Polaków nie możemy uznać za obcych. W Buriacji są swoi, w końcu przybyli tu w tym samym czasie co i Rosjanie – mówił na jednej z polonijnych imprez w Ułan Ude (180 km od granicy mongolskiej) Michaił Charitonow, wiceszef administracji prezydenta tej nadbajkalskiej republiki. Nie była to tylko kurtuazja. Polacy pojawiali się na Syberii od wieków, choć zazwyczaj niedobrowolnie, i jak mało która nacja wpłynęli na rozwój tej części Azji.
Jednym z pierwszych był Nicefor Czernihowski, który do carskiej niewoli dostał się podczas wojny smoleńskiej w 1632 r. Został wcielony do wojska i zesłany na granicę z Chinami. Po konflikcie z miejscowymi władzami (zabił urzędnika) zbuntował się i zajął opuszczony fort w Ałbazinie. Na czele kilkudziesięciu kozackich żołnierzy Czernihowski przez kilkanaście lat utrzymywał quasi-państwo, nazwane od własnego przydomka Jaxa, nawiązując stosunki dyplomatyczne nie tylko z okolicznymi plemionami, ale i z imperium chińskim. Ostatecznie w uznaniu zasług car ułaskawił go od zarzutu morderstwa. Rosyjsko-chiński zatarg, którego częścią była prywatna wojna Czernihowskiego, zakończył się traktatem w Nerczyńsku, pierwszą w dziejach umową między Rosją a Państwem Środka. Jeden z zachowanych listów cesarza Kangxi z warunkami zawarcia traktatu granicznego był trójjęzyczny: napisano go po chińsku, rosyjsku oraz polsku. Zruszczone nazwisko Czernigowski spotyka się nad Bajkałem do dziś.
Syberia kojarzy się nam z przeklętym miejscem zsyłek, łagrów, represji. Potomkowie Polaków gorąco jednak protestują, gdy ktoś przy nich użyje sformułowania „nieludzka ziemia”. – To ziemia jak najbardziej ludzka, da się tu normalnie żyć, to nasza mała ojczyzna – słyszałem wielokrotnie podczas podróży.

Więzienie zmienia życie

Reklama
Polska w azjatyckiej części Rosji nie budzi podejrzliwości, jak to bywa bliżej stolicy. Michaił Charitonow przyjechał do szkoły w Ułan Ude na uroczystość, której częścią było wręczenie kilku kart Polaka przez przedstawicielkę naszego konsulatu w Irkucku. Coś takiego byłoby nie do pomyślenia w Petersburgu czy Moskwie.
Reklama
Miejscowi intelektualiści chętnie uczą się polskiego, znaczna część z nich ma zresztą polskie korzenie. Wśród nich jest np. znany historyk Bolesław Szostakowicz, którego pradziadek o tym samym imieniu i nazwisku jako zesłaniec w latach 1902–1903 pełnił nawet funkcję burmistrza Irkucka. Na kartach historii jego krótkie rządy zapisały się organizacją sieci publicznych bani (rosyjskich łaźni parowych) i wprowadzeniem podatku od czerpania wody z miejskich studni. Wnuk burmistrza Dmitrij zostanie znanym na cały świat kompozytorem.
80 km na północny zachód od rywalizującego Irkucka, w niewielkim Usolu Syberyjskim, działa jedyna w Rosji szkoła państwowa, w której dzieci mogą wybrać polski jako język obcy. I wybierają. Nauczycielka Aneta Ksel uczy naszej mowy 200 z 600 uczniów gimnazjum. Większość to etniczni Rosjanie, choć część przyznaje się – czasem na wyrost – do polskiej prababci czy pradziadka. Dyrektor gimnazjum Siergiej Kriwobokow cieszy się przy tym pełnym poparciem lokalnych władz. – Nasza oferta językowa była szeroka. Dzieci mogły wybierać hiszpański, niemiecki czy francuski – mówi nam Kriwobokow.
