Polska Agencja Prasowa: Bolesław Piasecki był obecny na polskiej scenie politycznej przez ponad czterdzieści lat, znacznie dłużej niż większość polskich polityków w XX wieku. Jakie czynniki sprawiały, że mimo wielu politycznych przemian i opresji zajmował ważną lub bardzo ważną pozycję polityczną?

Reklama

Prof. Antoni Dudek: Miał wyjątkowy talent do przetrwania. Byłbym jednak ostrożny przy ocenianiu znaczenia jego pozycji politycznej. Wydaje się, że przetrwał tak długo, ponieważ zawsze był jedynie w „przedpokojach władzy” – ocierał się o nią, korzystał z jej łaski, ale nigdy jej realnie nie sprawował. Gdyby rzeczywiście po nią sięgnął, to nie udałoby mu się przetrwać tak długo.

Jak Bolesław Piasecki wyobrażał sobie przyszły porządek społeczny i polityczny w Polsce? W swoich artykułach politycznych stwierdzał niemal wprost, że jego celem jest zbudowanie państwa totalitarnego.

Przed wojną mówił raczej o „państwie totalnym” lub totalizmie, ale określenia te nie miały dla niego pejoratywnego znaczenia. Za największe zagrożenie uznawał demokrację i liberalizm. W opozycji do tych dwóch wartości kreślił wizję „katolickiego państwa narodu polskiego”. Gdy rozłożymy na czynniki pierwsze główne założenia jego przedwojennego programu, to mają one wszystkie cechy państwa totalitarnego. Miała w nim istnieć wyłącznie jedna partia nazywana przez niego Organizacją Polityczną Narodu, która miała być zrośnięta z administracją państwową. Obok niej miała funkcjonować przeznaczona dla młodzieży Organizacja Polityczno-Wychowawcza Narodu. Działalność wszystkich innych organizacji politycznych miała być zabroniona. Państwo miało kierować się polską ideą narodową oraz swoiście interpretowanym katolicyzmem.

Reklama

Piasecki i jego zwolennicy kreślili również rozwiązania dotyczące spraw gospodarki. Opowiadali się za rozwiązaniami antykapitalistycznymi. Własność prywatna miała zostać radykalnie ograniczona, wyłącznie do drobnych przedsięwzięć. Wszelka większa własność miała zostać upaństwowiona. Te założenia tłumaczą, dlaczego Piasecki tak dobrze odnalazł się w systemie budowanym w Polsce po 1944 r.

Patrząc na cały Obóz Narodowo-Radykalny, można powiedzieć, że Piasecki znacząco wpływał na jego ideologię i jego poglądy były powszechnie akceptowane przez to środowisko?

Zacznijmy od przypomnienia, że nie było jednego ONR-u. Ugrupowanie to kilka miesięcy po powstaniu i delegalizacji rozpadło się na dwie części – ONR „ABC” oraz Ruch Narodowo-Radykalny powszechnie znany jako „Falanga”. Nazwy te wzięto od tytułów prasowych wydawanych przez te dwie grupy. Falangistów nazywano również „Bepistami” od inicjałów Bolesława Piaseckiego. To charakterystyczna cecha rządów sanacyjnych: nielegalne organizacje wydawały legalne czasopisma.

Reklama

Rozłam nastąpił wkrótce po zwolnieniu przywódców ONR z obozu w Berezie Kartuskiej, gdzie trafili w związku z podejrzeniami o dokonanie zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Miał swoje źródła również w różnicach pokoleniowych. Piasecki miał wówczas zaledwie dwadzieścia lat, podczas gdy lider grupy „ABC” Henryk Rossman był niemal dwukrotnie starszy. Między tymi dwoma pokoleniami nie było nici porozumienia.

Piasecki był w większym stopniu wodzem niż ideologiem. W „Falandze” skupił jednak ludzi o walorach intelektualnych i to oni zbiorowo tworzyli założenia ideowe tej formacji. Wśród nich byli m.in. Wojciech Kwasieborski, Wojciech Wasiutyński, Alfred Reutt, Marian i Adolf Reuttowie oraz Włodzimierz Sznarbachowski. Pisywali głównie na łamach „Falangi”. Piasecki nie był w tej sferze bardziej aktywny od pozostałych czołowych działaczy. Koncentrował się raczej na aspektach polityczno-organizacyjnych, a nie ideowych. Pod tym względem był przeciwieństwem Romana Dmowskiego, który zajmował się niemal wyłącznie pracą ideową.

