Kuźniar tekst, w którym wspomina o decyzji o umorzeniu dochodzenia, nazywa "Strzał w stopę". Wspomina w nim m.in. o słowach reżysera Grzegorza Brauna, który mówił o rozstrzeliwaniu dziennikarzy "Gazety Wyborczej" i TVN. Stwierdził, że po tygodniu badania sprawy prokuratura wciąż nic nie zrobiła, bo Braun tylko mówił, a nie faktycznie "kupił naboje".

Reklama

Dziennikarz TVN24 podkreśla, że pisze o tym wszystkich, trzymając w rękach postanowienie o umorzeniu dochodzenia w sprawie kierowanych pod jego adresem gróźb. - Postępowanie przygotowawcze ustaliło, że "jest to człowiek, który od kilku lat cierpi na zespół depresyjny w związku z czym odczuwa różnego rodzaju lęki i zaburzenia zachowania". Kiedy zapukała do niego policja "wyraził skruchę i przyznał, że groźby skierowane wobec dziennikarza Kuźniara wynikały z jego głupoty i dużej ilości wolnego czasu". Ponoć "nigdy nie traktował gróźb poważnie i nie miał zamiaru ich realizacji" - relacjonuje Kuźniar. Dodaje również nie bez ironii, że prokurator odezwała się do niego "w końcówce ważnego dla niej statystycznie miesiąca" i miała sugerować, by zakończył sprawę.

Dziennikarz krytykuje pomysł ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego, by powołać rządowy zespół ds. mowy nienawiści w internecie. Zgadzam się z nim, że "ogłuchliśmy na słowa nienawiści" ale największe zagrożenie jest w tym, że słowa tracą znaczenie. Kiedy groźba zabójstwa jest traktowana jak grożenie palcem trzeba silnej prokuratury, a nie cenzury - podsumowuje.