W rozmowie z tvn24.pl Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40 - maszyny, której udało się wylądować szczęśliwie w Smoleńsku - zarzeka się, że dokładnie pamięta te mające zmylić pilotów prezydenckiego tupolewa komendy.

Słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie TU-154: "Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg"? - pytał tvn24.pl.

"Tak, ale ja słyszałem 50. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę" - powiedział Muś.

Żołnierz twierdzi, że nasłuchiwał komend jeszcze wtedy, gdy do lotniska zbliżał się inny samolot tzn. rosyjski Ił. "Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę <50 metrów i być gotowym do odejścia>. Podczas pierwszego i drugiego podejścia" - powiedział tvn24.pl Muś.

"Ta cała sytuacja z Iłem zaniepokoiła nas bo pomyśleliśmy tak: to jest samolot z tego lotniska, swojacy. A mimo to nie wylądowali. Co będzie z Tupolewem?" - powiedział.

Technik był na lotnisku, bo wylądował wcześniej samolotem typu Jak-40. Maszyna siadła bezpiecznie na płycie, choć - jak przyznaje zołnierz - nie bez kłopotów. Mgła była gęsta i nisko zawieszona. To dlatego prowadził nasłuch.

"Porucznik Wosztyl rozejrzał się i powiedział: Nie, teraz to już w ogóle nic nie widać. W tych warunkach to się chyba nie da wylądować. Może lepiej żeby nie lądowali?" - wspomina Muś. "Mgła wchodziła na lotnisko takimi pasami. Wtedy to był moment, że nie było widać już drzew, które stały obok nas. Ja na to: Dobra, to wrócę. Wróciłem i powiedziałem o tych 200 metrach. Odpowiedzieli: Dzięki” - relacjonuje rozmowę z Tu-154 technik.

Twierdzi, że jego słowa da się zweryfikować, bo korespondencję Iłła z wieżą kontrolną nagrał magnetofon z Jaka-40. Niestety nagranie jest w posiadaniu żandermerii.













Reklama