysokim stopniem prawdopodobieństwa" - zauważa "MK".

Według gazety, "jasne jest jedno: załoga w chwili lądowania znajdowała się pod presją nie tylko okoliczności, ale także ludzi, którzy bezpośrednio wpływali na proces podejmowania przez lotników decyzji o żywotnym znaczeniu, co stanowi poważne naruszenie przepisów lotniczych dowolnego kraju". "Przy czym zadanie posadzenia samolotu za wszelką cenę tak silnie przygniatało pilotów, że przyćmiło i strach, i zdrowy rozsądek, i ostrzeżenia kontrolera, i wskazania przyrządów" - podkreśla "MK".