Grzegorz Hajdarowicz, właściciel "Rzeczpospolitej" opowiada we "Wprost", w jaki sposób dowiedział się o tekście. - Siedzę na Rambla de Catalunya, w tapas barze z żoną, z dziećmi jemy lunch, jemy tapas, piję wino. (...) Dzwoni naczelny i mówi bardzo oględnie,

Reklama

jakby obawiając się tego, co mówi, że ma tekst oparty na czterech sprawdzonych źródłach, zweryfikowany, jest też po rozmowie z prokuratorem generalnym w sprawie najważniejszego śledztwa w kraju - relacjonuje Hajdarowicz.

Wydawca wraca natychmiast do kraju. W redakcji Wróblewski opowiada mu o tekście. Pół godziny po północy. Hajdarowicz twierdzi, że nie widział tekstu, ani tytułu. - Bo ja nie jestem cenzorem - argumentuje.

Po spotkaniu w redakcji Hajdarowicz dzwoni do rzecznika rządu Pawła Grasia - Jako odpowiedzialny obywatel uznałem, że informacja test tak nieprawdopodobna i tak ważna, że mam taki obowiązek. A z uwagi na to, że Pawła znam od 1984 roku, po prostu odruchowo do niego zadzwoniłem. I tyle.- mówi Hajdarowicz.

Reklama

Przestraszył się? - pyta Najsztub.

-Myślę, że był w szoku - odpowiada właściciel "Rz".

Dalej Hajdarowicz opowiada, co się działo rano, gdy sięga po tekst: Czuję się absolutnie oszukany. (...)Widzę, że tytuł jest nieadekwatny do tego, co z nim (redaktorem naczelnym, Tomaszem Wróblewskim - przyp. red.) ustaliłem, że tekst i tytuł są kompletnie

Reklama

rozbieżnymi światami. Tytuł zabijał treść - mówi Hajdarowicz.

Potem właściciel "Rz" relacjonuje, jak po konferencji prokuratorów przychodzi do niego Wróblewsski i mówi: Pomyliliśmy się.

Hajdarowicz próbuje jeszcze przekonać go, by nie reagował pochopnie. Redakcja wypuszcza jednak oświadczenie ze słowami o "pomyłce".

W sobotę, na spotkaniu u Hajdarowicza w domu, Wróblewski miał powiedzieć, że został oszukany. Przez Cezarego Gmyza.

Hajdarowicfz w dalszej części wywiadu opowiada o spotkaniu z Gmyzem, które dziennikarz zaczął od informacji, że wszystko będzie nagrywał. Zarzucił autorowi tekstu nierzetelność. - Nie miał żadnych!, żadnych!, żadnych! - według mojej wiedzy - wiarygodnych

źródeł informacji, które by go uprawdopodobniały.