Kościół katolicki jest niezwykłą instytucją, bo zawsze znajduje się w stanie kryzysu. A mimo to okazuje się trwalszy od wielu państw, po których pozostały już tylko wspomnienia. Jednak obecna seria wstrząsów zwiastuje, iż ogromne zmiany tej instytucji będą nieuchronne.
Obecny kryzys rozpoczęło ujawnianie skandali seksualnych i afer finansowych, pieczołowicie przez dekady zamiatanych pod dywan (także w Polsce). To, jak szybko opustoszały świątynie w ultrakatolickiej Irlandii oraz Hiszpanii, pokazuje możliwe koszty braku samooczyszczenia Kościoła.
Ale największe problemy dopiero przed nim, bo cechą współczesnego świata jest galopada zmian. A jak pokazuje przeszłość – hierarchowie potrzebują wiele czasu, by odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Reklama

Rozstanie z elitami

Reklama
"Papież nienawidzi uczonych i lęka się ich" – zauważał z goryczą Blaise Pascal. Gdy pisał to w 1648 r., kończyła się wojna trzydziestoletnia, która podzieliła Europę na dwa światy – katolicki i protestancki.
Kościół uznał, że jest zewsząd atakowany, zaś kolejni papieże odrzucali nowe prądy intelektualne i naukę. Triumf konserwatyzmu doprowadził do paradoksu, że Watykan bronił jak prawdy objawionej arystotelesowskiej wizji świata. Choć stworzyli ją 2 tys. lat temu pogańscy filozofowie, to ich teorie znaczyły więcej niż odkrycia któregokolwiek z chrześcijan. Ostatecznie potępiono Kopernika i Galileusza, choć byli wiernymi sługami Kościoła i jedynie szukali odpowiedzi na kluczowe pytania o naturę wszechświata.