5 października 1939 roku Adolf Hitler przyleciał do Warszawy. Tego dnia odbierał defiladę zwycięstwa w Alejach Ujazdowskich. Stał na trybunie, pozdrawiając wyciągniętą ręką przesuwające przed nim dumne oddziały - maszerującą piechotę, ciągnącą artylerię, przejeżdżające wozy pancerne. Nie zdawał sobie sprawy, że kilkaset metrów dalej, u zbiegu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich w piwnicy jednego z budynków polski saper czekał na sygnał do zdetonowania połączonych drutami ładunków. Tuż przy jezdni, ukryte w rowie przeciwczołgowym leżało prawie pół tony materiałów wybuchowych. Tędy po defiladzie miał wracać Adolf Hitler. Tutaj miał zginąć. Byłaby to pierwsza i od razu udana akcja bojowa Służby Zwycięstwu Polski - założonej kilka dni wcześniej pierwszej organizacji konspiracyjnej w walczącym jeszcze kraju. Zamach przygotował major Franciszek Niepokólczycki wraz z kilkoma wiernymi saperami. Rozkaz wydał dowódca SZP, generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz...

Reklama

MARIUSZ NOWIK: Ile razy próbowano zabić Hitlera przed i po roku 1933, kiedy przejął władzę w Niemczech?

ROGER MOORHOUSE: Trudno dokładnie zliczyć wszystkie zamachy. Z pewnością było kilkadziesiąt, ponad 40. W mojej książce skupiłem się na najważniejszych. Prób, które miały szanse powodzenia, było jednak niewiele. Maurice Bavaud, który planował zastrzelić Adolfa Hitlera w 1938 roku; Georg Elser, który w 1939 roku podłożył bombę w lokalu, gdzie przemawiał Hitler; Polacy w 1939 i 1942 roku, gdy najpierw próbowali zdetonować bombę w Warszawie, a następnie zabić Hitlera w jego kwaterze w Wilczym Szańcu; generał Henning von Tresckow, który w 1943 roku podłożył bombę w samolocie Hitlera; pułkownik Rudolf-Christoff von Gersdorff, który również planował zamach bombowy w 1943 roku; kapitan Eberhard von Breitenbuch, który w marcu 1944 roku chciał zastrzelić Hitlera podczas narady i pułkownik Claus Schenk von Stauffenberg, który w lipcu 1944 roku zdetonował bombę w Wilczym Szańcu.

Jednak zamach w Warszawie, który miał odbyć się 5 października, wyróżnia się na tle tych ostatnich, które Pan przytacza...

Tak, przede wszystkim dlatego, że został zorganizowany przez polskich żołnierzy należących do regularnej armii i przygotowany na ogromną skalę. Na trasie przejazdu Hitlera podłożono około 500 kilogramów materiałów wybuchowych. Czy słyszał Pan o innej takiej akcji podjętej w czasie wojny? Już sama wielkość tej bomby sprawiała, że atak miał ogromne szanse powodzenia. Ten zamach można porównać do ataku bombowego przygotowywanego w listopadzie 1939 roku przez Georga Elsera w piwiarni, którą odwiedzał Hitler. Gdyby któryś z tych ładunków wybuchł w dobrym momencie, zamach bezsprzecznie powiódłby się.

Reklama

Kiedy wylicza Pan zamachowców, mówi Pan o Niemcach i Polakach. Dlaczego w tym gronie nie ma Brytyjczyków ani Rosjan?

Zarówno Brytyjczycy, jak i Sowieci badali możliwość przeprowadzenia zamachu na Hitlera. Jednak nie zdecydowali się na ten krok. Brytyjczycy dlatego, że bali się ustanowić niebezpieczny - także dla nich - precedens, a Sowieci dlatego, że bardziej przydatny był im przegrywający wojnę żywy Hitler niż martwy.

Reklama

Dlaczego zamach w Warszawie się nie udał? Wszystko było przygotowane, ładunki ukryte i uzbrojone, posterunki przygotowane. Major Franciszek Niepokólczycki, który odpowiadał za zorganizowanie ataku, spisał się na medal. A jednak bomba nie wybuchła...

Moim zdaniem - o czym piszę w książce "Polowanie na Hitlera - zamach się nie powiódł, ponieważ Niemcy przed defiladą 5 października oczyścili okoliczne domy z mieszkańców i tym samym zlikwidowali posterunek, który miał dać sygnał ukrytym saperom do zdetonowania ładunków. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie było przyczyną niepowodzenia akcji. Jednak dziś możemy na ten temat tylko spekulować.

Wyobraźmy sobie zatem, że zamach się udaje, że żołnierze detonują ładunki pod limuzyną wodza III Rzeszy. Jak potoczyłyby się losy wojny po śmierci Hitlera? Czym skończyłoby się to dla mieszkańców Warszawy? Masakrą cywilów? A może Niemcy wycofaliby się z Polski?

Dobre pytanie! Sądzę, że usunięcie Hitlera w tym czasie miałoby decydujący wpływ na postępy Niemiec w wojnie. Hitler był jej główną siłą napędową. Po jego śmierci władzę mógłby objąć Hermann Goering. Jednak Goering był znany z tego, że podejmował rozważne decyzje, na pewno uważnie słuchałby generałów, którzy w tym czasie doradzali ostrożniejsze posunięcia militarne. Czy w tej sytuacji Niemcy mogli uniknąć wojny z Francją i Wielką Brytanią? Nie wiem. Być może zaangażowane w konflikt państwa nie byłyby już w stanie znaleźć zadowalającego wszystkie strony rozwiązania, które doprowadziłoby do zawieszenia broni. Ale z drugiej strony, gdyby Niemcy rozpoczęli rozmowy z państwami zachodnimi, być może pozwoliłoby to uniknąć Polakom masowych represji, jakie z pewnością groziłyby po dokonaniu zamachu. Choć biorąc pod uwagę postępowanie Niemców w czasie kampanii wrześniowej, to chyba mało prawdopodobne.

Ciekawe również, jak zachowałby się Józef Stalin, którego Armia Czerwona zajęła połowę Polski...

Trudno ocenić, czy byłby skłonny oddać terytorium zagarnięte w czasie inwazji z 17 września. Moim zdaniem osiągnięcie porozumienia z Zachodem byłoby dla Polaków znacznie łatwiejsze niż dogadanie się ze Stalinem.