Wspomniany Włodzimierz Sznarbachowski mówił: „Piaseckim zawsze kierowała ogromna ambicja. […] Piasecki uważał się za pomazańca bożego”. Jak człowiek o tak wygórowanych ambicjach odnalazł się w warunkach okupacji niemieckiej?

Piasecki na początku okupacji miał wielkie kłopoty, ponieważ przed wybuchem wojny w szeregach „Falangi” znalazł się agent wywiadu niemieckiego Stanisław Brochwicz. Prawdopodobnie Piasecki pomógł go zdekonspirować, ale sprawa ta nie jest do końca jasna i być może główną rolę odegrał tu polski kontrwywiad. Wiemy jedynie, że pod okupacją niemiecką agent ten doprowadził do aresztowania wielu działaczy narodowo-radykalnych. Brochwicz sprawił, że również Piasecki znalazł się w rękach niemieckich. Prawdopodobnie podzieliłby los wielu innych falangistów, którzy już w 1940 r. byli mordowani przez Niemców w ramach „Akcji AB”. Uratowały go przedwojenne znajomości w ramach tzw. międzynarodówki faszystowskiej. Piasecki miał kontakty z włoskimi faszystami. Znał również Lucianę Frassati-Gawrońską, doskonale ustosunkowaną wśród włoskich elit żonę ostatniego ambasadora RP w Wiedniu Jana Gawrońskiego. Frassati-Gawrońska „załatwiła” Piaseckiemu zwolnienie z niemieckiego więzienia.

Po odzyskaniu wolności zaczął się ukrywać, ponieważ racjonalnie przewidywał, że wkrótce ponownie może trafić za kratki. Zaczął budować nową koncepcję polityczną. Przed wojną marzył o „Wielkiej Polsce”. Paradoksalnie uznał, że mimo upadku państwa wojna światowa jest okazją do wybicia się Polski wyżej niż kiedykolwiek wcześniej. Opracował ideę „Imperium Słowiańskiego”. Z pomocą części falangistów przejął organizację Konfederacja Narodu, która odtąd postulowała budowę takiego imperium.

Piasecki zakładał, że w wynik II wojny światowej będzie podobny do rezultatów I wojny światowej, po której Rosja i Niemcy zostały bardzo osłabione. Celem Polski powinno być więc wykorzystanie geopolitycznej pustki, która powstanie w Europie Środkowej i Wschodniej. Imperium miało być więc federacją państw w trójkącie mórz Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego. Narodem przewodzącym mieli być Polacy. Publikowano nawet przygotowane przez Konfederację Narodu dokładne mapy granic tego tworu.

W warunkach okupacji ta idea geopolityczna przerodziła się w tzw. koncepcję uderzenia. Piasecki rozpoczął tworzenie oddziałów partyzanckich – tzw. Uderzeniowych Batalionów Kadrowych – które miały działać na dalekich Kresach, nawet poza granicami międzywojennej Polski. Ich celem miała być walka z Niemcami i Sowietami. Brak dostatecznego przygotowania tych działań zakończył się katastrofą pierwszego sformowanego UBK oraz śmiercią wielu jego członków.

W końcu Polskie Państwo Podziemne zmusiło Piaseckiego do podporządkowania się Armii Krajowej. Został dowódcą sformowanego ze swoich ludzi batalionu AK na Nowogródczyźnie i tam walczył zarówno z Niemcami, jak i partyzantką sowiecką. Po akcji „Burza” w Wilnie udało mu się uniknąć wpadnięcia w ręce Sowietów. Przebił się pod Warszawę. Jesienią 1944 r. został aresztowany przez NKWD. Tym samym rozpoczął się wzbudzający największe emocje epizod jego biografii.

Po co oficerom NKWD były faszysta?

