Tragedia rozegrała się 10 czerwca 1944 roku. Oddziały SS w odwecie za zabicie przez francuski ruch oporu oficera SS weszły do miasteczka, wyganiając mieszkańców z domów i rozstrzeliwując wszystkich bez wyjątku - mężczyzn, kobiety i dzieci.
Tych, którzy nie zginęli od razu, Niemcy zapędzili do kościoła. Budynek podpalili, wrzucali do środka granaty, strzelali do osób, które próbowały uciec. Tego dnia wymordowali 642 mieszkańców miasteczka. Przeżyła 47-letnia kobieta, której udało się wyskoczyć przez okienko w kościele i uciec, pięciu mężczyzn oraz jedno dziecko.
Jak się potem okazało, Niemcy wymierzyli tę okrutną karę mieszkańcom nie tego miasta, które planowali spacyfikować. W rzeczywistości oficer SS został zabity w Oradour-sur-Vayres.
Miasteczka nigdy nie odbudowano. Jego ruiny zamieniono po wojnie w ogromne muzeum. Wizyta w tym miejscu robi duże wrażenie. Na ulicach i podwórkach wciąż stoją auta zabitych mieszkańców, gdzieniegdzie pod ścianą domu widać oparty zardzewiały rower, można również zobaczyć część osobistych przedmiotów ofiar.
Oradour-sur-Glane to jedna z czterech miejscowości, jakie w czasie wojny spotkał taki los. W podobny sposób, mordując mieszkańców w zemście, Niemcy potraktowali również Lidice w Czechach, Mazinote we Włoszech oraz wieś Sochy na Lubelszczyźnie. Tragedię tej ostatniej opisała Anna Janko w książce "Mała Zagłada" (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>)
TAK TO NIEMCY MORDOWALI DZIECI I KOBIETY W CIĄŻY CI BARBARZYŃCY DO TEJ PORY NIE ZAPŁACILI ANI JEDNEJ MARKI POLAKOM ZA WSZYSTKIE ZBRODNIE
polskich wsi wymordowanych przez bandy upa pod okupacją niemiecką w Małopolsce Wschodniej.
po wojnie, chyba maja straznikow,
i zlomu ani cegiel nikt nie sprzedal ?