Wakacje w pełni. A gdzie na urlopy wybierali się obywatele II RP?
Przez kilka lat po odzyskaniu niepodległości nigdzie, bo problemy z odbudową kraju były tak wielkie, że mało kto myślał o tym, by pojechać na wczasy. Trzeba było na nowo wyznaczać granice, odbudować przemysł, urzędy oraz szkoły, nie zajmowano się ośrodkami turystycznymi i kurortami. Naród był zresztą biedny, a infrastruktura marna. W niektóre rejony, jak chociażby na Kresy, strach było jechać. Szalały tam jeszcze bolszewickie bandy i daleko było do spokoju.
Kiedy nastąpił przełom?
W połowie lat 20. Zaczęto wtedy odrestaurowywać oraz budować ośrodki wypoczynkowe, stanice, przystanie wodne. A gdy kraj nieco okrzepł, a ludność zaczęła się bogacić, pytanie „Gdzie wyjechać na wywczas i na wilegiaturę (czyli letni odpoczynek na wsi – red.)?” stawało się coraz bardziej powszechne.
Reklama
Pracownicy mieli urlopy?
Reklama
Owszem. W 1922 r. nadano nam ustawowe prawo do urlopów. Polacy, którzy pracowali w fabrykach czy państwowych zakładach, mogli wypocząć i skorzystać z płatnego urlopu przez 14 dni. Ale nie wszyscy byli z tego prawa zadowoleni. Zwłaszcza właściciele prywatnych zakładów niechętnie wysyłali pracowników na urlopy. Sami robotnicy też mieli opory z wykorzystywaniem wolnych dni. Z roczników statystycznych wynika, że hutnicy brali tylko 7 albo 8 dni wolnego z przysługujących im 14. Dopiero w kolejnych latach zaczęto się z urlopem oswajać.
Kto czuwał nad rozwojem turystyki? Powołano specjalne ministerstwo?
Początkowo nie mieliśmy takiego resortu. Pierwszym krzewicielem turystyki i osobą, która zaczęła to w pewien sposób rozwijać, był Mieczysław Orłowicz. Do swojej dyspozycji miał budżecik, który starczał na sekretarkę, parę ołówków i zeszytów. Miał jednak w sobie tyle pasji, że w ciągu kilku lat zaczął organizować kongresy turystyczne, bardzo mocno przyczynił się do wytyczenia pierwszych szlaków turystycznych i wydawania map. Dopiero w 1932 r. przy Ministerstwie Komunikacji powstał departament zajmujący się turystyką. Na jego czele stanął Aleksander Bobkowski, zięć prezydenta Ignacego Mościckiego. Kraj był stabilniejszy, więc turystyka mogła się rozwijać. Ten departament miał też więcej pieniędzy.
Dlatego że kierował nim zięć Mościckiego?
Właśnie nie. To był właściwy człowiek na właściwym miejscu. Turysta i narciarz z krwi i kości. Bardzo się starał, aby powstawały nowe szlaki, piesze i rzeczne, stanice wodne czy schroniska. Co prawda większość była niezwykle skromna i pozbawiona toalet, ale cel został osiągnięty. W 1938 r. Rzeczpospolita mogła się pochwalić 220 schroniskami młodzieżowymi i prawie 6 tys. łóżek. Trzy lata wcześniej, w 1935 r., powstała Liga Popierania Turystyki, która organizowała i promowała tanią turystykę masową i finansowała wszelakie przedsięwzięcia turystyczne. Zajmowała się również m.in. turystyką pielgrzymkową, współpracując z kuriami. Ponadto to właśnie Liga była w 1935 r. inicjatorem kolejowych "pielgrzymek" na sypanie Kopca Piłsudskiego w Krakowie.