Biorąc pod uwagę jego życiorys – powinien zostać niemal natychmiast rozstrzelany. Tymczasem w lipcu 1945 r. Piasecki odzyskuje wolność. Fakt ten spowodował, że wielu uznało go za agenta NKWD, który miał pełnić tę funkcję aż do swojej śmierci. O kontaktach Piaseckiego z gen. Iwanem Sierowem wiemy tylko z polskich dokumentów. Archiwa moskiewskie są dla nas niedostępne.

Wiemy, że w więzieniu Piasecki napisał memoriał, w którym za pośrednictwem sowieckim zaproponował polskim władzom komunistycznym działania na rzecz spacyfikowania podziemia zbrojnego, czyli tzw. rozładowania lasów, oraz zaoferował się jako pośrednik w rozmowach z Kościołem. Warto więc podkreślić, że w tym memoriale Piasecki występował z pozycji partnera do rozmów, a nie agenta. Komuniści ostatecznie zaakceptowali Piaseckiego jako swojego partnera politycznego.

Jest też jednak faktem, że Piasecki był później rejestrowany jako agent UB o pseudonimie Tatar. Nie znamy wprawdzie dokumentów dotyczących jego współpracy, ale byłbym bardzo ostrożny ze sprowadzaniem Piaseckiego do poziomu zwykłego konfidenta bezpieki. Każdy, kto wysuwa tego rodzaju stwierdzenia, nie rozumie, jaki typ osobowości wyróżniał Piaseckiego. Jego megalomania i przekonanie o swojej wielkości sprawiały, że nie nadawał się na agenta. Współpracę z tajnymi służbami traktował jako element gry politycznej i środek do przetrwania oraz budowy własnego środowiska politycznego, którym stało się środowisko tygodnika „Dziś i Jutro”, a następnie Stowarzyszenie „Pax”.

Niezależnie od zakresu jego ewentualnej współpracy agenturalnej z polską lub sowiecką bezpieką należy też dodać, że przez wiele lat po wojnie był przez bezpiekę inwigilowany. Zachowały się m.in. zapisy nagrań z lat 1959–1961 pochodzące z podsłuchów umieszczonych w jego gabinecie. Piasecki do pewnego stopnia zdawał sobie sprawę z kontroli, jaką go otaczano. Jeśli zatem w ogóle był agentem, to takim, do którego zupełnie nie miano zaufania. Mimo to tolerowano jego działalność, ponieważ potrafił przekonać kolejnych przywódców PRL, że „może się do czegoś przydać”. Tym „czymś” był oczywiście Kościół. Trafna jest więc ocena Piaseckiego jako narzędzia w rozgrywce komunistów z Kościołem. Zarazem trzeba pamiętać, że nie było to narzędzie bezwolne.

Wydaje się, że poza megalomanią cechą Piaseckiego była umiejętność zjednywania sobie ludzi, którzy reprezentowali znacznie wyższy poziom intelektualny niż on sam. Co przyciągało publicystów i pisarzy do środowiska, na którego czele stał były członek ONR?

Piasecki potrafił stosować „zindywidualizowane strategie oddziaływania”. Ze wspomnianych podsłuchów można odtworzyć model jego działania wobec różnych osób. Gdy w jego biurze pojawiała się działaczka kulturalna, która była „zakochana” w Piaseckim i prosiła od dofinansowanie różnych przedsięwzięć, to Piasecki otwierał kasę pancerną i przekazywał jej pieniądze.

Po powrocie z Londynu jego częstym gościem był Stanisław Cat-Mackiewicz, który w „Pax” wydawał swoje książki. Wówczas obaj panowie toczyli długie rozmowy poświęcone geopolityce. Piasecki nieustannie wplatał w dyskusję komplementy wobec Cata-Mackiewicza i głębi jego analiz, choć pewnie ich nie podzielał. Zależało mu, aby Mackiewicz publikował w jego wydawnictwie, a słynny publicysta po powrocie nad Wisłę nie bardzo miał wybór i do pewnego stopnia był skazany na Piaseckiego.