I nikt nie potrafi przekonująco wytłumaczyć, dlaczego padło akurat na Usole. Wśród dzieci nie ma prawie takich, które jednoznacznie przyznawałyby się do polskości. Być może zdecydował duch historii. Miasto było centrum zesłań polskich powstańców styczniowych. 22 stycznia minie 150. rocznica wybuchu powstania. Na Syberię zesłano od 20 tys. do 40 tys. osób. Po amnestii z 1883 r. jedynie część wróciła do Polski. Reszta – a byli wśród nich ludzie najaktywniejsi i najlepiej wykształceni – została.
Tak jak lekarz Celestyn Ciechanowski. Absolwent Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie, pierwszej szkoły wyższej reaktywowanej w Kongresówce przez Rosjan po upadku powstania listopadowego, został skazany za leczenie rannych powstańców i przetrzymywanie broni na dożywotnie zesłanie na Syberię połączone z katorgą. – Ciechanowski trafił do Aleksandrowskiego Centralu, w którym spędził 20 lat – opowiada Nina Kolesnikowa, jego prawnuczka. Nie pamięta już języka polskiego, ale o swoim pradziadku opowiada z ogromnym wzruszeniem. Więzienie, o którym mówi, mieściło się w niewielkiej wsi Aleksandrowskoje w guberni irkuckiej. Przez kilka dekad istnienia przewinęli się przez nie liczni Polacy. Od Piotra Wysockiego, inicjatora nocy listopadowej, po Feliksa Dzierżyńskiego, późniejszego twórcę krwawej bolszewickiej policji politycznej.
W latach 80. XIX w. naczelnikiem więzienia został Aleksandr Sipiagin. Ciechanowski pomógł mu w poprawie warunków higienicznych. Gdy dowiedzieli się o tym robotnicy z okolicy, wyprosili u naczelnika, by go do nich wypuszczał na wizyty. Wkrótce o Ciechanowskim mówiła cała okolica, a z prośbą o pomoc zaczęli przychodzić chorzy z okolicznych wsi – opowiada Kolesnikowa. Jej pradziadek został zwolniony z więzienia w 1883 r., jednak wkrótce do niego wrócił – ale tym razem na etacie więziennego lekarza.
W Irkucku, największym mieście rosyjskiej Syberii, spośród 30 praktykujących lekarzy większość stanowili wówczas Polacy. To nasi rodacy przyczynili się do powstania pierwszej polikliniki w mieście. Celestyn Ciechanowski zmarł w 1907 r. po tym, jak w Moskwie zamordowano jego ukochanego syna, studenta medycyny Michaiła. Serce nie wytrzymało – mówi Nina Kolesnikowa. Inny syn Ciechanowskiego i jego poznanej na Syberii żony Tatjany, architekt Stiepan, został rozstrzelany w 1937 r. w ramach tzw. operacji polskiej. Był jednym ze 100 tys. ofiar tego pierwszego stalinowskiego ludobójstwa wymierzonego w konkretny naród.

Lekarze, geolodzy, inżynierowie

Większość kar nakładanych na powstańców nie wiązała się z obowiązkiem pracy w konkretnym miejscu czy pobytem w zakładzie zamkniętym, lecz zakazem opuszczania konkretnego miasta bądź zakazem powrotu do europejskiej części Rosji.
Dlatego zesłańcy zajmowali się tym, na czym sami najlepiej się znali. Syberyjska historyk Jekatierina Diegalcewa pisze o rodzinie Zawadowskich, która w latach 80. XIX w. zbudowała handlowe imperium w regionie. Skupowali futra od rdzennych narodów Syberii, mięso i ryby od rosyjskich chłopów. Towary szły potem na Zachód, aż po Tiumeń, leżący ponad 3 tys. km od Irkucka. Według Diegalcewej na przełomie XIX i XX w. w niemal każdym syberyjskim miasteczku funkcjonowały „warszawskije magaziny”. Można było w nich kupić towary sprowadzone ze starego kraju, głównie obuwie i rękodzieło. Coś jak sklepy kolonialne a rebours.