Innych, przede wszystkim ideowych paxowców, którym nie chodziło głównie o prestiż czy pieniądze, przekonywał do stworzonej u schyłku lat czterdziestych koncepcji „chrystianizacji socjalizmu”, zwanej również ideą „przezwyciężenia zwycięzcy”. Jego zwolennicy uważali, że to jedyne realistyczne rozwiązanie. Wszelką antykomunistyczną konspirację paxowcy uważali za całkowicie pozbawioną sensu. Idea ta zakładała wykorzystanie katolickości Polaków do stopniowego zmieniania oblicza systemu realnego socjalizmu przez równouprawnienie w nim osób wierzących. Towarzyszyć temu miała przemiana polskiego duchowieństwa, które powinno wyzbyć się swojej „reakcyjności” i „konserwatyzmu”.

Piaseckiemu nie przeszkadzały brak demokracji, wolnego rynku czy cenzura. Te elementy rzeczywistości PRL były przecież zgodne z jego przedwojennymi poglądami. Niezgodny z jego światopoglądem był jedynie materializm dialektyczny, który stanowił oficjalną ideologię systemu komunistycznego.

Miał nadzieję, że PZPR i Moskwę uda się stopniowo przekonać, iż Polska jest szczególnym krajem, w którym oczywiście będą dalej rządzić ludzie z nadania Kremla, ale niekoniecznie wojujący ateiści. Mogli to być nawet ludzie w wielu sprawach bardziej ortodoksyjnie lewicowi od większości członków PZPR.

Dziś może to brzmieć kuriozalnie, ale prasa wydawana przez „Pax” miała np. na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych pretensje do Gomułki i jego ekipy, że nie podejmuje wystarczająco stanowczo sprawy kolektywizacji rolnictwa. W ten sposób pokazywano Moskwie: my w PAX-ie wprawdzie wierzymy w Boga, ale jednocześnie chcielibyśmy szybko skolektywizować rolnictwo, tak jak to się działo w ZSRS. To brzmi surrealistycznie, ale tak wyglądała strategia Piaseckiego. Często w ten sposób doprowadzał Władysława Gomułkę do wściekłości. Stąd częste działania wymierzone w „Pax”, takie jak obcinanie środków lub wyznaczanie limitu członków Stowarzyszenia.

Z drugiej strony Piasecki był potrzebny Gomułce do walki z prymasem Wyszyńskim. Ta sytuacja ciągnęła się przez lata, a Piasecki wciąż miał nadzieję, że komuniści wyrażą zgodę na przekształcenie PAX-u w partię polityczną. To nigdy nie nastąpiło. Bez wątpienia Piaseckiemu udało się jednak zbudować największe prywatne imperium gospodarcze między Łabą a Władywostokiem. Jego wpływy nie dały mu jednak nigdy stanowiska rządowego i realnej władzy. Apogeum prestiżu osiągnął w czasach rządów Gierka, gdy został członkiem Rady Państwa.

Piasecki był najbogatszym obywatelem PRL?

Nie, z pewnością nie był najbogatszym człowiekiem PRL. Trudno zresztą ustalić, kto w PRL był najbogatszy. Natomiast z pewnością był bardzo zamożny. Po Warszawie jeździł jaguarem, mieszkał w luksusowej willi na Górnym Mokotowie. Bardzo dobrze zarabiali również współpracownicy Piaseckiego i pracownicy przedsiębiorstw związanych z „Pax”. Imperium gospodarcze Piaseckiego posiadało przyznane przez państwo koncesje na produkcję dewocjonaliów i deficytowej chemii gospodarczej, takiej jak wciąż obecny na rynku płyn do mycia naczyń „Ludwik”. Ich produkty sprzedawały się znakomicie. Pozycję spółki Inco Veritas wzmacniała też kreatywna księgowość, której metody i cele są także widoczne w zapisach ze wspomnianych podsłuchów. Piasecki często wspierał przychodzących z prośbą o wsparcie. W zapisach sporządzonych przez bezpiekę czytamy, że Piasecki otwierał kasę pancerną, a następnie było słychać szelest banknotów.