Rosjanie chętnie korzystali też z pomocy polskich inżynierów. Baron Iogann Aminow najpierw brał udział w tłumieniu powstania styczniowego, a następnie – gdy został naczelnikiem budowy kanału łączącego Ob z Jenisejem – skupił wokół siebie specjalistów znad Wisły: Balickiego, Mickiewicza, Stratonowicza. Przy poszukiwaniach i wydobyciu złota w tej okolicy pracował z kolei znany rewolucjonista przeznaczony do roli członka rządu przez przywódców zabajkalskiego powstania zesłańców (1866 r.) Jozafat Ohryzko. Z kolei naszym lekarzom – Lisockiemu, Łagowiczowi i Tomkiewiczowi – Tobolsk zawdzięcza powstrzymanie epidemii tyfusu.
Jednak największe zasługi mają Polacy dla rozwoju badań geograficznych i etnograficznych Syberii. Spośród nich najbardziej znani są Jan Czerski i Aleksander Czekanowski. Pierwszy spod Witebska, drugi z Wołynia – obaj zesłani na Sybir za powstanie styczniowe. Czerski, dzięki wstawiennictwu kolegów po fachu Grigorija Potanina i Aleksandra Middendorfa, mimo przymusowego wcielenia do carskiej armii dostał pozwolenie na badania geologiczne. Rosjanie zawdzięczają mu dokładne zbadanie Bajkału i wydanie pierwszej mapy geologicznej jego brzegów. Gdy z Irkucka pojedzie się do kurortu Listwianka nad Bajkałem, nad głową wiszą góry nazwane właśnie jego nazwiskiem. Jego imieniem są też nazwane liczne ulice, wioska na Kołymie, a nawet irkucka organizacja mniejszości białoruskiej, bo Białorusini także przyznają się do badacza.
Jan Czerski zmarł w 1892 r. podczas swojej kolejnej ekspedycji, nad brzegiem rzeki Omołon na Kołymie. Aleksander Czekanowski – w 1874 r. w Petersburgu w następstwie przedawkowania leków. O ile imieniem Czerskiego nazywano głównie obiekty geograficzne, Czekanowski jest upamiętniony w świecie roślin i zwierząt. Ekspedycje Wołynianina brały na cel największe rzeki centralnej Syberii – Lenę, Dolną Tunguskę, Angarę. Już sama zsyłka była wielką, tyle że przymusową wyprawą. Czekanowski do pierwszego miejsca zesłania, Tobolska, został wysłany piechotą z Kijowa.
Okolice jeziora Bajkał, a także Kamczatkę, badał również znany jeszcze przed powstaniem przyrodnik Benedykt Dybowski. W 1864 r. jako były komisarz rządu narodowego na Litwę i Białoruś został skazany na śmierć. Stryczka uniknął tylko dzięki wstawiennictwu niemieckich zoologów oraz kanclerza Prus Ottona von Bismarcka. Jako zesłaniec Dybowski, razem z innym byłym powstańcem Wiktorem Godlewskim, eksplorował rejony Bajkału, opisując ponad 100 nieznanych wcześniej gatunków zwierząt.
Dybowski zasłużył sobie na pamięć potomnych także działalnością dobroczynną. Na Kamczatce, objąwszy funkcję lekarza okręgowego w Pietropawłowsku Kamczackim, zakładał szpitale, a także inicjował hodowle reniferów, kóz i soboli, dając mieszkańcom okolicznych wysp źródło utrzymania. Najwyższy szczyt położonej u brzegów Kamczatki Wyspy Beringa nosi nazwę Góry Dybowskiego. Rosyjskie władze w uznaniu zasług w 1883 r. zezwoliły mu na emigrację do Lwowa, należącego wówczas do Austro-Węgier. Zmarł w 1930 r. w słusznym wieku 96 lat w niepodległej Rzeczypospolitej.
Polscy naukowcy przysłużyli się badaniu obyczajów i języków rdzennych narodów rosyjskiej Dalekich Północy i Wschodu. Brat Józefa Piłsudskiego Bronisław, zesłany na Sachalin w 1887 r. za udział w przygotowaniach do zamachu na cara Aleksandra III, ułożył słowniki języków Niwchów i Ajnów, rdzennych narodowości żyjących między Sachalinem a japońską wyspą Hokkaido. Już jako wolny człowiek ożenił się z Ajnoską Chuusammą. Wnuk Bronisława i Chuusammy Piłsudskich, Kazuyasu Kimura, żyje dziś w japońskiej Jokohamie. Jest jedynym potomkiem braci Piłsudskich w linii męskiej.