Pojawiały się liczne donosy, w których oskarżano Piaseckiego o nadużycia finansowe. Radził sobie z tymi zarzutami m.in. poprzez stosowanie różnego rodzaju metod korupcji politycznej. W jednym z zapisów z podsłuchu czytamy, że Piasecki zleca głównemu księgowemu swojego imperium przygotowanie 300 tys. zł, które miały zostać przeznaczone na prezenty dla delegatów na zjazd PZPR w 1961 r. W czasach, gdy przeciętna pensja w PRL wynosiła niewiele ponad tysiąc złotych, takie kwoty musiały robić wrażenie.

Mimo tak ogromnych wpływów politycznych i środków finansowych Piaseckiemu nie udało się wyjaśnić okoliczności zamordowania jego syna.

Porwanie pierworodnego syna Bohdana w styczniu 1957 r. najbardziej zaważyło na życiu Bolesława Piaseckiego. Tego samego dnia szesnastolatek został zamordowany, ale jego ciało odnaleziono dopiero po prawie dwóch latach. Piaseckiemu nie udało się dotrzeć do prawdy, ponieważ zderzył się z aparatem władzy PRL. Ujawnienie szczegółów tej zbrodni oznaczałoby, że władze musiałyby przyznać, iż sprawcy byli powiązani z aparatem bezpieczeństwa i pozwolono im wyjechać z Polski pod koniec lat pięćdziesiątych. Większość wyjechała do Izraela.

Nie wiemy, kto wbił bagnet w serce Bohdana Piaseckiego i kto go porwał, ale znamy krąg osób, które uczestniczyły w porwaniu. Podrzucane przez nich tropy, które miały wskazywać, że ich celem jest uzyskanie okupu, znajdowały się w pobliżu miejsc zamieszkania sprawców. Nazwiska porywaczy były w notesie Ignacego Ekerlinga, taksówkarza, który woził ich po Warszawie wraz z Bohdanem Piaseckim. Ekerling był zaprzyjaźniony ze sprawcami uprowadzenia. Później również miał wyjechać z Polski, ale Piaseckiemu udało się zablokować jego wyjazd, gdy już był na przejściu granicznym. To jedyny jego sukces w tej sprawie.

Ekerling został oskarżony o udział w porwaniu, ale jego proces nigdy się nie rozpoczął. O wycofaniu aktu oskarżenia z sądu zadecydowała interwencja przedstawicieli najwyższych władz PZPR. Pod koniec lat pięćdziesiątych toczyła się zakulisowa walka Piaseckiego z jego przeciwnikami, której stawką było rozliczenie odpowiedzialnych za zbrodnię.

Do dziś nie jesteśmy pewni, co było motywem porwania i morderstwa. Zupełnie nieprzekonywająca wydaje się teza o materialnych motywach sprawców. Porywacze nigdy nie podjęli próby przejęcia okupu, mimo że Piasecki był gotów zapłacić. Poza tym warto pamiętać, że Bohdan Piasecki został zamordowany w dniu porwania. Oczywiście zdarzają się porwania, których sprawcy od początku zakładają, że porwany zostanie zamordowany, ale znacznie częściej wolą nie ryzykować zarzutu morderstwa. Dlatego znacznie bardzie prawdopodobnym motywem wydaje się zemsta. Lista przedwojennych i wojennych ofiar Piaseckiego i jego ludzi jest długa.

Czy pod koniec życia Bolesław Piasecki czuł, że jego wizja polityczna zakończyła się fiaskiem? Czy wiemy, jak komentował wybór Karola Wojtyły na papieża?

Nie znam wypowiedzi Piaseckiego na temat wyboru polskiego papieża. Wydarzenie to poprzedzało jego śmierć o zaledwie dwa i pół miesiąca. Posiadamy tylko pośrednie relacje. Piasecki miał być z tego powodu szczęśliwy i uznawać to za przełomowe wydarzenie.

Oczywiście jeśli uznamy, że celem Piaseckiego było realne rządzenie Polską, to w końcu lat siedemdziesiątych musiał mieć świadomość przegranej. W tym sensie poniósł klęskę. Jeśli jednak zestawi się jego biografię z losami innych, którzy nigdy nie osiągali szczytów władzy i za swoje ambicje płacili życiem lub zdrowiem, to można powiedzieć, iż był człowiekiem sukcesu. Zbudował szczególnego rodzaju imperium, które w szczątkowej postaci przetrwało zresztą do dziś. Udało mu się stworzyć środowisko, które niezależnie od wielu negatywnych działań dotyczących zwłaszcza relacji między państwem a Kościołem miało również swoje zasługi.

Kiedyś Stefan Kisielewski wspominał, że Piasecki zapytał go, jak zostanie zapamiętany przez historię. Kisiel odpowiedział: „jako wydawca”. Piaseckiemu nie spodobała się ta odpowiedź, ale należy pamiętać, że Instytut Wydawniczy „Pax” opublikował w okresie PRL ogromną liczbę książek dotyczących tematyki religijnej i historycznej, także zachodnich autorów, których nie wydawał wówczas nikt inny. Te publikacje nie były antykomunistyczne czy wywrotowe, ale prezentowały inny system wartości niż te wydawane przez wszystkie inne wydawnictwa i promowane przez władze.

Z działalnością wydawniczą wiązało się całe spektrum innych działań. Wśród nich jednym z najważniejszych było przyznawanie Nagrody Młodych im. Włodzimierza Pietrzaka, której patronem był przyjaciel Piaseckiego, żołnierz AK i powstaniec warszawski. Była to jedna z najbardziej atrakcyjnych finansowo nagród literackich, którą otrzymała ogromna grupa twórców znaczących dla polskiej kultury. Piasecki odniósł zatem sukces jako mecenas kultury.

Dziś ze względu na wiele mrocznych stron jego działalności rzadko pamięta się o tych działaniach „Pax”. Środowisko „Pax” działało również na prowincji i często było tam jedynym, obok Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, organizatorem imprez kulturalnych. Można więc powiedzieć, że wiele aspektów działania „Pax” było negatywnych, ale miał on również swoje jasne strony.

Co skłoniło pana profesora pod koniec lat osiemdziesiątych do zajęcia się postacią Piaseckiego i wydania książki o nim?

Była to niezwykła, zagadkowa postać. Do tego zainteresowania skłaniał już sam fakt tak długiego trwania Piaseckiego na scenie politycznej PRL. Byłem ciekaw, jak działał i jaką rolę odegrał. Otworzyła się przede mną nieprawdopodobna historia tego środowiska. Poznałem wielu członków „Pax”, także jego najbliższych współpracowników, którzy znali go od lat trzydziestych: Ryszarda Reiffa, Zygmunta Przetakiewicza, Jerzego Hagmajera. Każdy z nich był zupełnie inny, różnie też potoczyły się ich późniejsze losy. Połączyła ich praca dla Piaseckiego.

Badanie biografii Piaseckiego i historii „Pax” było ciekawe również dlatego, że był to sposób na poznanie szczególnego środowiska politycznego, będącego rodzajem sekty parareligijnej. Chciałem zrozumieć, jakie mechanizmy i motywacje decydowały o wikłaniu się we współpracę z Piaseckim. Wielu działaczy, tak jak Sznarbachowski w latach trzydziestych czy Tadeusz Mazowiecki w latach pięćdziesiątych, szybko rezygnowało z tych związków i stawało się zdecydowanymi krytykami Piaseckiego. Natomiast Przetakiewicz, Hagmajer i Reiff pozostali w „Pax” przez niemal całe życie i wspierali Piaseckiego, byli jego wyznawcami. Badanie ich historii pozwoliło mi zrozumieć tajemnice działania środowiska politycznego zbudowanego wokół tego przywódcy. Interesowała mnie „kuchnia” tego środowiska.

Po latach moje spojrzenie na „Pax” wzbogaciły zapisy podsłuchów z gabinetu Piaseckiego. W latach osiemdziesiątych nie mając do nich dostępu, musiałem domyślać się wielu rzeczy, ale już wtedy nie miałem wątpliwości, że była to jedna z najciekawszych postaci, jakie przewinęły się przez polską politykę w minionym stuleciu. Zarazem i wtedy nie miałem, i dziś nie mam wątpliwości, że nie chciałbym żyć w Polsce rządzonej przez Piaseckiego.