Z kolei zapomniany w Polsce Edward Piekarski, urodzony pod Mińskiem pięć lat przed wybuchem powstania styczniowego i zesłany do Jakucji w 1888 r., jest autorem fundamentalnego, używanego po dziś dzień słownika rosyjsko-jakuckiego, a także licznych publikacji poświęconych obyczajom tego półmilionowego, daleko spokrewnionego z Turkami narodu. Pierwsze fragmenty słownika zapisywał atramentem z wywaru z kory wierzbowej na skrawkach gazet. Z nudów, by nie zwariować w niewielkiej jurcie w wiosce, przez miejscowych nazywanej Dżierengneech.
W Jakucku, stolicy autonomicznej Sachy, stoi dziś pomnik Piekarskiego. Podobnie jak w przypadku Czerskiego za swojego rodaka uważają go nie tylko Polacy, ale i Białorusini. – Nasz rodak Eduard Piakarski (tak jego nazwisko brzmi po białorusku – red.) dał Jakutom słownik, a na pomniku jest napisane „wielkiemu polskiemu podróżnikowi” – skarżył się prezydenckiej „Biełarusi Siegodnia” polarnik Uładzimier Drabo, w 2004 r. kierownik białoruskiej ekspedycji do Jakucji. – Ale kiedyś przywrócimy historyczną sprawiedliwość – odgrażał się.

Polski soft power

Dla Polski powstanie styczniowe oznaczało kolejną rzeź najlepszych jej obywateli, po której nastały lata najcięższej rusyfikacji „kraju nadwiślańskiego” i które na zawsze pozbawiło szans na odbudowę wielonarodowej Rzeczypospolitej w granicach przedrozbiorowych. W Rosji antycarskie wystąpienie Polaków było jednym z katalizatorów ewolucji ideowej tamtejszej inteligencji z modnego przedtem liberalizmu, także w relacjach etnicznych, w stronę rosyjskiego nacjonalizmu i szowinizmu. Taką przemianę widać np. w dziełach Iwana Turgieniewa.
Na Syberii jednak obecność Polaków z fali popowstaniowej kojarzy się dobrze. W Irkucku jest nie tylko ulica Czerskogo, ale i Polskich Powstancew, choć ci powstańcy występowali przecież przeciwko państwu rosyjskiemu. Zainteresowanie językiem polskim w Usolu Syberyjskim, Irkucku i Ułan Ude bywa żywe nawet wśród przedstawicieli rdzennych narodów Syberii. Wysłannik DGP spotkał za Bajkałem Buriatów, reprezentantów narodu spokrewnionego z Mongołami, mówiących po polsku lepiej niż miejscowi działacze polonijni.
Miałem babcię z Polski. Chociaż możliwe, że nie była Polką, lecz Żydówką – mówił mi z uśmiechem Giennadij Iwanow, wiceszef organizacji polonijnej Nadzieja z Ułan Ude. Iwanow zna wiele zwrotów po polsku, chodzi w bluzie polskiej reprezentacji piłkarskiej i uznaje się na buriacko-polskiego nacjonalistę. Poza babcią nieznanej już dziś narodowości (i polską żoną Marią) jest stuprocentowym Buriatem, w pełni zakorzenionym w buddyjskiej kulturze regionu. Ten swoisty polski soft power wykracza więc najwyraźniej nawet poza bezpośrednich potomków zesłańców. Także stąd obecność wysłanników lokalnych władz na uroczystościach wręczenia karty Polaka. Byłoby wybornie, gdyby ta często bezinteresowna przychylność rozprzestrzeniła się także na urzędników federalnych.
Korespondencja z Syberii
Autor pragnie podziękować Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia za organizację wyprawy na Syberię. W wyjeździe brali również udział dziennikarze innych polskich mediów
Zesłana rodzina Zawadowskich w latach 80. XIX wieku zbudowała potężne imperium handlowe. Dzięki takim jak oni niemal w każdym syberyjskim miasteczku działały tzw. warszawskije magaziny